Debata w TVP mogła być szansą na przekonanie niezdecydowanych. Jednak po jej zakończeniu to nie wyborcze slogany, czy błyskotliwe wypowiedzi podbijają sieć. Show podczas programu nagle skradł Stanisław Żółtek, który postanowił na wizji zwrócić się do żony.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się w niedzielę 9 czerwca. Zakończona debata, zamiast przynieść odpowiedzi na to, na kogo głosować, przyniosła wymianę ciosów i uszczypliwości między PiS i KO, a dokładnie między Beatą Szydło i Borysem Budką. To właśnie na tę sytuację wręcz groteskowo zareagował Stanisław Żółtek.
Stanisław Żółtek nagle wypalił do żony. Zostanie królem memów?
Kandydat Polexitu Stanisław Żółtek miał ewidentnie dość wymiany uprzejmości między Beatą Szydło i Borysem Budką. Ci niejednokrotnie uderzali w przeciwników i zarzucali im kłamstwa.
– Między PiS-em i Platformą jest walka, obgryzanie się po łydkach. Nie mówią o Unii, o czym innym, tylko nawzajem obgryzają sobie łydki – sugerował były europoseł, który teraz próbuje wrócić do Brukseli.
W pewnym momencie Żółtek zabierając głos, zamiast do widzów, polityków, czy prowadzących, zwrócił się do żony, Haliny Żółtek. – Mam apel, ale tym razem do mojej małżonki Haliny. W chwili, gdy oni się wypowiadają, wyłącz nagrywanie, bo nie mam ochoty oglądać ich obgryzionych łydek – skwitował.
Do tego momentu debaty odniósł się również chwilę przed godziną 1 w nocy w mediach społecznościowych. Jak się okazało, żona nie zdążyła w porę zareagować na prośbę męża. "Niestety się nagrało" – skwitował Żółtek. Do wpisu dołączył mema, na którym jest jego zdjęcie i cytat "Halina wyłącz nagrywanie".
Burza na zakończenie debaty w TVP. Politycy pokłócili się o język angielski
Po środowej debacie w mediach jeszcze więcej niż o słowach Żółtka mówi się jednak o zakończeniu całego wydarzenia. W ostatnim pytaniu dziennikarki postanowiły bowiem dać politykom szansę, aby ci mogli "zaimponować swoim wyborcom". W jaki sposób? Kandydaci mogli popisać się… znajomością języka angielskiego.
Do wypowiedzi błyskawicznie wyrwał się wówczas Borys Budka. Po angielsku zwrócił się do wyborców, aby ci w niedzielę 9 czerwca poszli do urn. Dodał, że dzięki temu KO może znów pokonać PiS, tak samo jak w październikowych wyborach do Sejmu i Senatu.
Oburzony tym pytaniem był Stanisław Żółtek, a kiedy dziennikarki stwierdziły, że w Parlamencie Europejskim korzysta się z j. angielskiego i francuskiego, głos zabrała Beata Szydło. – Pani redaktor mówiła, że są dwa języki obowiązujące. Wszystkie języki narodowe mają te same prawa – stwierdziła była premier.