15 studentów nie potrafi wspólnie wymienić 16 województw, od kilku lat to norma – powiedział w rozmowie z naTemat znany profesor, a słowa te wywołały prawdziwą burzę. A właściwie dwa burzowe fronty. Dramat – pomstowali jedni. No i co z tego, na co komu taka wiedza, skoro wszystko można sprawdzić w Internecie – argumentowali drudzy. Postanowiłem pójść tym tropem i zadać bardzo ważne pytanie: co właściwie powinien wiedzieć młody polski inteligent z generacji Z i czy na pewno w pakiecie mieszczą się akurat te nieszczęsne województwa.
Reklama.
Reklama.
Takie wspomnienie sprzed lat. Odwiedziłem znanego lekarza (przy czym to on był raczej moim pacjentem, czy też obiektem prowadzonego przeze mnie śledztwa, szumnie zwanego dziennikarskim). Rozmowa jak to rozmowa, w takich okolicznościach pełna fałszywej kurtuazji. Nagle poczułem uderzenie w kolano. Wymierzywszy siarczysty i neurologicznie precyzyjny cios, doktor wbił we mnie wzrok, a następnie rzekł: – Panie Piotrusiu, jako młody polski inteligent powinien pan wiedzieć…
Nie wiem, co było dalej, bo w tym akurat momencie nerwowe zwoje dostarczyły z kończyny do mózgu sygnał bólowy, a wywód doktora skutecznie przyćmiła konstelacja wyświetlających się przed oczami gwiazd. Może i dobrze, dzięki temu ważne pytanie pozostało we mnie do dziś: co młody inteligent, w dodatku polski, wiedzieć powinien?
Nie żebym był inteligentem (jeśli nie liczyć formalnego wykształcenia), ani tym bardziej młodym (już niestety), ale historia ta wróciła do mnie na zasadzie luźnego skojarzenia z bardzo konkretnego powodu właśnie teraz...
Profesor Piotr Szukalski: 15 studentów nie potrafi wspólnie wymienić 16 województw
Popełniłem niedawno w naTemat tekst o pokoleniu Z widzianym z perspektywy wykładowców akademickich. Padło tam trochę słów gorzkich, a nawet ostrych względem dzisiejszych studentów. Posypały się również przykłady, z których jeden wzbudził szczególne emocje.
– 15 studentów nie potrafi wspólnie wymienić 16 województw. Cała grupa nie jest w stanie. Od kilku lat to norma. Jak mam prowadzić zajęcia z demografii regionalnej? Chyba mogę zakładać, że ktoś, kto skończył szkołę średnią, powinien mniej więcej kojarzyć 16 regionów Polski... – tak dokładnie brzmiała wypowiedź profesora Piotra Szukalskiego, wykładowcy Uniwersytetu Łódzkiego z 30-letnim stażem.
Tekst poniósł się w mediach społecznościowych, rozgorzała debata. Dramat, zgroza, nie to, co za naszych czasów, kiedyś to było nie do pomyślenia – to lamentujący i łamiący ręce nad młodą generacją Z. A do czego niby ma służyć znajomość akurat 16 województw, tym bardziej że wszystko jest w sieci – do tej prostej konstatacji można sprowadzić kontrargumentację strony przeciwnej.
Zatem: jak to jest z tymi województwami, w sensie dosłownym, ale też metaforycznym (bo nie chciałbym się nad tą kwestią pochylać zbyt literalnie)? Żeby nie silić się na refleksje, do których osobiście nie jestem uprawniony, postanowiłem zapytać ekspertów. Mądrych ludzi. Przeczytajcie, jak ciekawe argumenty usłyszałem za i przeciw.
Czy trzeba znać 16 województw, żeby dobrze funkcjonować we współczesnym świecie?
Dr Jacek Kucharczyk, socjolog, prezes Fundacji Instytut Spraw Publicznych: – Oczywiście, że powinno się znać 16 województw. Nie jestem tylko pewien, czy zjawisko, o którym mówi profesor Szukalski, jest nowe. Nie prowadzę zajęć na uczelni, ale historie o fatalnym poziomie studentów docierają do mnie od wykładowców co najmniej od lat dziewięćdziesiątych. Słucham czasem na przykład o studentach filozofii, którzy nie kojarzą Thomasa Hobbesa...
Dr Kucharczyk brak podstawowej wiedzy (a do tego typu deficytów zalicza nieznajomość województw) uważa za niebezpieczny. – W tym miejscu pojawia się pytanie o selekcję kandydatów na studia, czy też może brak tej selekcji. Takie braki są bulwersujące w przypadku studentów i nie dziwię się profesorom. Ale są też bulwersujące z mojego punktu widzenia. Oczywiście można wiele rzeczy sprawdzić w Internecie, ale to rodzi ważne pytania w kontekście kompetencji obywatelskich.
Zdaniem eksperta, jako społeczeństwo posiadające istotne luki w wiedzy, jesteśmy słabo przygotowani do podejmowania decyzji, choćby wyborczych. Ale nie tylko. Także tych codziennych, życiowych.
– Nie wystarczy sprawdzić w Internecie, gdzie leży jakieś województwo, gdy słyszymy o kolejnej aferze. Człowiek nie poukłada sobie świata, nie zinterpretuje faktów, jeśli nie ma szerszej wiedzy, której Internet nie zapewnia. Trzeba wiedzieć, jak ten świat jest skonstruowany, żeby być dobrym, przyzwoitym obywatelem – przekonuje dr Jacek Kucharczyk.
Żeby mądrze korzystać z Internetu, trzeba coś wiedzieć
W podobnym tonie wypowiada się profesor Edmund Wittbrodt, inżynier, wykładowca, były minister edukacji narodowej. Również on jest przekonany, że wiedza na temat akurat 16 województw jest w życiu potrzebna, a im bliżej "domu", tym więcej powinno się faktów na temat danego regionu kojarzyć. I żeby była jasność: nie chodzi bynajmniej o bezrefleksyjne wymienianie nazw, lecz także umiejętność scharakteryzowania poszczególnych obszarów.
– Zawsze powtarzam studentom, że szkoła ma nauczyć myślenia. Jest Internet, jest sztuczna inteligencja i można z tego korzystać. Cała rzecz w tym, żeby robić to mądrze. Żeby cały czas być aktywnym, twórczym, analizować, odrzucać to, co jest fałszywe. A przecież nieprawdziwych treści w sieci jest mnóstwo, również AI generuje wiele fikcyjnych treści i obrazów. Wszystko to trzeba umieć ocenić – zaznacza prof. Wittbrodt.
W tym miejscu przychodzi mi na myśl – to już moja refleksja – efekt Dunninga-Krugera. Pod pojęciem tym kryje się jedyny w swoim rodzaju paradoks, błąd poznawczy, którego istotę stanowi skłonność osób nieposiadających wiedzy do przeceniania swoich możliwości, a tych wysoko wykwalifikowanych – do ich zaniżania.
Zjawisko to frapuje głównie psychologów, a skojarzenie jest dość luźne, niemniej wpisuje się w istotę rzeczy. Upraszczając: będąc ignorantami w danej dziedzinie, często nie posiadamy kompetencji nawet do tego, by swojej ignorancji być świadomymi. A co dopiero mówić o interpretacji rzeczywistości.
Prof. Wittbrodt zwraca uwagę na fakt, iż żyjemy w szczególnych czasach. Nie tylko funkcjonujemy w coraz większym stopniu w świecie cyfrowym, ale też jesteśmy w tej nierealnej rzeczywistości poddawani licznym próbom. Takim, jak choćby wojna hybrydowa, w ramach której sieć zatruwana jest przez legiony trolli burzących społeczny spokój. – Żeby to przefiltrować, potrzebne są także inne źródła, potrzebna jest faktyczna komunikacja między ludźmi. I wiedza – zaznacza były szef MEN.
A z drugiej strony, gdyby tak studenci z generacji Z odpytali swoich wykładowców...
Żeby nie było tak jednostronnie. Niezwykle ciekawe stanowisko w tej sprawie prezentuje Janusz Chętkowski, znany w całej Polsce polonista z XXI LO w Łodzi, autor poczytnego "Belfer Bloga" na platformie "Polityki". To człowiek – taka osobista dygresja – którego szczególnie cenię, jako że w klasie maturalnej postawił mi na koniec semestru ocenę niedostateczną, czym wywołał we mnie zamierzony wstrząs, a w dodatku uświadomił, jak wiele nauki w życiu jeszcze mnie czeka, żebym nie musiał się wstydzić za wypowiadane i wypisywane słowa.
Taką oto historię wspomina Janusz Chętkowski ze swojej młodości, przeczytajcie uważnie, bo daje do myślenia...
– W czasie moich studiów na polonistyce doktor Tomasz Bocheński zrobił kartkówkę, pytając o szereg pojęć z zakresu muzyki, malarstwa, krytyki literatury i innych dziedzin, które osoba aspirująca do miana inteligenta powinna ogarniać. "Na poziomie" odpowiedział zaledwie jeden człowiek, dziś jest on chyba profesorem na uczelni – opowiada Chętkowski, dodając, że dla niego doświadczenie to było o tyle inspirujące, że zaczął się dzięki niemu interesować również jazzem, a nie tylko rockiem, jak miało to miejsce wcześniej.
– Mieliśmy wtedy wrażenie, że doktor Bocheński szuka wśród nas człowieka na swoim poziomie, młodszego partnera, z którym mógłby rozmawiać. I myślę, że dziś profesor Szukalski mówiący o 16 województwach szuka partnerów dla siebie, wyznaczając płaszczyznę porozumienia w postaci znajomości elementów administracji państwa polskiego, jako swego rodzaju elementarza – mówi Janusz Chętkowski.
Nauczyciel zaznacza nieco metaforycznie, acz wielce wymownie: – Pamiętajmy jednak: oprócz jazzu jest też rock i inne style muzyczne. Istnieje też inna wiedza.
Uczniowie zrobili sprawdzian nauczycielom. Najlepiej wypadł... pan od WF
W komentarzach do mojego tekstu sprzed 2 tygodni wiele osób podkreślało, że kadra akademicka, stawiając określone wymagania przed studentami, sama nie poradziłaby sobie z pytaniami zadanymi przez młodszą generację. Jest to zresztą stały argument, jak bumerang wracający od dłuższego czasu w ogólnonarodowej debacie na temat różnic pokoleniowych.
– Podejrzewam, że w drugą stronę, gdyby zrobić sprawdzian akademikom, a zadania ułożyliby studenci, odnosząc się do tego, czym żyją, wyniki mogłyby być podobne. Kadra mogłaby się zebrać i wspólnym wysiłkiem nie dałaby rady odpowiedzieć na 80 procent pytań – uważa Janusz Chętkowski.
Żeby nie być gołosłownym, polonista przywołuje eksperyment, w którym wzięli udział nauczyciele. – Samorząd szkolny robił nam klasówki, a my odpowiadaliśmy. I okazało się, że najlepszym nauczycielem wśród nas był pan od WF. Warto w takich doświadczeniach uczestniczyć, bo one uczą pokory.
O tym mówił nam już 2 tygodnie temu prof. Piotr Szukalski, wspominała też doktor Alina Landowska z warszawskiego Uniwersytetu SWPS, w podobnym tonie wypowiada się dziś również Janusz Chętkowski. Faktem jest, że aspiracje i zakres wiedzy pokolenia Z rozmywają się w coraz większym stopniu z wyobrażeniami kadry akademickiej odnośnie do tego, co powinna sobą reprezentować młoda inteligencja. Wygląda na to, że niezbędna jest w związku z tym gruntowna reforma systemu edukacji wyższej.
– W takiej sytuacji albo akademicy powinni się zmienić, albo kandydaci do studiowania powinni wziąć mocniej pod uwagę stawiane wymagania. Bo dłużej tak się nie da współpracować, bo będzie narastać pogarda wykładowców, a także wyobcowanie studentów względem uczelni, na zasadzie: wziąć dyplom i szybko się pożegnać – zaznacza Janusz Chętkowski.
Humaniści burzą się o 16 województw. Biolog zapyta: a co wy wiecie o pantofelku?
No dobrze. Wiecie, czym jest pantofelek? Z tego, co pamiętam, to wiedza chyba na poziomie piątej klasy szkoły podstawowej, przynajmniej kiedyś. Przy czym bez bicia przyznaję – nie mam pojęcia, czym to stworzenie jest i dlaczego zajmuje (czy też zajmowało) tak istotne miejsce w polskim systemie edukacji. Że to orzęstek z podgromady równorzęsych? No może... W każdym razie ów pantofelek często przywoływany jest jako symbol oderwania polskiej szkoły od życia. Czy słusznie?
– Gdy na to patrzę jako socjolog polityki, brak elementarnej wiedzy o społeczeństwie jednak bardziej mnie porusza. Akurat wiedza na temat pantofelka jest przykładem wiedzy, którą można bez większego uszczerbku doprecyzować, sprawdzając w Internecie. Ale z drugiej strony, nie przeczę, że są duże obszary wiedzy z dziedziny biologii, zdrowia czy ciała człowieka, które warto byłoby posiadać w głowie – mówi Jacek Kucharczyk.
QUIZ: Co pamiętasz z podstawówki?
Jednocześnie szef Instytutu Spraw Publicznych stawia istotne pytanie o szczegółowość przekazywanej w szkole wiedzy. I wskazuje na szczególny paradoks polegający na tym, że system kładący tak ogromny nacisk na przyswajanie informacji, generuje absolwentów nieumiejących na studiach odpowiedzieć na proste, wydawałoby się, pytania. Jak choćby o te nieszczęsne województwa.
– Choć do głów młodzieży wtłaczane są ogromne ilości faktów, wciąż nie ma odpowiedniej ich selekcji, nie ma hierarchii, właściwie nie wiadomo, co jest ważne, a co jest drugorzędne i do sprawdzenia w Internecie – przekonuje Kucharczyk.
I o czym my właściwie mówimy, jeśli 70 procent z nas nie rozumie, co czyta...
Ze studiów na łódzkiej socjologii zapamiętałem zajęcia, podczas których prowadzący je doktor przedstawił szokujące dla nas dane: kilkadziesiąt procent społeczeństwa nie rozumie treści telewizyjnych wiadomości. Chyba było to 70 (!) procent, nie chcę przestrzelić... Mowa była akurat o tzw. kodzie rozwiniętym oraz ograniczonym. Pojęcia te odnoszą się do kompetencji językowych, ale w pewnej mierze korelują również z poziomem posiadanej wiedzy.
Kilka lat temu portal Librus zaktualizował moją doświadczenie w tej dziedzinie, prezentując wyniki badań PISA i OECD, z których wynikało, że co szósty polski magister jest analfabetą funkcjonalnym. Czyli nie rozumie przekazów pisanych, nawet jeśli sprawnie łączy litery w słowa, a słowa w zdania.
Jeśli chodzi zaś o całą populację, okazało się, że tego, co czyta, nie kuma 40 procent Polaków, a kolejnych 30 procent czai jedynie w niewielkim stopniu, mając problem z rozszyfrowaniem rozkładu jazdy, mapy pogodowej, czy instrukcji obsługi sprzętu AGD. Nie mówiąc już o poważniejszych wyzwaniach...
Żeby formułować opinie na temat tego, co się dzieje wokół nas, jakieś wiadomości w głowie jednak są potrzebne.
Dr Jacek Kucharczyk
Prezes Fundacji Instytut Spraw Publicznych
Żeby potrafić odrzucić to co fałszywe, trzeba mieć szerokie spojrzenie na świat
Prof.Edmund Wittbrodt
były minister edukacji narodow
Nie chodzi o to, żeby każdy z zamkniętymi oczami wymieniał na komendę 16 województw, ale jeśli 15 studentów nie potrafi tego zrobić wspólnymi siłami, to jest już jakiś problem.
Dr Jacek Kucharczyk
Prezes Fundacji Instytut Spraw Publicznych
Jeśli wynaleziono drabinę, nie możemy uczyć ludzi chodzić po drzewach. Bo od tego jest właśnie we współczesnym świecie drabina. Na tej samej zasadzie nie można wymagać, żeby pokolenie, dla którego Internet jest na wyciągnięcie ręki, uczyło się na pamięć faktów, tak jak robiły to wcześniejsze generacje, które tego Internetu nie miały. Pozostaje natomiast otwarte pytanie: czym zapełnić umysły w zamian...
Janusz Chętkowski
Polonista z XXI LO w Łodzi
Sonda
Tylko szczerze. Ile województw jesteś w stanie wymienić z pamięci?