Teleturniej "Jeden z dziesięciu" wystartował dokładnie trzydzieści lat temu. Z tej okazji produkcja udostępniła materiału, z którego dowiadujemy się, jak wyglądał pierwszy odcinek. W historii tego programu nie brakowało również wpadek i śmiesznych momentów. Przypominamy te, które stały się prawdziwymi hitami internetu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Jeden z dziesięciu" jest oparty na brytyjskim formacie "Fifteen to one", który był uznawany za jeden z najtrudniejszych quizów w telewizji. Pierwszy polski odcinek miał premierę 3 czerwca 1994 roku.
Na facebookowym profilu formatu właśnie opublikowano jego fragment. "Zobaczcie, jak to wszystko się zaczęło" – zachęciła internautów produkcja.
"Jeden z dziesięciu" okazał się... strzałem w dziesiątkę, bowiem gromadził przed telewizorami rzeszę widzów i do dziś cieczy się sporym zainteresowaniem.
Formuła jest prosta: jeden prowadzący, dziesięciu uczestników. Pytanie – kilka sekund na odpowiedź. Pierwsza runda – dziesięć osób. Finał – tylko trzy. Liczy się rozległa wiedza z wielu dziedzin. I tylko to, nikt nie pyta uczestników o poruszające historie rodzinne.
Przepisem na sukces okazała się prosta forma, erudycja... oraz prowadzący. Tadeusz Sznuk przez trzy dekady dba o wysoki poziom programu. Widzowie go pokochali, podziwiając jego szyk i elegancję.
Prezentacja uczestników: hitowe momenty
Dodajmy, że kultowy teleturniej jest nagrywany w oddziale Telewizji Polskiej w Lublinie. Tam uczestnicy z całej Polski przyjeżdżają, aby wziąć udział w programie. Oprócz wielu pomyślnych i ciekawych momentów nie brakuje też tych... śmiesznych.
Kilku uczestników zapisało się w historii formatu za sprawą swoich oryginalnych "wizytówek". Na początku każdego odcinka kandydaci do zwycięstwa przedstawią podstawowe informacje o sobie: jak się nazywają, skąd są, ile mają lat, czym się zajmują i jakie mają zainteresowania. Byli też tacy, którzy powiedzieli nieco więcej...
– Moim zainteresowaniem są kino, podróż i żona kolegi Darka – zaprezentował się pan Janusz Będkowski.
Z kolei pan Piotr Kucharczyk wymieniał: – Mam aksolotla, patyczaki, dwa ślimaki, dwa psy, dwa koty i dwa zakola.
Innym razem pan Krystian z Krzeczowa wspomniał o swojej pasji. Jako jeden z ulubionych sportów ekstremalnych wymienił... grę w szachy.
Wpadki w odpowiedziach
Studio, obecność kamer, świadomość nagrań programu telewizyjnego u wielu wywołała stres i choć niektóre pytania były bardzo proste, to dochodziło do... wpadek.
Pewnego razu prowadzący zapytał: – Jak nazywają się pasiaste ssaki z rodziny koniowatych. Na co uczestniczka odpowiedziała: – Stonki. Oczywiście były to... zebry.
W innym odcinku padło: "ile palców ma człowiek". – Dziesięć – odparł krótko uczestnik. Sznuk skomentował jego błąd: – Zaskakująca prostota pytania. Można to było pomylić.
Kolejny uczestnik – pan Maciej – poległ na tym, kim jest gliniarz. – Osoby, która wytwarza... wyroby z gliny – powiedział. Gospodarz ze stoickim spokojem odparł: – Nie, policjant. Zawodnik szybko zrozumiał swój błąd i gdy usłyszał poprawną odpowiedź, nie mógł powstrzymać śmiechu.
Natomiast pan Jacek otrzymał zagadkę z dziedziny botaniki. Nagle zapomniał jednak, jakie są zasady gry i nie odpowiedział. Myślał, że pytanie jest na innego uczestnika. Po tym, jak stracił swoją szansę, domagał się... reklamacji.
Rekord w programie "Jeden z dziesięciu"
Podsumowując całe 30 lat teleturnieju "Jeden z dziesięciu" nie sposób nie wspomnieć o rekordziście. W ubiegłym roku pan Artur Baranowski zostawił w tyle swoich konkurentów. Wszystkie 40 pytań finałowych wziął na siebie i odpowiedział prawidłowo, zdobywając 803 punkty.
Jego historia okazała się bardzo przewrotna. Po wygranej w odcinku trafił do Wielkiego Finału 140. sezonu teleturnieju, ale na niego nie dojechał, bo... zepsuł mu się samochód. Mimo wszystko produkcja nagrała odcinek z 9 graczami, a miejsce Baranowskiego zostało puste. Nawet sam wieloletni prowadzący Tadeusz Sznuk powiedział, że "to wielka szkoda", bo pan Artur miał na swoim koncie niemałe osiągnięcie.
W naTemat jestem dziennikarką i lubię pisać o show-biznesie. O tym, co nowego i zaskakującego dzieje się u polskich i zagranicznych gwiazd. Internetowe dramy, kontrowersyjne wypowiedzi, a także ciekawostki z życia codziennego znanych twarzy – śledzę je wszystkie i informuję o nich w swoich artykułach.