– Ostatnio mi napisali: "Nadal żyjesz, Nawalny obok siebie ma miejsce". (...) Oficer służby z ochrony powiedział mi: pan musi zrozumieć, że jest dla Łukaszenki wrogiem numer 1, był pan ministrem. Powiedział mi, że Łukaszenka nigdy mi nie odpuści. Dopóki będzie żył, to jego celem będzie likwidacja mnie. Sposób klasyczny – to otrucie – mówi Paweł Łatuszka, białoruski opozycjonista, były minister kultury tego kraju, były ambasador Białorusi m.in. w Polsce.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ambasador Paweł Łatuszka: Przed chwilą ogłoszono, że na Białorusi wszczęto cztery sprawy karne przeciwko 257 osobom, obywatelom Białorusi, którzy biorą teraz udział w wyborach do rady koordynacyjnej organu przedstawicielskiego sił demokratycznych Białorusi.
Strach ogranicza?
Nie, mnie to nie demotywuje, wręcz napędza do działania. 257 osób w ciągu jednego dnia. W takim tempie to zaraz cały kraj będzie skazany.
Służby specjalne Białorusi i Rosji działają wspólnie, zwłaszcza w ostatnich latach to się nasiliło. Faktycznie możemy mówić o inkorporacji Białorusi w sposób niemilitarny przez Rosję. To odbywa się również na szczeblu służb specjalnych.
Trzeba wziąć pod uwagę, że wielu oficerów służb specjalnych Białorusi ukończyło studia w Rosji, chociaż mamy w Białorusi Narodowy Instytut Bezpieczeństwa.
Putin szkolił ich dla siebie?
Tak. Łukaszenka w ciągu tych 30 lat prowadził błędną politykę kadrową, kiedy sporo oficerów wojska, policji i służb specjalnych było kierowanych na studia do Moskwy.
Czytaj także:
Były szef SKW mówił mi, że w Polsce jest więcej szpiegów białoruskich niż rosyjskich, bo kulturowo i mentalnie bliżej im do nas.
Może mnie pani zwolnić z odpowiedzi na niektóre pytania?
Tak, ale to odnotuję.
To będę odpowiadał jako dyplomata. Nie mogę sprecyzować, jak wielu jest białoruskich szpiegów, działających na terenie RP. Z drugiej strony powinniśmy zdawać sobie sprawę, że mamy zwiększenie aktywności służb specjalnych Białorusi i Rosji w Polsce. Jest ku temu powód – polityczne zadanie.
Jakie?
Chodzi o to, żeby destabilizować sytuację nie tylko w Polsce, ale i krajach przygranicznych, na terenie Unii Europejskiej. Widzimy to na granicy Polski, Litwy i Łotwy z Białorusią. Widzimy także zatrzymania zwerbowanych przez służby specjalne na terytorium Polski.
Premier Tusk mówił o 9 zatrzymanych, w tym obywatelach Ukrainy, Białorusi i Rosji.
Łukaszenka wykonuje zadania w szeroko pojętej wojnie prowadzonej przez Putina przeciwko Ukrainie. Łukaszenka jest koagresorem w tej wojnie, udostępnił swoje terytorium. Teraz wykonuje kolejne zadanie: destabilizuje sytuację na granicy, żeby te kraje jak najwięcej środków i sił przeznaczały na zwiększenie własnej obronności i bezpieczeństwa. I mieli mniej możliwości niesienia pomocy Ukrainie.
Czytaj także:
Trzeba wziąć pod uwagę, że 1,5 miesiąca temu Łukaszenka publicznie powiedział kierownictwu ministerstwa obrony, spraw wewnętrznych, KGB, oficerom, że w najbliższym czasie na terytorium Polski będą odbywały się dywersje, które będą pokazywane pod flagą białoruską i rosyjską. Dodał: uprzedzam, że to będzie kłamliwe, a organizować to będzie wywiad amerykański i polski.
Po co to robi?
W ten sposób Łukaszenka chciał powiedzieć: jeśli coś się stanie, nie mamy z tym nic wspólnego. To propagandowa akcja, w której uczestniczył sam Łukaszenko.
Ciekawa jest też informacja, jaką dostaliśmy jeszcze w marcu z naszych źródeł na Białorusi. W bazie głównego zarządu wywiadu MON Białorusi była przygotowywana grupa 5-7 specjalistów, którzy byli szkoleni do wykonania dywersji na terytorium Polski i Litwy. Te osoby były szkolone w warunkach szczególnej konspiracji w pobliżu Mińska.
Podano nam ich wiek, wzrost, kolor oczu. Oni również przeszli szkolenie snajperskie w trudnych warunkach pogodowych. Byli przygotowywani oddzielnie, nie znali się. Szkolono ich na działalność samodzielną na terytorium Polski. Odpowiadała za to również struktura KGB Białorusi – Guard.
Kto jest celem?
Nasz informator uprzedzał nas, że celem może być również likwidacja i mnie, i pułkownika Sachaszczyka, który jest członkiem gabinetu Swiatlany Cichanouskiej. Rozumiemy, że oni mogą działać na różnych obszarach.
Myśli pan, że oni ostatecznie przedostali się na teren Polski?
Nie wiem. Te osoby – według naszego informatora – przekroczyły granicę Polski i Litwy. Mogą być na terenie Unii.
To ci sami, o których mówił Donald Tusk?
Nie wiemy. Trzeba wziąć pod uwagę, że od 2021 roku trwa wojna hybrydowa zorganizowana przez Łukaszenkę. Polega ona na stworzeniu sztucznego kryzysu migracyjnego.
W ostatni weekend ponad 700 osób próbowało w sposób nielegalny przekroczyć granicę polsko-białoruską.
Dawałem znać przed pierwszą akcją w Kuźnicy w roku 2021, że to ma się odbyć. Nasze źródło później informowało też o tym, że na jednej z baz w obwodzie witebskim byli przygotowani obywatele krajów Afryki, również z Afganistanu.
Mówi pan o operacji "Śluza"?
Umownie niech to będzie "Śluza". Te osoby były przygotowywane do przedostania się na terytorium Polski. Wylatywały po nich wojskowe samoloty Łukaszenki, służby ich rekwirowały i doprowadzały na teren przygraniczny.
Po co?
Myślę, że były to grupy przygotowane do nielegalnej działalności na terytorium Unii Europejskiej. Dostawaliśmy też informacje, że KGB Białorusi, Guard, który zajmuje się operacjami specjalnymi, legitymował Wagnerowców. Na zmienione nazwiska dawali im paszporty białoruskie, z którymi mieli przedostać się na terytorium Unii Europejskiej. Informowaliśmy władze polskie, litewskie, łotewskie, że tacy ludzie w sposób "legalny" mogą wejść na teren Unii Europejskiej. Trzeba wziąć jeszcze pod uwagę, że jest możliwość nielegalnego przedostania się tych dywersantów przez tzw. granicę zieloną. Granica jest chroniona, ale takie grupy mogą przechodzić.
Jeśli byłby agentem rosyjskim, byłby teraz w Rosji. Wszystko wskazuje na to, że Szmydt jest agentem białoruskim, zwerbowanym przez Białoruś. Znajduje się na terenie Białorusi, jest wykorzystywany przez propagandę białoruską.
Łukaszenka po spotkaniu z Putinem poinformował, że ten zapytał o sędziego Szmydta. Jestem przekonany, że Putin nie śledzi polskiej prasy na temat Szmydta.
Raczej przed spotkaniem z Łukaszenką dostał raport i informację, że jest taka osoba wysoko postawiona, która ma dostęp do informacji niejawnych, poufnych. I służby rosyjskie są zainteresowane komunikacją z tą osobą. Myślę, że Putin przekazał taką prośbę Łukaszence, a być może służby białoruskie nie chciały podzielić się taką informacją. Dlatego Łukaszenka to upublicznił, pokazując swoją wagę.
Ale służby Łukaszenki raczej nie są w stanie dalej w pełni wykorzystać Szmydta, dlatego tu potrzebna pomoc ze strony Rosji.
Teraz polskie media piszą o Olenie K., najpewniej partnerce Szmydta, która zniknęła, zacierając ślady. Mogła zostać wynajęta przez białoruski wywiad do zwerbowania Szmydta?
Możemy tylko spekulować. Każdy z książek wie, przepraszam za to zdanie, że przez kobietę najprościej można pozyskać informacje. Najłatwiej zwerbować osobę. Także w przypadku Szmydta nie można tego wykluczyć.
Zna pan dobrze Łukaszenkę. Po co mu sędzia Szmydt?
Żeby upokorzyć Polskę. Łukaszenko podchodzi do Polski w sposób bardzo negatywny, to jest wkodowane w jego mentalność.
Białorusini mają raczej pozytywny stosunek do Polski, Europy Zachodniej.
Łukaszenka nie jest Białorusinem, on jest spadochroniarzem. Nie wiadomo, skąd spadł na ziemię białoruską. A na Zachód patrzy jak na wroga. Bo z Zachodu płynie zagrożenie. Zachód nie chce go zamordować, ale nie pozwala mu represjonować i mordować ludzi.
On jako chytra osoba zawsze grał.
Na czym polegała jego gra?
Robię pół kroku w stronę Zachodu, pokazując Moskwie: jeśli coś, to pójdę na Zachód.
Karta przetargowa?
Tak, intencja prosta: żeby Moskwa zapłaciła jak najwięcej. Nigdy nie miał intencji, żeby się zmienić, czy nawiązać dobrą współpracę z Zachodem, a żeby jak najwięcej dostać od Rosji.
Wracam do Szmydta. Ma spełnić jakąś rolę propagandową, na zasadzie:
przyjechał sędzia z Polski i szuka u nas azylu?
Na pewno Łukaszenka chce upokorzyć Polskę i Polaków.
Ale mógłby wykorzystać wiedzę, jaką ma Szmydt, a nie organizować spektakularnej konferencji prasowej.
Mógłby. Ale wszystko, co ostatnio robi Łukaszenko, jest skierowane przede wszystkim na społeczeństwo białoruskie. On chce pokazać, że na Białorusi jest porządek, są przestrzegane prawa człowieka, a w Polsce jest bieda, nie ma wolności. On powtarza, że wszystko, co mówią o nas na Zachodzie, to kłamstwo. A tak naprawdę na Zachodzie jest ogromny problem z wolnością. To działalność propagandowa skierowana do wewnątrz Białorusi.
Co się stanie ze Szmydtem, kiedy już spełni swoją propagandową rolę?
Myślę, że Szmydt już został "sprzedany" Rosji albo podarowany Putinowi w prezencie. Może już pracują z nim służby rosyjskie. Jego czeka taki sam los jak gumę do żucia. Najpierw jest słodka, smakuje, później traci smak i się ją wypluwa. I on zostanie wypluty. To jednorazowy projekt.
Nie dostanie mieszkania od Łukaszenki, bo on jest zbyt skąpy. Nie wykluczam, że Szmydt będzie pukał w drzwi Polski i prosił o odbycie kary, powrót do kraju. A jeśli sytuacja na Białorusi się zmieni, to na pewno wydadzą Szmydta Polsce.
Dlaczego Łukaszenka chce odciąć Białoruś od świata zachodniego?
Dla niego najważniejsza jest władza. Ostatnie, z czego zrezygnuje, to władza. Komunikacja z Zachodem stwarza dla niego ryzyko, że nie uda mu się utrzymać władzy. Społeczeństwo białoruskie w odróżnieniu od społeczeństwa rosyjskiego diametralnie się różni. Według ostatnich badań 66 proc. Białorusinów chce żyć w kraju demokratycznym, 25 proc. jest niezdecydowanych.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Dlaczego on dziś wszczął 257 spraw karnych?
Żeby przestraszyć społeczeństwo.
Tak, bo społeczeństwo stawia opór. On każdego dnia zatrzymuje ludzi. W kwietniu zostało wydanych 140 politycznych wyroków... To pokazuje, że społeczeństwo go nie chce. A odcięcie od Zachodu gwarantuje mu stworzenie kontroli i ciągłości władzy. On kontroluje media, rozmowy. Wszystko.
Dla nas ważne jest, żeby nie stworzyć z Białorusi Korei Północnej, bo społeczeństwo jest demokratyczne. Jeżeli zamkniemy Białoruś za "murem berlińskim", to za parę lat te fortyfikacje mogą faktycznie być potrzebne…
Polacy i Białorusini nigdy ze sobą nie walczyli. Byliśmy przyjaciółmi.
I mamy wspólnego bohatera – dziennikarza Andrzeja Poczobuta – z którym od lutego nie ma żadnego kontaktu.
W tym tygodniu na Białorusi był dzień więźnia politycznego. Andrzej Poczobut jest bohaterem i dla Polaków, i dla Białorusinów. Dlaczego? On teoretycznie mógłby napisać prośbę o ułaskawienie, ale nie robi tego. W ten sposób daje sygnał polskiemu społeczeństwu: mnie zależy na czymś więcej, na wolności Białorusi jako kraju. On stawia los kraju i narodu ponad swoje własne życie.
Na Białorusi jest 1,5 tys. więźniów politycznych. Czym są trzy lata w białoruskim więzieniu?
Status więźnia politycznego oznacza, że stajesz przed szeregiem. Za niezapięty guzik, który będzie zapięty, trafisz do pokoju 2-3 m2, gdzie możesz spać 6 godzin, a później łóżko się zamyka. Tam nie masz krzesła, przez cały czas musisz stać, chodzić albo
siedzieć na surowej podłodze. W więzieniu białoruskim jest też "szklanka", czyli pomieszczenie, gdzie mieści się człowiek, ale nie ma możliwości, żeby usiąść.
Pod koniec stycznia w kraju trwały masowe aresztowania i przeszukania bliskich więźniów politycznych.
Wtedy zatrzymano 700 osób za przekazywanie więźniom politycznym paczek. Za solidarność. I starsze kobiety w styczniu boso stały w tym pomieszczeniu, tzw. szklance.
Czym jest białoruskie więzienie?
To gwałt pałką policyjną kobiety, mężczyzny i dzieci.Mojego brata – Anatola – zatrzymali i założyli mu worek na głowę. Bito go 50 razy. Nie dają spać, nie dają leżeć, nie dają siedzieć. Nie pozwalają spotkać się z rodziną, nie pozwalają na korespondencję. Więźniowie nie dostają leków, dlatego umierają w więzieniu. Nikt nie udziela im pomocy medycznej. W tej chwili w więzieniach jest 13 chorych na raka i w ciężkim stanie zdrowia.
Łukaszenka będzie karał ludzi nawet za pokrewieństwo z nami, aktywistami. Zatrzymuje naszych rodziców, mających 80 i 90 lat. Mówię: ty jesteś słaby człowiek, Łukaszenka. Jak można walczyć z 90-latkiem? Ty jesteś słaby, tchórz. Ojciec – 90-latek – jest bezbronny. A my nie możemy go obronić.
Celem są aktywiści, rodzice tylko narzędziem?
Oni szantażują. Jak działają służby: mają dostęp do telefonów, oferują: pieniądze, poufną komunikację w zamian za przekazanie interesujących ich dokumentów, współpracę, powrót na ojczyznę.
Ludzie odchodzą z działalności opozycyjnej, nie dlatego, że chcą współpracować z KGB, ale nie chcą narażać rodziny. Każdego dnia jesteśmy pod presją. Ale mamy wspaniały zespół, który nadal walczy.
Ma pan na Białorusi rodzinę. Nie obawia się pan, że coś im się stanie?
Wczoraj moją córkę pokazano w propagandowej telewizji. Ona mieszka w Polsce. Pokazali w telewizji ją i mieszkanie, które należało do dziadków. Podali, że weszło tam KGB, aresztowało i wszczęło sprawę karną. Córka na to: "Super, moje zdjęcie było bardzo piękne".
Zahartowana i przyzwyczajona?
Tak, w końcu Łatuszka. Mam na Białorusi rodzinę. Nie będę wymieniał. Mój kuzyn siedzi w więzieniu o zaostrzonym rygorze. U nas wszyscy obrońcy praw człowieka, którzy pomagali ludziom, zostali zatrzymani.
U nas nie ma niezależnej prasy, organizacje pozarządowe są zamykane. Nie ma nic, czyste pole. A w to czyste pole wchodzi rosyjska narracja.
Rozrąbanie głowy toporem na brzegu Wisły, młotem Prigożyna – tak pana
straszą. Przeszukali i zajęli pana dom, skazali pana zaocznie na 18 lat więzienia. Jak pan z tym żyje?
Ostatnio mi napisali: "Nadal żyjesz, Nawalny obok siebie ma miejsce". Od tego staję się bardziej zmotywowany do działania. Tym bardziej nie będę uległy temu, co oni robią. Tym bardziej będę walczył, chodzi o tych ludzi, którzy siedzą w więzieniach.
Wczoraj wyszedłem z biura o 22:30, dziś przyszedłem o 8. Pytają, jak się da to wytrzymać. Przede wszystkim za ludzi cierpiących w więzieniach. Oni tam siedzą m.in. za mnie. Mnie uratowano dzięki polskiemu i litewskiemu ambasadorowi. To było sześć godzin rozmowy, przekonali mnie, że nie mam wyboru i muszę wyjechać. Nie chciałem.
Teraz już by pan nie wyjechał.
Może już nawet bym nie żył.
Łukaszenka powtarzał, że własnymi rękoma pana udusi za zdradę. Zdradził go pan?
W jego odczuciu zapewne go zdradziłem. Ale – jak patetycznie to nie brzmi – nie zdradziłem swojego kraju, narodu. Jak inaczej można było postąpić, kiedy widzieliśmy taki gwałt, taki rodzaj presji? Bicie, mordowanie, zabijanie ludzi. Skala była po prostu
przerażająca.
Przez wiele lat był pan dyplomatą-ambasadorem, później ministrem kultury w rządzie Łukszenki. Z Łukaszenką współpracował pan do maja 2020 roku.
Prawda. Będąc ministrem kultury, pamiętam rozmowę ze swoim starszym, już nieżyjącym bratem, który zawsze był przeciwko Łukaszence. I on mnie bardzo mocno krytykował. Ale z jednej strony: próbowałem coś zrobić dla kultury białoruskiej (otworzyłem Pałac w Nieświżu, zamek w Mirze, pomniki Mickiewicza, Moniuszki, Czesława Niemna itp.), byłem jedynym ministrem mówiącym po białorusku. A z drugiej strony, to myśmy myśleli, że Łukaszenkę da się zmienić. Kłamaliśmy samych siebie.
Oficer służby z jego ochrony powiedział mi: pan musi zrozumieć, że jest dla Łukaszenki wrogiem numer 1, był pan ministrem. On uważa, że to dzięki niemu został pan ministrem, mianował pana swoimi dekretami.
Powiedział mi, że Łukaszenka nigdy mi nie odpuści. Dopóki będzie żył, to jego celem będzie likwidacja mnie. Sposób klasyczny – to otrucie.
Jak w przypadku Nawalnego, też zaczęło się od otrucia.
W 2019 roku była taka sytuacja, że wpiłem kawę w restauracji podczas spotkania z osobą bliską Łukaszence. Później przez dwa dni byłem nieprzytomny. Dowiedziałem się, że w 2017 roku białoruskie KGB dostało specjalny środek, który powoduje, że można z człowiekiem prowadzić rozmowę, ale on później niczego nie pamięta.
Dlaczego w 2019 roku mieliby to zrobić?
W prasie opozycyjnej były publikacje i typowanie, kto będzie kontrkandydatem w wyborach. Moje nazwisko pojawiało się w tych zestawieniach jako czwarte.
Oni sądzili, że odbywam rozmowy na Zachodzie w sprawie obalenia Łukaszenki.
Czego chcieli się od pana dowiedzieć?
Czy się przygotowuję. Dostałem propozycję, żeby startować w wyborach. Ale zrezygnowałem.
Kiedy ostatni raz rozmawiał pan z Łukaszenką?
W 2020 roku jakoś w styczniu, lutym. Później widziałem go jeszcze podczas uroczystości w lipcu 2020, tuż przed wyborami.
Co to za człowiek?
On nie ma czerwonej linii. Dawał rozkazy, by mordować swoich przeciwników politycznych.
Kiedy byłem rzecznikiem MSZ, to nawet kilka razy składałem prośbę o rezygnację ze stanowiska. Jeden z ludzi Łukaszenki patrząc mi prosto w oczy, powiedział: "Pan powinien sobie zdawać sprawę, że pana odejście ze stanowiska, oznacza koniec wszystkiego". W system można wejść, ale wyjść z niego, to ogromne ryzyko. Łukaszenka mówił mi, że nie dostanę żadnej pracy.
Kiedy byłem ministrem kultury, zaczynałem być zbyt popularny, pisała o mnie prasa. Szef KGB wprost mi powiedział: "Co, pan szykuje się na wybory, na stanowisko prezydenta?". Po tej rozmowie zrozumiałem, że stwarzam Łukaszence konkurencję. Zrozumiałem, że muszę odejść.
Dlatego pana zdegradował?
Najpierw wysłał mnie do Francji, choć chciałem do Polski. Kiedy wracałem z Francji, to nie wiedzieli, co ze mną zrobić. Była propozycja, żebym został wicepremierem, taka rozmowa się odbyła. Ale jeden z ludzi to zablokował.
Łukaszenka szykuje się do wojny? Białoruś zostanie wykorzystana przez Putina?
Łukaszenka na pewno szykuje się do wojny. Pytanie: czy chce w niej uczestniczyć? Uważam, że nie chce, ale jeżeli będzie zapotrzebowanie ze strony Putina, to Łukaszenka po raz kolejny będzie jego wspólnikiem. Wspólnik może udostępnić terytorium, być drugą linią ataku lub przestawić siły operacji specjalnej.
Jeżeli dziś w Mińsku nie byłoby Łukaszenki, to wojny by nie było.
Aż tak?
Jeśli w Mińsku byłby demokratyczny rząd, to pytanie, czy w ogóle byłby realistyczny ten plan Rosji wielkoskalowej agresji. Łukaszenko udostępnił terytorium Białorusi do agresji.
Łukaszenka dostarcza broń, jest tego integralną częścią. Bez przerwy trwają ćwiczenia wojsk białoruskich. Szkolił żołnierzy. Udostępnił broń taktyczno-nuklearną. Łukaszenka jest absolutnym wspólnikiem Putina w tej wojnie.
Rosja wciąż wspiera Łukaszenkę. Czy to się kiedyś skończy?
Wtedy gdy Łukaszenka zaprzestanie wykonywać rozporządzenia Putina.
Wtedy będzie jego wrogiem?
Tak. Kiedy byłem ambasadorem, to robiłem wszystko, żeby unormować relacje Białorusi z Polską. Nawet pan prezydent Kwaśniewski próbował zapraszać Łukaszenkę. Były kroki, żeby próbować go zmienić. Dzień przed wizytą premiera Białorusi w Polsce zatrzymuje się attaché wojskowego w Mińsku za działalność szpiegowską. Wizyta odwołana.
Kolejna: wizyta pierwszego wicepremiera Andrieja Kobiakowa w Polsce, otwarcie wystawy narodowej i dwie komisje: gospodarcza z panem premierem Pawlakiem i naukowo-techniczna. Dzień przed zatrzymana zostaje Angelika Borys. Komisje są odwołane. Osiem sytuacji, by nie odbyć tych ważnych spotkań. Za tym stały służby Łukaszenki, kontrolowane przez Rosję.
Tylko kierunek Rosja, Putin?
Wtedy zrozumieliśmy, że Rosjanie zawsze blokowali unormowanie relacji Białorusi z Polską. Parę tygodni temu Łukaszenka powiedział, że Polacy są przyjaciółmi, ale mamy ataki na granicy, szpiega Szmydta, próbę zabicia Wołkowa na Litwie z udziałem obywateli Białorusi. To wspólna robota Łukaszenki i Kremla.
Wierzy pan, że Łukaszenkę da się zatrzymać? Pan będzie jego zastępcą?
Opowiadam się za parlamentarną republiką, gdzie prezydent ma rolę przedstawiciela i obrońcy praw człowieka. Chciałbym, żeby Łukaszenka stanął przed Międzynarodowym Trybunałem w Hadze w związku z przestępstwami przeciwko ludzkości. Mam nadzieję, że będzie wsparcie i wola polityczna ze strony Polski i Litwy. Bo od polityków tych krajów zależy skierowanie tej sprawy do trybunału w Hadze.
Jeżeli Łukaszenka dostanie list gończy, to wierzę, że on zostanie zrealizowany. Dlaczego? On nie jest przywódcą kraju nuklearnego, nie jest prezydentem Rosji, on w ogóle nie jest prezydentem. To może być pokazowa akcja Zachodu, również skierowana wobec Putina.
To doprowadzi do rozłamu elit. Elity powinny zrozumieć, że są dwie opcje: iść z Łukaszenką do Hagi albo bronić wolności Białorusi.
Paweł Łatuszka – białoruski opozycjonista i dyplomata (był ambasadorem Białorusi w Polsce, Francji i Hiszpanii). Od 2009 do 2012 roku był ministrem kultury Białorusi.
W 2019 roku został zdegradowany, mianowano go dyrektorem Narodowego Teatru Akademickiego im. Janki Kupały. Zwolniono go z tego stanowiska w sierpniu 2020 roku, po tym jak publicznie poparł protesty powyborcze na Białorusi. Dołączył do opozycyjnej Rady Koordynacyjnej, został szefem Narodowego Zarządzania Antykryzysowego, rządu cienia utworzonego przez Radę Koordynacyjną. Łatuszka jest wymieniany jako potencjalny kandydat na prezydenta tego kraju.