nt_logo

Polscy komentatorzy sportowi "za dużo gadają"? Problem leży gdzie indziej

Marek Deryło

20 czerwca 2024, 17:48 · 3 minuty czytania
Przez awarię strony TVP Sport jeden z nadwiślańskich ekspertów nie mógł oglądać meczu Polska – Holandia z komentarzem języku ojczystym. Po spotkaniu napisał: "Miałem okazję zapoznać się z komentarzami w kilku innych wersjach językowych. Jestem w szoku, jak mało zagraniczni komentatorzy mówią. Jestem w szoku, jak przyjemnie się tego słucha".


Polscy komentatorzy sportowi "za dużo gadają"? Problem leży gdzie indziej

Marek Deryło
20 czerwca 2024, 17:48 • 1 minuta czytania
Przez awarię strony TVP Sport jeden z nadwiślańskich ekspertów nie mógł oglądać meczu Polska – Holandia z komentarzem języku ojczystym. Po spotkaniu napisał: "Miałem okazję zapoznać się z komentarzami w kilku innych wersjach językowych. Jestem w szoku, jak mało zagraniczni komentatorzy mówią. Jestem w szoku, jak przyjemnie się tego słucha".
Mateusz Borek, jeden z najlepszych polskich komentatorów sportowych. Zaprzeczenie tezy, iż "komentator nie powinien dużo mówić". Fot. Fotokibit/East News

To słowa Andrzeja Gomołyska, specjalisty od futbolowej taktyki. Sam temat oczywiście nie jest nowy. Nad tym, czy polscy komentatorzy rzeczywiście mówią zdecydowanie zbyt dużo podczas transmisji, sportowy polski światek zastanawia się od dawna.


Dominującą narracją jest ta, w którą wpisały się słowa Gomołyska. Że komentatorzy mówią zdecydowanie za dużo, że trajkoczą, pytlują przez 90 minut bez przerwy. I że często aż trudno oglądać.

Na poparcie tej tezy – że powinni mówić mniej – można przytoczyć kilka pysznych anegdot.

Komentatorzy sportowi w anegdotach

Zdzisław Ambroziak – były wielki siatkarz, a później wspaniały dziennikarz oraz komentator – swoich kolegów komentatorów miał prosić, by pozbyli się lęku, że jeśli na chwilę zamilkną, to stracą pracę.

Legendarny komentator Formuły 1 Murray Walker opowiadał kiedyś barwnie o swoich początkach w telewizji (wcześniej komentował w radiu). Mówił, że komentując w tv, w pierwszych miesiącach co chwilę słyszał w słuchawce przeciągłe: "Murray, pauuuuza. Pauuuza, Murray".

Z kolei Larry Merchant, niepodrabialny dziennikarz zajmujący się boksem, do telewizji przyszedł z prasy. I opowiadał , że po jakimś czasie rozgryzł, na czym rzecz polega.

Istotę telewizji rozbił sobie na dwa słowa: "show" ("pokaż") i "tell" ("opowiedz"). Telewizja ma coś pokazać i o tym czymś opowiedzieć. Ale – i to jest istota wywodu Merchanta – "jeśli składowa show jest wystarczająco dobra, to ty zjeżdżaj z drogi". Innymi słowy: to ty, komentatorze, się zamknij.

Wszystko wygląda bardzo przekonująco, ale...

Euro 2024. Jak uwodzi Mateusz Borek

Komentator TVP Mateusz Borek mówi podczas transmisji bardzo dużo. Daje przeróżne, zaskakujące dygresje i anegdoty, które pamiętać może tylko fanatyk sportu.

Gada jak szalony, a my... słuchamy i chcemy jeszcze, chcemy, żeby mecz się nie kończył. Borek przenosi nas na stadion i naprawdę czujemy, że bierzemy udział w wielkim widowisku, w spektaklu.

Komentował mecz Austria – Francja w poniedziałek. Jako kibic reprezentacji Polski powinienem teoretycznie oglądać z niepokojem, bo dwaj najbliżsi rywale Biało–Czerwonych pokazywali dużą siłę. Ale oglądałem z zachwytem, ponieważ Borek – dużo gadając! – komentował w taki sposób, że miało się wrażenie, iż ludzkość niczego lepszego od piłki nożnej nie wymyśliła.

Przypominałem sobie słowa Pierre'a de Coubertina, ojca nowożytnej olimpiady, który mówił o cudownej "bezinteresowności" sportu.

"Bezinteresowności", bo rzeczywiście tak naprawdę to, czy wygra drużyna X, niczego praktycznego nam nie przynosi. A jednak może nas to pochłonąć całkowicie i każdy detal meczu będzie istotny, będzie mógł przyspieszyć bicie serca.

Słuchając Borka, ma się właśnie wrażenie, że tylko o piłce warto czytać, o niej oglądać programy.

Komentatorzy sportowi i słowo–klucz w dyskusji

Wróćmy do sedna sprawy – widzimy, iż można być gadułą za mikrofonem i jednocześnie być wspaniałym komentatorem (Borek nie jest jedynym przykładem).

Może rozwiązanie problemu postawionego w tytule – "Czy polscy komentatorzy za dużo gadają?" – jest następujące. Nie chodzi o to, jak dużo dany komentator mówi w czasie meczu, tylko czy jest w tym naturalny i autentyczny. Jeśli jest, to niech niczego zmienia. Autentycznością "kupuje" widzów.

Jeśli jednak w czasie transmisji nie jest "sobą", jeśli tylko "czuje obowiązek", by nieustannie mówić ("bo tak rzekomo trzeba"), to mamy problem. Jeżeli po każdym golu musi krzyczeć, symulując swoją ekscytację, to całość wygląda źle. Widz to wyczuwa i bywa zirytowany.

Taki komentator chyba powinien zmienić styl na bardziej oszczędny – i po zmianie wciąż może być doskonałym komentatorem. Nie każda sytuacja podbramkowa musi dla każdego być porywającym przeżyciem.

Na szczęście podczas Euro 2024 w TVP komentatorów często "symulujących" ekscytację raczej nie słyszymy – można ich usłyszeć, oglądając mecze lig zagranicznych w różnych polskich telewizjach.

Czytaj także: https://natemat.pl/559478,kontuzje-polskich-pilkarzy-borek-mowi-o-prawdopodobnej-przyczynie