Przez 24 lata ani rodzina, ani policja nie przybliżyły się do rozwikłania tajemnicy zaginięcia Michała Karasia z miejscowości Bieliniec na Podkarpaciu. Kilka tygodni temu nastąpił przełom. Brat zaginionego znalazł na grobie mamy tajemniczą kartkę, która może wyjaśnić tajemnicę. Prokuratura ujawnia jej zawartość.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Michał Karaś zaginął 19 sierpnia 2000 roku. To była sobota, koniec wakacji. Od września miał rozpocząć II klasę w technikum. Tego dnia wsiedli z kolegami na rowery i pojechali na dyskotekę do oddalonej o 4 kilometry wsi Bieliny. Oni wrócili, on nie. Miał wtedy 16 lat.
"Prokuratura przesłuchała już kilkudziesięciu świadków, w tym rodzeństwo i kolegów, z którymi Michał bawił się w nocy z 19 na 20 sierpnia 2000 w dyskotece w Bielinach" – podawał niedawno TVN. Wiele to nie dało.
Przełom nastąpił kilka tygodni temu, w ostatnich dniach maja. Jak podaje TVN24, brat Michała Karasia w Dzień Matki znalazł na grobie mamy kartkę. Była pod zniczem, złożona na czworo.
– Na kartce ktoś niebieskim długopisem napisał imię "Michał", a obok imię i nazwisko innego mężczyzny i nazwę miejscowości – przekazał mężczyzna.
Powiedział też, że był na cmentarzu 15 maja, w dzień imienin mamy, i wtedy kartki nie było. Teraz poznaliśmy kolejną odsłonę tej zagadki.
– Ustaliliśmy, że osoba wymieniona na kartce istnieje i będą wykonywane z nią dalsze czynności, aby ustalić, czy ma jakiś związek ze sprawą. Zabezpieczona kartka została przekazana do badań kryminalistycznych. Chodzi o sprawdzenie, czy są na niej jakieś odciski palców i ślady biologiczne, pozwalające zidentyfikować osobę, która tę notatkę zostawiła. To również może być ważnym elementem. Na tym etapie to wszystko, co możemy powiedzieć – powiedział "Faktowi" rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu Andrzej Dubiel.
"Policja zupełnie z tym nie ruszyła"
Starsza siostra Michała wraz z drugim bratem dopiero we wrześniu 2023 roku złożyli do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Dlaczego dopiero teraz, po tylu latach?
– Cały czas ufałam i wierzyłam, że gdy w 2000 roku zgłosiliśmy zaginięcie Michała, to coś się dzieje. Że policja tym się zajmuje. A policja zupełnie z tym nie ruszyła. Nie pomogli nam. Zwykły Kowalski dokładnie nie wie, jak w tym wszystkim ma się poruszać. Jeśli policja uznała, że już nic nie jest w stanie zrobić, powinna nam powiedzieć: Jeżeli chcecie dalej drążyć temat, to zawiadomcie prokuraturę. A my nie wiedzieliśmy, że to powinno wyjść od nas. Że to powinna być moja inicjatywa, żeby coś dalej się działo – mówi.
Gdy zawiadomili prokuraturę, sprawa tajemniczego zaginięcia 16-latka odżyła w mediach. Coś się ruszyło.
– Szukaliśmy Michała wszędzie. A teraz byli u nas panowie z Archiwum X. I dowiedzieliśmy się od nich, że naprzeciwko klubu, w którym był Michał, była zlewnia mleka. I tam był zbiornik wodny i studzienki, które teraz są zasypane. Nie sprawdzaliśmy ich. Nigdy o nich nie wiedzieliśmy – mówi.
– Nawet wczoraj wieczorem miałam telefon z policji z takimi pytaniami, jakich nikt wcześniej nam nie zadawał. Pytali nawet o szkołę podstawową Michała. Nigdy wcześniej nie było takiego pytania – dodaje w zeszłorocznej rozmowie z naTemat.pl.