Są filmy, których krytycy nie znoszą, ale widzowie je uwielbiają. Dopiero później, kiedy tytuł staje kultowy, większość recenzentów posypuje sobie głowę popiołem, a my możemy zawołać: "a nie mówiliśmy?!". Przed wami sześć tytułów, których krytycy początkowo nie docenili. Możecie być zaskoczeni.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
II wojna światowa, Casablanca. Właściciel nocnego klubu, Rick Blaine, spotyka swoją dawną miłość, Ilsę. Ta okazuje się żoną działacza czeskiego ruchu oporu, Victora Laszlo. Dawne uczucia odżywają, ale Rick jest rozdarty: poświęcić się słusznej sprawie i pomóc Laszlo czy wybrać miłość?
"Casablanca", melodramat Michaela Curtiza z niezapomnianymi rolami Ingrid Bergman i Humphreya Bogarta, to klasyk kina i jeden z najlepszych filmów wszech czasów. Dlatego dziś trudno sobie wyobrazić, że nawet twórcy nie pokładali nadziei w tym tytule.
Studio Warner Bros. sądziło, że "Casablanca" będzie po prostu jednym z wielu produkowanych rocznie filmów, które nie stają się przebojami. Ot, wchodzą na ekrany i z nich schodzą. I to mimo gwiazdorskiej obsady i uznanych scenarzystów (Julius J. Epstein, Philip G. Epstein, Howard Koch).
Początkowo niektórzy krytycy też byli sceptyczni. Chociażby tygodnik "New Statesman", który nazwał melodramat przeraźliwie drewnianym" i "pełnym klisz, które zmniejszają napięcie". Takich opinii było więcej: "New Yorker" ocenił "Casablancę" jako znośną i gorszą od "Przez Pacyfik", innego wojennego romansu z Bogartem, czyli filmu, o którym mało kto dziś pamięta.
"Casablanca", owszem, poradziła sobie w kinach, ale bez większego sukcesu. Ale później zdobyła aż trzy Oscary: za najlepszy film, reżyserię i scenariusz, a film nagle okazał się przebojem, który pokochali widzowie i (w końcu) praktycznie wszyscy krytycy. W agregatorze recenzji Rotten Tomatoes ma już 99 procent od dziennikarzy.
Stopniowo film stał się ikoniczny, m.in. dzięki Bergman i Bogartowi, muzyce i słynnym kwestiom filmowym. Dzisiaj żaden recenzent nie powie już o "Casablance" złego słowa, a wręcz przeciwnie: nazwie ją arcydziełem.
Hokus pokus (1993)
Dzisiaj wielu z nas nie wyobraża sobie bez "Hokus Pokus" Halloween. To historia trzech czarownic z Salem, które w 1693 roku porwały kilkuletnią Emily, aby zagwarantować sobie wieczną młodość. Dziewczynka ginie, zaś jej nastoletni brat, który rzucił się jej z pomocą, został na zawsze przemieniony w czarnego kota.
Wiedźmy (Bette Midler, Sarah Jessica Parker, Kathy Najimy) zostały stracone. Przed egzekucją zapowiedziały jednak, że powrócą do świata żywych, jeśli w któreś Halloween dziewica zapali płomień czarnej świecy. I tak też się dzieje: kobiety wracają po 300 latach do miasteczka Salem w poszukiwaniu kolejnego niewinnego dziecka, które odda im swoją młodość.
Dziś "Hokus pokus" Kenny'ego Ortegi to klasyk, który w 2022 roku doczekał się sequela (trwają prace nad trzecią częścią). Ale kiedy pojawił się w kinach w 1993 roku, był... porażką. Większość krytyków skrytykowała tę familijną produkcję.
Gene Siskel stwierdził w "The Chicago Tribune", że to "okropna komedia o wiedźmach z jedynym znośnym momentem, kiedy Bette Midler śpiewa piosenkę". Z kolei słynny Roger Ebert w "The Chicago Sun-Times" przyznał filmowi jedną gwiazdkę na cztery możliwe, pisząc, że jest to "zagmatwany kocioł, w którym dużo się dzieje, ale jest niewiele postępu, za to mnóstwo histerycznego wrzasku".
Recenzenci odstraszyli widzów i "Hokus pokus" okazało się klapą (Disney stracił ponad 16 milionów dolarów). Jednak ci widzowie, którzy poszli na film, świetnie się bawili. Ba, ludzie co roku oglądali film w telewizji na Halloween i wypożyczali go na VHS. Rezultat? Dzisiaj mało kto nie kocha kultowego "Hokus pokus". Oczywiście dalej oprócz krytyków, bo w Rotten Tomatoes ocena filmu wynosi 40 procent, z kolei od widzów... 72.
Coś (1982)
"Coś" w reżyserii Johna Carpentera to dziś klasyk horroru i science fiction. Opowiada o grupie badaczy na Antarktydzie, którzy napotykają pasożytniczą formę życia z kosmosu, zdolną do asymilacji i imitacji innych organizmów. Muszą oni zidentyfikować i zniszczyć zmiennokształtnego kosmitę, zanim ten wyeliminuje ich wszystkich. Jednak w zespole rozprzestrzenia się paranoja oraz nieufność.
Dziś trudno w to uwierzyć, ale w 1982 roku krytycy zmiażdżyli "Coś". "New York Times" nazwał go "śmieciem" i "głupim, przygnębiającym, przeprodukowanym filmem". "Może jest w tym jakaś metafora, ale wątpię" – ocenił recenzent dziennika. Pojawiły się epitety "okropny", "obrzydliwy", "słabo zrobiony", "ponury".
Dzisiaj już wiemy, że "Coś" jest metaforą społecznych lęków, a krytycy zaczęli doceniać "Coś" (na Rotten Tomatoes film ma od nich 84 procent, a od widzów – 92). Jednak to widzowie najpierw docenili film Carpentera, który w następnych latach był masowo wypożyczany na VHS. Dziś jest obiektem filmowego kultu.
Skarb narodów (2004)
"Skarb narodów" opowiada historię Benjamina Franklina Gatesa (Nicolas Cage), historyka i amatorskiego kryptologa, który wyrusza na poszukiwanie ukrytego skarbu przekazywanego z pokolenia na pokolenie od czasów założenia Ameryki. Wraz z przyjacielem Rileyem Poole'em (Justin Bartha) i archiwistką Abigail Chase (Diane Kruger), Gates ściga się z czasem i swoim rywalem, aby odkryć wskazówki ukryte w historycznych artefaktach i w rezultacie tytułowy skarb.
"Skarb narodów" nie spodobał się jednak większości krytyków. Roger Ebert przyznał filmowi dwie gwiazdki na cztery, nazywając go "tak głupim, że Monty Python mógłby wykorzystać w swojej wersji ten sam scenariusz, linijka po linijce". Pojawiały się głosy, że to parodia "Poszukiwaczy zaginionej Arki", a Cage jest nudny.
Jednak widzowie popędzili do kin i dzisiaj "Skarb narodów" w reżyserii Jona Turteltauba jest uwielbiam klasykiem Disneya. W 2007 roku doczekał się nawet sequela "Skarb narodów: Księga tajemnic", a w 2022 roku powstał serial Disney Plus"Skarb narodów: Na skraju historii". Do dziś na Rotten Tomatoes hit z Cage'em ma 46 procent od krytyków, a 76 od widzów.
To wspaniałe życie (1946)
Niedługo po II wojnie światowej George (James Stewart), mieszkaniec małego miasteczka Bedford Falls, mąż i ojciec, postanawia w Wigilię popełnić samobójstwo. Na pomoc mężczyźnie rusza jego anioł stróż a widzowie poznają burzliwą historię życia George'a.
"To wspaniałe życie" to jeden z klasyków amerykańskiego kina. Mimo że od premiery tego filmu Franka Capry minęło, bagatela, 78 lat, to ten świąteczny film wcale się nie starzeje i pozostaje uniwersalny. To kultowy tytuł, a wielu nie wyobraża sobie Bożego Narodzenia bez "Wspaniałego życia".
Ale w 1946 roku większości krytykom ten podnoszący na duchu dramat zupełnie się nie podobał. "Słabość tego filmu, z mojego punktu widzenia jako recenzenta, leży w jego sentymentalności – w jego iluzorycznym pojęciu o życiu. Ludzie pana Capry są uroczy, jego małe miasteczko jest bardzo urokliwe, a sposób rozwiązywania problemów jest optymistyczny i łatwy. Jednak jakoś wszystko to przypomina bardziej teatralne postawy niż rzeczywiste codzienne realia" – pisał Bosley Crowther z "The New York Times".
"To wspaniałe życie" było finansową klapą. Z powodu nieodnowienia praw autorskich film wszedł do domeny publicznej, a to pozwoliło stacjom telewizyjnym na bezpłatne pokazywanie dramatu w okresie świątecznym. To właśnie dzięki telewizji film Capry z roku na rok stawał się coraz bardziej lubiany przez widzów, a reszta... jest historią. W końcu i krytycy pokochali ten film, który w agregatorze Rotten Tomatoes ma od nich 94 procent (a od widzów 95).
Lśnienie (1980)
"Lśnienie" to znienawidzona przez samego Stephena Kinga, ale uwielbiana przez kinomanów adaptacja jego powieści o tym samym tytule. Film z Jackiem Nicholsonem i Shelley Duvall nie tylko działa gatunkowo jako pełen napięcia horror, ale również jest wizualną orgią dla oczu.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
To historia Jacka Torrance'a (Nicholson), pisarza i byłego alkoholika, który przyjmuje pracę dozorcy w odciętym od świata hotelu zimowym Overlook. Jack przeprowadza się tam z żoną Wendy i synem Dannym, który posiada zdolności paranormalne. Kiedy nadprzyrodzone siły hotelu zaczynają wpływać na Jacka, ten popada w obłęd, zagrażając życiu swojej rodziny.
Choć dziś "Lśnienie" jest uważane za jeden z najlepszych horrorów wszech czasów, to nie od początku tak było. Film Stanleya Kubricka spotkał się z chłodnym przyjęciem i osiągnął jedynie umiarkowany sukces kasowy. Krytycy byli podzieleni co do zimnego i zdystansowanego stylu reżyserii, niepewni, czy cała produkcja zasługuje na jakiekolwiek uznanie.
W recenzji w "Chicago Tribune" przyznano dwie gwiazdki na cztery i nazwano go "olbrzymim rozczarowaniem". "Największym zaskoczeniem jest to, że praktycznie nie zawiera on żadnych emocji. Biorąc pod uwagę światowej klasy reputację Kubricka, pierwszą reakcją jest może to, że reżyser miał na celu coś innego niż emocje, ale jeśli tak było, to trudno zrozumieć" – ocenił Gene Siskel.
Najbardziej kuriozalne było jednak nominowanie Stanleya Kubricka do... Złotej Maliny dla najgorszego reżysera (podobnie jak nominacja dla aktorki Shelley Duvall). Jednak widzom bardziej niż dziennikarzom spodobało się "Lśnienie", zwłaszcza kiedy wyszło na VHS. Dziś krytycy doceniają już film Kubricka. Na Rotten Tomatoes film ma od nich ocenę 83 procent, a 93 procent od publiki.