W świecie, gdzie dane i innowacje są nową ropą, Nvidia odkryła złoża, o jakich inni mogli tylko marzyć. Ta historia to nie kolejny rozdział w księdze Krzemowej Doliny – to zupełnie nowa saga o potędze na styku dwóch światów: wirtualnego i rzeczywistego. Dziś Nvidia swoją wartością wyprzedziła nawet Apple czy Microsoft i stała się najwyżej wycenianą firmą na świecie. To historia niezwykle przemyślanego biznesu, w który coraz częściej inwestują także Polacy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jeszcze stosunkowo niedawno mało kto zwracał na Nvidię szczególną uwagę. Ot, znana w świecie komputerowym firma, która była często wymieniana w parze ze swoim konkurentem AMD. Było wiadomo, że robi karty graficzne, które dobrze się sprzedają.
To jednak dawno i nieprawda. To znaczy prawda, ale tylko jej kawałek. Dlatego zacznijmy od garści cyferek.
W 2009 roku Nvidia miała 3,4 miliarda dolarów przychodu. W 2026 osiągnie ponad 140 miliardów. Skok jest oszałamiający, to 41-krotny wzrost w 16 lat. Niedawno przebiła kosmiczne 3 biliony (!) dolarów kapitalizacji. Przejście z poziomu 2 do 3 bilionów zajęło jej zaledwie 3 miesiące. Dla porównania: PKB Polski w tym roku osiągnie wartość ok. 845 miliardów dolarów.
Nvidia przebiła pod względem kapitalizacji Microsoft i Apple. Ba, wcześniej okazała się warta więcej niż cały rynek akcji w takich krajach jak Niemcy, Francja czy Wielka Brytania.
To sprawiło, że majątek Jensena Huanga, jej współzałożyciela i szefa w ciągu półtora roku powiększył się o 93 mld dol., dobijając do poziomu 112 mld dol.
Nic dziwnego, że dziś oczy inwestorów z całego świata skierowane są właśnie na tę spółkę. Polacy również się nią interesują, bo wedle dostępnych raportów to Nvidia cieszy się największym wzięciem wśród Polaków.
Co ona takiego robi?
Żeby to wytłumaczyć, trzeba na chwilę zajrzeć do historii. Bo ona pokazuje również, dlaczego Nvidia robi to tak dobrze. I że bez niej świat nie byłby taki sam. Dosłownie.
Nvidią kieruje jeden z jej założycieli, Jensen Huang, wesoły Azjata paradujący w skórzanych marynarkach. Huang urodził się na Tajwanie, jako dzieciak trafił do USA, gdzie uczył się w poprawczaku, bo tak było łatwiej jego rodzinie. Szorował toalety w akademiku, uczył czytać swojego współlokatora, niepiśmiennego 17-latka z kryminalną przeszłością. Ale szkoły pokończył, został inżynierem na Oregon State University i Stanford University.
W 1993 roku miał już na karku 30 lat, gdy wraz z Curtisem Priemem i Chrisem Malachowskym założył firmę. Pieniądze wyłożył jeden z najważniejszych inwestorów Doliny Krzemowej, Sequoia Capital.
Nvidia w 1999 roku zaczęła wypuszczać wyspecjalizowane układy scalone do grafiki do gier komputerowych. Zwane są procesorami graficznymi (GPU). Potem (w 2006 r.) dorobiła do tego zestaw narzędzi CUDA. To zaś bezpośrednio prowadziło do wprowadzenia innych przełomowych rozwiązań, takich jak sieć neuronowa AlexNet (2012 r.) i platforma RTX (w 2018 r.).
To sporo, ale nie tłumaczy nagłych wzrostów w ostatnich latach. Co do nich doprowadziło? Cóż, Nvidia konsekwentnie przeznaczała około 25 proc. swoich przychodów na badania i rozwój. W ten sposób zrobiła coś, co nazywa się wykopaniem fos. Doprowadziła po prostu do swojej gigantycznej przewagi technologicznej w porównaniu z konkurencją.
To też świetny przykład krótkowzroczności inwestorów. Firma inwestująca ćwierć swoich przychodów w badania i rozwój nie pokazuje rewelacyjnych wyników finansowych, prawda? Trudno na niej szybko zarobić. Ale Nvidia przez lata kopała swoje fosy, stały się one tak głębokie i szerokie, że konkurencja łatwo ich nie przeskoczy. Teraz po prostu spija śmietankę. Ale nie zasypia gruszek w popiele, bo uczestniczy w kolejnej rewolucji.
Na fali kryptowalut i pandemii
Prawdziwy przełom stanowiły dla niej kryptowaluty oraz rozwój sztucznej inteligencji. Kiedy te rozwiązania stały się popularne, Nvidia była po prostu gotowa.
Jeszcze przed pandemią swoją drugą młodość zaczął przeżywać bitcoin, pojawiły się inne kryptowaluty. A układy produkowane przez Nvidię (wraz z jej całym zapleczem technologicznym) do ich produkcji nadają się idealnie. Ceny układów poszybowały w niebotyczne rejony. Doszło do tego, że zwykli gracze nie byli w stanie kupić grafiki do swoich komputerów, bo karty błyskawicznie znikały z rynku. Stały się wręcz obiektem spekulacji.
Ale wtedy naukowcy i firmy zajmujące się sztuczną inteligencją odkryli, że układy oraz cały ekosystem Nvidii idealnie nadaje się do rozwijania AI i uczenia maszynowego. Ten proces trwa. Ba, on przyspiesza.
Do tego doszła jeszcze pandemia. Na jej początku cała branża technologiczna przeżyła kryzys. Ale kiedy opracowano szczepionkę, ludzie zaczęli szukać drogi ucieczki przed inflacją i rosnącymi cenami. Znów zwrócili się ku kryptowalutom.
W każdym razie ze wzrostem cen popyt na procesory graficzne Nvidii wzrósł jak nigdy dotąd, a przychody w roku finansowym 2022 wzrosły do 26,9 miliarda dolarów w porównaniu z 16,7 miliarda dolarów w roku finansowym 2021. W tym momencie inwestorzy zaczęli z niedowierzaniem przyglądać się wynikom Nvidii.
A te nie zamierzały spadać. Pod koniec 2022 roku miało miejsce kolejne przełomowe wydarzenie, które dziś definiuje tę firmę już nie jako producenta kart graficznych. OpenAI zaskoczyło świat, odpalając ChatGPT. To pierwszy użyteczny interfejs konsumencki z dużym modelem językowym (LLM), który umożliwia przetwarzanie pytań i zwracanie przydatnych odpowiedzi w szerokim zakresie.
Świat oszalał na punkcie AI, inwestycje w tę technologię poszybowały. A wraz z nimi przychody Nvidii. Według prognoz w roku finansowym 2025 osiągnie przychody na poziomie 113,8 miliarda dolarów, a rok później (wedle prognoz) dobije do 143,2 miliarda dolarów.
Czy to bańka?
Nie wiadomo. Literki "AI" sprawiają, że inwestorzy tracą rozum. Sztuczną inteligencję chcą mieć wszyscy i wszędzie. Przed technologiami sztucznej inteligencji są lata świetlane, ale jakiś kryzys w branży jest wręcz potrzebny, by odsiać zboże od plew.
Nvidia ma niesamowicie ważną rzecz, co stanowi jednocześnie o jej sile oraz… słabości. Produkcję układów zleca na zewnątrz, do słynnego tajwańskiego TSMC. W ten sposób unika inwestowania we własne zakłady i maszyny oraz uzyskuje wysoką stopę zwrotu. Ale też uzależniona jest od tajwańskiego dostawcy, którego geograficzne położenie jest zmorą. Przypomnijmy: Chiny chcą zagarnąć Tajwan i nieustannie testują jego systemy obronne…
Nad własnymi chipami AI pracują też inni technologiczni giganci. Apple opracowało M1. Meta, Microsoft i Google współpracują nad rozwojem Tritona, który będzie mógł działać na wielu platformach. Ale branża sztucznej inteligencji nie opiera się tylko na sprzęcie. Procesor można wyprodukować "stosunkowo łatwo". Nvidia ma coś o wiele ważniejszego.
Jej zestaw narzędzi CUDA to całe środowisko programistyczne umożliwiające tworzenie wysokowydajnych aplikacji akcelerowanych przez procesor graficzny. W nietechnicznym języku znaczy to tyle, że CUDA Toolkit pozwala programistom "rozmawiać" z kartą graficzną i wykorzystać jej ogromną moc obliczeniową do różnych zadań, nie tylko do wyświetlania grafiki.
To klejnot w koronie Nvidii. To najgłębszy punkt wykopanej przez nią fosy. Ale ona ciągle ją pogłębia… Bo gdy konkurenci ścigają Nvidię na jej obecnym poziomie, ona ucieka o wiele dalej.
Mają odpowiedź na wszystko
Cały problem ze sztuczną inteligencją polega na tym, że pożera ona zasoby w niesamowitym tempie. Jej rozwój wymaga już nie tylko całkowicie nowych chipów (które Nvidia ma), ale i sposobu przetwarzania i przesyłania gigantycznych ilości danych. No i tak się składa, że Nvidia pokazała niedawno, że buduje duże zintegrowane systemy, które zawierają wszystko, czego można potrzebować do uruchamiania najwydajniejszych modeli sztucznej inteligencji na świecie.
Być może trzeba będzie ulepszyć technologię Ethernet (Nvidia ma rozwiązanie), być może zastąpić ją czymś o wiele nowocześniejszym (Nvidia ma swoje InfiniBand). O co nie zapytasz, Nvidia to ma. Ona nie konkuruje już tylko z innymi producentami chipów, takimi jak AMD i Intel. Na tym rynku ma zresztą udział na poziomie… 80 proc.
Zagraża też producentom z sąsiednich obszarów technologicznych, na przykład "tym od sieci". A gra toczy się o piekielnie wielkie pieniądze, bo 10-20 proc. wdrożenia AI musi pójść właśnie w sieci. Na tym rynku jest wielu dostawców, którzy pracują na Ethernecie i InfiniBand jest dla nich śmiertelnym zagrożeniem. Tu bitwa dopiero się zaczęła i zapowiada się naprawdę ostro. Najśmieszniejsze jest to, że Nvidia jest gotowa na każde rozwiązanie.
A Huang ma kolejne wielkie wizje. Planuje rozszerzenie infrastruktury sztucznej inteligencji na nowe rynki. Chce opanować telekomunikację (chodzi m.in. o radiowy przesył danych), opiekę zdrowotną i robotykę.
Nvidia już wyszła daleko poza bycie firmą produkującą chipy i stała się dostawcą zaawansowanych systemów dla każdej branży.
Czy coś może jej zaszkodzić?
Tak. Fakt, że nie produkuje sama swoich chipów, daje duże zyski, ale oznacza jej zależność. Ewentualna wojna handlowo USA z Chinami może oznaczać zakaz eksportu chipów i technologii, co uderzy w jej podstawy. Ale na tym straciłby każdy wielki amerykański koncern. W końcu może pojawić się całkowicie nowa firma z jakąś przełomową technologią, która zmieni układ sił na rynku. Warto też zauważyć, że wiele podmiotów pracuje nad rozwojem komputerów kwantowych. Ale warto zauważyć, że Nvidia im wręcz pomaga.
Głównym pytaniem dla inwestorów jest to, czy Nvidia okaże się trwałą firmą, która będzie w stanie latami stawić czoła konkurencji i stać się tak potężna jak Apple i Microsoft przez długie lata.
Czas pokaże i jedyne, co wiemy z historii, to to, że żadna firma nie pozostaje na szczycie na zawsze. Konkurencja lub zmiany technologiczne ostatecznie zaszkodzą wszystkim.