
Rozpoczynając studia na KULu byłam przekonana, że to naprawdę katolicka uczelnia. Ostatnio cuzje się coraz bardziej oszukana.
Do niedawna w system był wmontowany jeszcze jeden wentyl bezpieczeństwa w postaci Wielkiego Kanclerza, który jako biskup lubelski sprawował nadzór nad uczelnią. Gdy biskupem był Józef Życiński, hamował radykalne zapędy na KUL. – Gdy na uczelni pojawiał się Rydzyk, następnego dnia rektor tłumaczył się z tego w kurii – mówi wykładowca J. od dziesięcioleci związany z katolicką uczelnią. – W ten sposób Wielki Kanclerz stał na straży uniwersytetu otwartego, ale unikającego skrajności.
Ks. prof. Alfred Wierzbicki zwracał wówczas uwagę, że na uniwersytecie jest grupa ludzi, która chciałaby za wzór stawiać Stanisława Michalkiewicza, Wojciecha Cejrowskiego, Janusza Korwin-Mikkego czy przedstawicieli środowiska ojca Rydzyka.