Równie kuriozalny, co dramatyczny finał mają wakacje w Egipcie, na które wybrała się grupa polskich turystów. Do ojczyzny powinni oni wrócić w ubiegłą sobotę, ale ich samolot miał awarię i mija kolejna doba, a Polacy nadal są na egipskiej ziemi. I żalą się, że po długich godzinach koczowania na lotnisku przez czeskiego przewoźnika Smartwings zostali skierowani do takich hoteli, z których... niektórzy szybko zostali przewiezieni do szpitala.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Egipt będzie jednym z największych hitów tego lata. Polaków do wakacji w kraju faraonów zachęcają fantastyczne warunki, ciekawa historia, gwarancja pogody, ale również ceny.
Polacy utknęli w Egipcie. Z all inclusive próbują wrócić od soboty
– Mieliśmy wylecieć w sobotę wieczorem, ale okazało się, że samolot jest opóźniony. Usłyszeliśmy normalne informacje, więc długo spokojnie czekaliśmy. Kiedy jednak następnego ranka nadal nie było wiadomo, kiedy wylecimy, zaczęły się już nerwy – mówi dziennikarka naTemat.pl Anna Kaczmarek, która znalazła się w grupie pechowców.
Jak relacjonuje nasza redakcyjna koleżanka, akurat jej przewoźnik – czeskie linie lotnicze Smartwings – zapewnił nocleg w pierwszej kolejności, ale na lotnisku zostało wiele osób, które takiego "szczęścia" nie miały. Nawet wielu rodzinom z dziećmi nakazano koczować dalej w hali odlotów.
Zastępczy hotel jak z horroru. Turystka noc spędziła w szpitalu
Kaczmarek oraz towarzyszący jej turyści dość szybko zrozumieli jednak, że i oni nie mają z czego się cieszyć. – Przewoźnik umieścił nas w hotelu tak słabej jakości, że mnie wczoraj ugryzł skorpion i spędziłam noc w szpitalu – mówi dziennikarka.
I podkreśla, że o ile do biur podróży, a nawet polskich służb konsularnych nie można mieć większych zarzutów, to podejście do pasażerów prezentowane przez linie Smartwings jest wręcz bulwersujące.
Potwierdza to pani Marzena, która również jest w grupie od soboty oczekującej na samolot do Polski. – Byliśmy w hotelu Amarina Queen Resort Marsa Alam przez siedem dni. To obiekt bardzo dobry, pięciogwiazdkowy. To były super wakacje, aż do momentu powrotu – żali się turystka z Warszawy.
– Gdy dojechaliśmy na lotnisko, okazało się, że nasz lot rzeczywiście jest opóźniony – już wcześniej otrzymałam bowiem taką informację z Warszawy. I zaczęło się długie zbywanie. Co godzinę podawali inne informacje. Wreszcie po wielu godzinach oczekiwania na lotnisku dali nam jakąś kanapkę i picie i powiedzieli, że to jest śniadanie – opowiada rozmówczyni naTemat.pl.
Kilka kolejnych godzin musiało minąć, aby przewoźnik zarządził przejazd do hoteli. Wrażenia na miejscu? Wyjazd rozpoczęty w renomowanym pięciogwiazdkowcu zakończył się w czymś, co pani Marzena opisuje dwoma słowami: "okropieństwo i brud".
– Gdy tu przyjechaliśmy, pokoje były nieposprzątane. Na recepcji nagle zaczęły się też kłótnie o pokoje. A wszystko dlatego, że ludzie wchodzili do przydzielonych im miejsc i odmawiali zostania tam, bo na przykład tak śmierdziało – wspomina przymusową gościnę w hotelu MG Alexander the Great w Marsa Alam.
Polska ambasada w Kairze reaguje. Polacy wrócą do kraju
Z relacji turystki wynika, że zarówno jej biuro podróży, jak i touroperatorzy innych pokrzywdzonych w całej tej sytuacji próbowali zachować się relatywnie pomocnie. Szybko udało się też nawiązać kontakt z ambasadą RP w Kairze.
"Jesteśmy w kontakcie zarówno z biurami podróży, ich lokalnymi przedstawicielami, jak i liniami lotniczymi. Z informacji, które uzyskaliśmy, wynika, że opóźniony samolot ma wylecieć dziś w nocy o godz. 1:00, czyli finalnie będzie to już 02.06.2024. Klienci do czasu transferu pozostaną w hotelu. Godzina startu może jeszcze ulec zmianie" – przeczytali podróżni w wiadomości, która od polskich dyplomatów nadeszła w poniedziałkowy poranek.
Biuro podróży Join Up! odpowiada. Na wylot czeka 90 ich klientów
Czy tym razem Smartwings uda się przetransportować polskich turystów do ojczyzny? Aby to potwierdzić, redakcja naTemat.pl próbowała skontaktować się z rzeczniczką prasową tych największych czeskich linii lotniczych Vladimírą Dufkovą. Do chwili publikacji tego materiału nie uzyskaliśmy jednak żadnej odpowiedzi.
Stanowisko ws. dramatu polskich turystów w Egipcie zajęło za to biuro podróży Join Up!. Na wylot z egipskiego Marsa Alam czeka 90 jego klientów.
"Jest nam niezmiernie przykro z powodu sytuacji, w której znaleźli się pasażerowie i klienci Join UP! Z przyczyn niezależnych od Join UP!, wylot z Marsa Alam w Egipcie do Warszawy (lot 3Z 7112, dnia 29 czerwca 2024) został odwołany z powodu problemów technicznych po stronie przewoźnika, firmy Smartwings Poland" – czytamy w przesłanym nam oświadczeniu.
"Jesteśmy w ciągłym kontakcie z naszymi partnerami na miejscu i zapewniamy, że dokładamy wszelkich starań, aby jak najszybciej umożliwić naszym klientom bezpieczny powrót do Polski" – zapewnia Join Up!. Biuro dodaje również, że z najnowszych informacji, jakie posiadają, polscy turyści powinni wylecieć do Polski "nastąpi dziś późnym wieczorem".
Pokrzywdzeni podróżni będą mogli ubiegać się o odszkodowanie
Biuro podróży Join Up! poinformowało nas, że w ramach rekompensaty za tak nieudane zakończenie wakacji, będą mogli skorzystać z 30-procentowego rabatu na kolejny wyjazd. To jednak nie koniec. Touroperator dodał, że podróżni będą mogli ubiegać się o odszkodowanie za odwołany lot.
"W zaistniałej sytuacji, wszyscy turyści mają możliwość ubiegania się o odszkodowanie od przewoźnika w ramach unijnego Rozporządzenia (WE) nr 261/2004" – przekazano w oświadczeniu.
Jak duża może to być rekompensata? Najważniejszy jest dystans. Warszawę i Marsa Alam dzieli ok. 3,2 tys. km. W związku z tym każdy pasażer będzie mógł ubiegać się o odszkodowanie w wysokości 400 euro od osoby, czyli ok. 1,7 tys. zł.