
Nie przedłużając: tak, warto. Właśnie widziałem pierwszy odcinek trzeciego sezonu "Gry o Tron" i co tu dużo mówić - z niecierpliwością czekam na więcej. Co sprawia, że po e01s03 "Gry o Tron" jestem tak entuzjastyczny?
REKLAMA
Zanim zdradzę co nieco o tym pierwszym odcinku nowego sezonu, przyznam się bez bicia: jestem wielkim fanem serialu i gry planszowej. Niewątpliwie większą sympatią darzę grę, niż serial, a książki nie czytałem w ogóle - byłem jednym z tych pechowców, którzy sięgnęli po przetłumaczoną wersję, o której fani serii dość zgodnie mówią: gniot.
Mimo to, serial, gdy tylko się pojawił, zacząłem oglądać - właśnie ze względu na ogromną sympatię dla planszowej "GoT". Pierwszy sezon w zasadzie wchłonąłem i byłem zachwycony. Z drugim było gorzej, choć wciąż z niecierpliwością wyczekiwałem kolejnych odcinków.
Teraz zaś, dzięki uprzejmości HBO Polska, które zorganizowało przedpremierowy pokaz pierwszego odcinka 3. sezonu "GoT", poznałem chociaż rąbek tajemnicy - kilka dni przed wszystkimi. Warto bowiem zaznaczyć, że pierwszy odcinek nowego sezonu zostanie wyemitowany w HBO już 1 kwietnia i nie będzie kodowany - to znaczy, że mogą go obejrzeć wszyscy, nie tylko abonenci HBO. Tego samego dnia epizod trafi do HBO Go.
Co nas czeka?
Nie przedłużając więc, jaki jest ten odcinek i czego można się spodziewać po 3. sezonie? UWAGA - tekst może zawierać drobne spoilery, chociaż nie podaję żadnych konkretów, tak, by nie psuć nikomu zabawy.
Nie przedłużając więc, jaki jest ten odcinek i czego można się spodziewać po 3. sezonie? UWAGA - tekst może zawierać drobne spoilery, chociaż nie podaję żadnych konkretów, tak, by nie psuć nikomu zabawy.
Przede wszystkim to, co mnie ucieszyło, to fakt, że już w 1. odcinku poruszone zostały chyba wszystkie najważniejsze wątki fabularne, z wyjątkiem dwóch czy trzech, ale nie
zdradzę których. Co więcej - we wszystkich można spodziewać się epickich wręcz intryg i wydarzeń. W pierwszym odcinku trzęsienia ziemi nie ma, przynajmniej jeśli chodzi o pojedyncze wydarzenia, ale fabuła rozkręca się z minuty na minutę. Niezależnie więc od tego, któremu rodowi kibicujemy, o losach każdego trochę się dowiemy.
Fabularnie to świetny powrót - po obejrzeniu czuję zarówno satysfakcję, jak i lekki niedosyt, czyli idealne serialowe proporcje. Odcinek skończył się w takim momencie, że z sali dało się słyszeć pytania: "Jak to, już koniec?!". Wszyscy bowiem chcieliśmy dowiedzieć się, jakiego wyboru, w dość istotnej kwestii, dokona Danaerys Zrodzona z Burzy.
Karzeł w formie
Dla niewtajemniczonych lub tych, którzy drugiego sezonu już nie pamiętają: w krainie Westeros, po śmierci króla Roberta Baratheona, rozpoczyna się walka o Żelazny Tron. Kto na nim zasiądzie, ten zawładnie całym Westeros. Tuż po śmierci Baratheona zajmuje go ród Lannisterów, który musi odpierać ataki pozostałych rodzin: właśnie Baratheonów (których reprezentuje brat zmarłego króla Stannis) i Starków - którzy popadli w konflikt z Lannisterami w 1 sezonie serialu. Na samym tronie zasiada Joffrey Lannister, skłonny do sadyzmu nastolatka, któremu jeszcze w 2 sezonie doradzał Tyrion Lannister - inteligentny i wyrachowany karzeł, który ze względu na swój wygląd został poddany w rodzinie ostracyzmowi. Z piedestału chcą zepchnąć Joffreya - jak i całą rodzinę Lannisterów - Starkowie. Niejako pobocznie zaś, ale z związku z główną fabułą, toczy się zaś wątek Daenerys Targaryen, córki jednego z ostatnich króli Westeros. Jej ojciec został zamordowany, ona sama musiała opuścić krainę i teraz, mając trzy smoki - nie widziane w Siedmiu Królestwach od bardzo dawna - ma zamiar odebrać to, co jej się należy.
Dla niewtajemniczonych lub tych, którzy drugiego sezonu już nie pamiętają: w krainie Westeros, po śmierci króla Roberta Baratheona, rozpoczyna się walka o Żelazny Tron. Kto na nim zasiądzie, ten zawładnie całym Westeros. Tuż po śmierci Baratheona zajmuje go ród Lannisterów, który musi odpierać ataki pozostałych rodzin: właśnie Baratheonów (których reprezentuje brat zmarłego króla Stannis) i Starków - którzy popadli w konflikt z Lannisterami w 1 sezonie serialu. Na samym tronie zasiada Joffrey Lannister, skłonny do sadyzmu nastolatka, któremu jeszcze w 2 sezonie doradzał Tyrion Lannister - inteligentny i wyrachowany karzeł, który ze względu na swój wygląd został poddany w rodzinie ostracyzmowi. Z piedestału chcą zepchnąć Joffreya - jak i całą rodzinę Lannisterów - Starkowie. Niejako pobocznie zaś, ale z związku z główną fabułą, toczy się zaś wątek Daenerys Targaryen, córki jednego z ostatnich króli Westeros. Jej ojciec został zamordowany, ona sama musiała opuścić krainę i teraz, mając trzy smoki - nie widziane w Siedmiu Królestwach od bardzo dawna - ma zamiar odebrać to, co jej się należy.
Druga ważna rzecz: humor się nie stępił, "Gra o Tron" nadal naszpikowana jest świetnymi gagami. Dialogi, jak zwykle, stoją na bardzo wysokim poziomie, a rozmowy Tyriona Lannistera z sir Bronnem wywoływały śmiech na sali. Tyrion, zresztą, jest znowu w znakomitej formie i ponownie jego postać to jeden z najmocniejszych punktów serialu. Choć trzeba przyznać, że i Joffrey zaczyna pokazywać pazury i chociaż jego wątek był dla mnie do tej pory jednym z nudniejszych, bo dość przewidywalnych i mało rozbudowanych, to ewidentnie w trzecim sezonie możemy spodziewać się Joffreyu znacznie więcej.
Również Jon Snow wreszcie zaczął być ciekawszy, niż do tej pory. Fani serii zapewne domyślają się, co się z nim stanie, więc na tym poprzestanę. Wątek tej postaci też nabiera rozpędu i tylko czekam, co dalej wydarzy się z bękartem Neda Starka.
Może ktoś nowy?
Pozostałe wątki są w normie, czytaj: na wysokim poziomie. Widać, że twórcy nie zwolnili tempa, a wręcz przeciwnie - najwyraźniej HBO zauważyło, że drugi sezon był dość letni, w porównaniu z pierwszym, i teraz dostaniemy naprawdę smakowitą rozrywkę. Nad samym wykonaniem nie ma się co rozwodzić, w końcu HBO to marka sama w sobie, ale dla porządku: smoki są jeszcze bardziej smocze, ujęcia i kadry wciąż zachwycają, a aktorzy nawet na sekundę nie pozwalają wybić się z klimatu Westeros. Ba, jest nawet nadzieja, że kilka postaci epizodycznych, które osobiście polubiłem, pojawi się częściej, niż w poprzednich sezonach.
Pozostałe wątki są w normie, czytaj: na wysokim poziomie. Widać, że twórcy nie zwolnili tempa, a wręcz przeciwnie - najwyraźniej HBO zauważyło, że drugi sezon był dość letni, w porównaniu z pierwszym, i teraz dostaniemy naprawdę smakowitą rozrywkę. Nad samym wykonaniem nie ma się co rozwodzić, w końcu HBO to marka sama w sobie, ale dla porządku: smoki są jeszcze bardziej smocze, ujęcia i kadry wciąż zachwycają, a aktorzy nawet na sekundę nie pozwalają wybić się z klimatu Westeros. Ba, jest nawet nadzieja, że kilka postaci epizodycznych, które osobiście polubiłem, pojawi się częściej, niż w poprzednich sezonach.
Warto przy tym wspomnieć, że HBO zadbało o odpowiednią oprawę wydarzenia. Pokaz odbył się w dużej sali w Multikinie w Złotych Tarasach, a HBO Polska specjalnie dla swoich gości zamówiło u kowala replikę miecza Neda Starka - która na żywo robiła niezłe wrażenie.
Brawa dla HBO Polska
Tym jednak, co najbardziej mnie zaskoczyło w organizacji, były... gifty dawane po wyjściu z imprezy. Zazwyczaj są to kompletnie zbędne, stricte reklamowe gadżety, których głównym zadaniem jest eksponowanie logo sponsorów. HBO poszło o poziom wyżej i jako gifty dawało... kieliszki z Westeros, widoczne poniżej. Wielkie brawa zarówno za pomysł, jak i wykonanie.
Mój udział w przedpremierowym pokazie miał tylko jedną wadę: na drugi odcinek trzeciego sezonu "Gry o Tron" będę czekał dłużej, niż wszyscy inni widzowie. A uwierzcie - już nie mogę się doczekać. Wiem, że wszyscy mamy dosyć zimy w Polsce, ale taki tekst wypada zakończyć tylko słowami: przygotujcie się, winter is coming.
