Zgaduj zgadula: co może się śnić Aleksandrowi Łukaszence? Podbój ziem nadwiślańskich? Nowe rakiety od Putina? Władza po wsze czasy? A gdzież tam. Białoruski prezydent w sennych marzeniach delektuje się... krowami. I aż trudno uwierzyć, co tym krowom robi.
Reklama.
Reklama.
Prezydent Aleksander Łukaszenka udał się z gospodarską wizytą do kompleksu mleczarskiego w powiecie dzierżyńskim nieopodal Mińska. Tam, jak donosi korespondent Białoruskiej Agencji Telegraficznej (BelTA), po raz kolejny potwierdził swoją opinię, że praca w rolnictwie jest najlepszym z istniejących zajęć. Rozwodząc się nad jej urokami, zdradził przy okazji treść swoich marzeń sennych.
– Nie ma lepszej pracy. Pamiętajcie, przeszedłem przez to wszystko. Teraz po nocach śnią mi się ludzie, z którymi pracowałem. Śnią mi się krowy. W nocy je doję… Żadna prezydentura – powiedział Łukaszenka, cytowany przez BelTA, po czym podkreślił, że rolnictwo, to "żywi ludzie, żywe bydło, żywe rośliny i wynik co roku".
Jak podaje białoruska agencja, dyrektor rolniczego kompleksu Jurij Klimasz przytaknął w tym momencie głowie państwa, mówiąc: – Musimy tym żyć, a nie po prostu chodzić do pracy.
Łukaszenka zachwala kompleksy mleczarskie. Bo duże i tanie
Białoruski przywódca w czasie swojej wizyty zachwalał też ogólną ideę budowania kompleksów mleczarskich, które mają być powielane w całym kraju. Podkreślił, że koszty ich budowy są relatywnie niskie. A do tego mają one.. dobrą architekturę.
Łukaszence do gustu przypadło też mleko z masowej produkcji. Jego zdaniem, jest ono najwyższej jakości. Dlatego właśnie "z małych gospodarstw należy przejść do tych kompleksów”.
Łukaszence krowy chodzą po głowie od dawna
Choć dla osób niewtajemniczonych mleczne snyŁukaszenki mogą być pewnym zaskoczeniem, dla znawców jego biografii już takim nie są.
– Krowa jest świętym zwierzęciem. Jeśli mówimy o emocjach, to powinniśmy nawet zbudować pomnik tego zwierzęcia – powiedział Łukaszenka, cytowany przez Biełsat, podczas wizyty w obwodzie grodzieńskim w roku 2012.
Dwa lata wcześniej materiał poświęcony tej jedynej w swoim rodzaju pasji opublikował na swojej stronie internetowej Newsweek. Była ku temu poważna okazja, prezydent wyznał bowiem, że sam posiada krowę.
– Jestem zagorzałym zwolennikiem rozwijania prywatnych gospodarstw przydomowych. Nie tylko jako prezydent, ale i osobiście. Mam krowę. To jest potrzeba duszy, bo ziemia uszlachetnia człowieka, a bydło tym bardziej – mówił wtedy Łukaszenka.
Satrapa wyjaśnił , że krowa w jego rozumieniu jest "duszą rodziny", a jeśli dziecko od najmłodszych lata krząta się przy trzodzie, wyrasta z niego zupełni inny człowiek.
W tym miejscu warto przypomnieć, że wedle nieoficjalnych biografii białoruskiego prezydenta, jego matka miała być dojarką krów. On sam, przed objęciem państwowych zaszczytów był kierownikiem jednego z sowchozów. Kiedy zaś został już prezydentem, jego żona Galina nie opuściła wsi. Niedługo potem media na całym świecie obiegły zdjęcia pierwszej damy dojącej krowę.