"Delfiny nie stają się rekinami, ale raczej leszczami" – piszą w "Polityce" Mariusz Janicki i Wiesław Władyka, narzekając na to, że nie doczekaliśmy się nowego pokolenia ambitnych i drapieżnych polityków. Dlaczego? Bo wzorem stała się postawa parlamentarzystów typu Adam Hofman i Dariusz Joński – żywych dowodów na to, że bez wazeliny w polityce kariery nie zrobisz.
"Jak to nie spodziewał się pan tej rekomendacji? Przecież sam pan o nią zabiegał. Przez ostatnie dwa tygodnie, gdy tylko wychodziłem z domu, natykałem się pod drzwiami na swojego kota i pana" – w takich słowach Jarosław Kaczyński zwrócił się do rzecznika PiS Adama Hofmana, kiedy ten bez entuzjazmu zareagował na powierzenie mu stanowiska szefa regionalnych struktur. Potem komentowano, że najwidoczniej nawet prezesowi wazelina serwowana przez Hofmana czasem wychodzi uszami, skoro swego zausznika przyrównał do łaszącego się kota...
Los leszcza
Tekst Janickiego i Władyki traktuje właśnie o politykach takich jak Hofman. O "losie delfina", czyli politycznego młodziaka, który stoi parę kroków za liderem i myśli, jakby tu wyskoczyć z cienia. "Nie ma młodych polityków, którzy dzisiaj biliby się o wpływy, a wzorem są raczej przeciętniacy. Nie ma nowego pokolenia dążącego do władzy. Jest za to pokolenie lizusów i potakiwaczy, którzy liczą głównie na szczęście i biologiczne procesy zachodzące u szefów" – twierdzą publicyści.
Stanisław Żelichowski, stary sejmowy wyjadacz, poseł nieprzerwanie od 26 lat, podpisałby się pod tym tekstem obiema rękami. – Młodzi politycy mają tak naprawdę dwie drogi: albo wrzucić do mediów jakąś bulwersującą opinię, albo podlizać się szefowi, który tu i tam go wyśle. Ja nie mam złudzeń, że częściej korzystają z drugiego rozwiązania. Tak było na przykład za rządów Napieralskiego w SLD, kiedy krok w krok chodziła z nim garstka młodych ludzi, tak było za Leppera i tak jest też teraz – mówi w rozmowie z naTemat.
Jak twierdzi, za jego czasów lizusów nie było. Wszyscy startowali z tego samego poziomu, więc trudno powiedzieć, kto i czyim miałby być klakierem: – Wszyscy byliśmy nieznani, zatem łatwo mogliśmy wyróżnić się swoją osobowością. Nie trzeba było łasić się do liderów, a media traktowały nas jednakowo. Dopiero po latach wykształciła się grupa medialnych posłów, a reszta, szczególnie młodych politycznych lizusów, zazdrości.
Rzecznik z wazeliny
Jak można scharakteryzować lizusa? – pytam dr. Rafała Chwedoruka, specjalistę ds. marketingu politycznego z Uniwersytetu Warszawskiego. – Są dwa rodzaje lizusów. Pierwszy to młodzi ludzie, którzy rozpoczynają karierę i identyfikują partię z pracą w korporacji. Gotowi są poświęcić życie prywatne i nagiąć poglądy zgodnie z oczekiwaniami szefa. Drugi typ lizusa to "ranny polityk", który w 100 proc. zależy od lidera partii. Często przyjmuje na siebie role, których nie chce przyjąć ktoś inny.– odpowiada.
Posłowi Żelichowskiemu ten opis najbardziej pasuje do rzeczników partii, na czele z Hofmanem, Dariuszem Jońskim i Pawłem Olszewskim. Pierwszy - 32, dwaj ostatni – 34 lata. – Rzecznikowanie to bardzo trudna praca. Oni świadomie się jej podjęli, licząc na to, że przypodobają się liderowi. Proszę zauważyć, że to skuteczny sposób na zaistnienie. Taki polityk pojawia się w mediach, a jednocześnie zbiera punkty u lidera – podkreśla parlamentarzysta PSL. Tego samego PSL, którego rzecznikiem jest 24-letni Krzysztof Kosiński.
Upudrowany
Nikt nie przebije jednak Hofmana, który dorobił się już nawet własnego fan page'u na Facebooku. Ochrzczono go tam mianem "człowieka z wazeliny". Internauci śmieją się, że aż ocieka pudrem i uwielbieniem dla prezesa Kaczyńskiego.
Tak mówił o nim na łamach naTemat Stefan Niesiołowski z PO: – To smutny przykład lizusostwa i irytującej arogancji. Bezmyślnie powtarza słowa prezesa, nie wykazuje się żadną analizą, refleksją. Zupełnie nie angażuje się w to, co mówi. Moim zdaniem równie dobrze mógłby być w SLD czy Ruchu Palikota i w ten sposób bezmyślnie powtarzać cudze opinie.
– Cechuje go przebojowość, medialna impertynencja, w dobrym znaczeniu tego słowa i ogromna pracowitość. Jeśli go porównać z rzecznikami innych partii, to absolutnie nie odbiega od ich sposobu komunikowania i zachowuje werbalną elegancję – odpowiadał na to jego partyjny kolega Joachim Brudziński.
"Młody? Co on może?"
Michał Kabaciński, najmłodszy poseł w polskim parlamencie (25 lat), mówi w rozmowie z naTemat, że część odpowiedzialności za problem z lizusostwem ponoszą starsi politycy. Według niego młodych traktuje się z przymrużeniem oka, co sprawia, że jedyną drogą awansu staje się bezwzględne posłuszeństwo i oddanie liderowi.
– Często, kiedy wychodzę na mównicę, słyszę: idź ty młodziaku, nie masz nic do powiedzenia. To samo jest przy okazji publicznych wystąpień. Ja się z tym nie zgadzam, bo patrząc na wykształcenie niektórych starszych kolegów, nie mam sobie nic do zarzucenia – zaznacza.
Czy Kabaciński jest lizusem? – Nie miałem takiej sytuacji, w której musiałbym tłumaczyć się za swojego lidera i się z nim nie zgadzać. I myślę, że takiej sytuacji nigdy nie będzie – odpowiada...
Lizusostwo polityczne to konsekwencja całego życia społecznego. Polityka dostosowuje swoje standardy do rynku, a w efekcie zachowania charakterystyczne dla korporacji stają się normą także w polityce.
Michał Kabaciński
poseł Ruchu Palikota
Hofman czy Joński to przykłady takich osób, które zrobią wszystko to, co im liderzy powiedzą. Prawda jest taka, że w klubach PiS, PO, SLD jeśli jesteś młody, a nie jesteś lizusem, to ciebie po prostu nie ma. Bo wszyscy mówią: młody, co on może? Pewnie dostał się do parlamentu na plecach starszego kolegi.