39-letnia Natalia z Gortatowa pod Poznaniem, do której zabójstwa przyznał się mąż, miała przed śmiercią fatalne przeczucia. Jak ujawniają media, kobieta spisała testament. Dodała do niego bardzo ważną wskazówkę dla śledczych, na wypadek gdyby coś jej się stało.
Reklama.
Reklama.
Ta zbrodnia wstrząsnęła Polską. 39-letnia Natalia zaginęła w połowie miesiąca. 18 czerwca policjanci ze specjalnej grupy poszukiwawczej znaleźli jej ciało w kompleksie leśnym na przedmieściach Poznania. Funkcjonariusze szybko zatrzymali męża ofiary. Usłyszał on zarzut zabójstwa. Przyznał się do winy.
W zeznaniach mężczyzna miał powiedzieć, że żona wróciła późno do domu, po czym w kuchni doszło do kłótni. Uderzył kobietę w twarz i zacisnął ręce wokół jej szyi. Potem wywiózł jej ciało do lasu, pozorując napaść.
Tło tej zbrodni stanowi burzliwa historia rodzinna. Media podawały, że już wcześniej, że Natalia chciała sprzedać ich wspólny dom, a także rozwieść się z mężem. Spotykała się z kimś innym.
Natalia uważała, że może być podtruwana. Zostawiła testament i wskazówkę
Teraz poznańska "Gazeta Wyborcza" ze szczegółami opisała poszukiwania kobiety, a także zrekonstruowała wydarzenia poprzedzające dramat. Z tekstu dowiadujemy się, że funkcjonariusze z komendy wojewódzkiej szybko dotarli do mężczyzny, którego Nataliapoznała przez aplikację randkową.
Nowy partner Natalii był przekonany, że skrzywdził ją mąż. "Opowiadała mu, że się boi, ale nie na tyle, by zgłosić to policji. W ostatnim czasie skarżyła się też na złe samopoczucie. Podejrzewała, że mąż ją podtruwa, ale nie miała dowodów" – czytamy w GW.
Kolejne sensacyjne ustalenia dotyczą testamentu, który miała spisać 39-latka. Powiedziała o tym dziennikarzom koleżanka zamordowanej, która pracowała z nią w jednym z poznańskich biurowców. Kobieta stwierdziła, że przed śmiercią Natalia zostawiła w pracy kopertę, a w niej niej testament, w którym pomija męża i cały majątek zapisuje 10-letniemu synowi.
"Do testamentu dołączyła kartkę: jeśli coś jej się stanie, podejrzewać należy męża. Nie chciała, by znalazł kopertę" – podaje GW.
Mąż ofiary od początku zachowywał się dziwnie. Od początku był w kręgu podejrzeń
W tej sprawie od samego początku pełno było mrocznych podejrzeń. Na dzień przed odnalezieniem Natalii, jej siostra przekonywała na łamach "Faktu", że "na pewno nie zniknęła z własnej woli". Dodała, że wiadomość, którą dostała od niej w dniu zaginięcia, była "nie w jej stylu". – To nie była jej odpowiedź. Mogłaby tak odpisać, gdyby zasypiała albo z jakiegoś powodu nie była w stanie normalnie pisać – stwierdziła kobieta.
Nowy partner Natalii został szybko wykluczony z kręgu podejrzeń. Te niemal od samego początku były nakierowane na męża ofiary, który według śledczych zachowywał się nietypowo. Śledczy zaczęli analizować nagrania z różnych kamer, aż w końcu znaleźli to, czego szukali.
Adam (mąż) "twierdził, że w nocy z piątku na sobotę spał i nie opuszczał domu, tymczasem po godz. 2 jedna z kamer nagrała biało-czarną toyotę" – czytamy w GW. Auto zostało uwiecznione też na innych nagraniach. Po czterech dniach policjanci mieli już być przekonani, że to mężczyzna stoi za zniknięciem i prawdopodobnym zabójstwem żony. W tym momencie pozostawało już tylko znaleźć ciało...
Zamordowana kobieta osierociła 10-letniego syna. – Natalia była cudowną osobą, nic nie można było jej zarzucić. Bardzo kochała swojego synka. Opiekowała się nim. Dla nas, sąsiadów, to była przykładna rodzina – powiedzieli dziennikarzowi Wirtualnej Polski sąsiedzi.