
To już pewne: Chajzer 31 sierpnia na PGE Narodowym zmierzy się w oktagonie ze znanym youtuberem "Gimperem". O tym, że były prowadzący "Dzień dobry TVN" ma zostać zawodnikiem federacji freak fightowych, mówiło się już od kilku tygodni.
Mimo tego, gdy na poniedziałkowej konferencji Fame MMA ogłoszono walkę Chajzera i sam zainteresowany się na niej zaprezentował, internet zapłonął. "Stoczył się, wchodzić w to środowisko, to już kompletny upadek"; "Hajs wpadnie, ale nazwiska się już nie odbuduje"; "On tam nie pasuje. Chyba nie wie, w co się pakuje" – pisali internauci w komentarzach.
Zadzwoniliśmy więc do Filipa Chajzera i zapytaliśmy, jakie były jego odczucia. – Szczerze? Dobrze się tam odnalazłem. Wiem, że nie jestem z tego świata i też nie mam zamiaru być. Po prostu jestem sobą. Najważniejsze jest – obojętnie w jakich warunkach – być sobą i zachować swój kręgosłup – stwierdził.
Przekonywał, że "jest tam na swoich warunkach i dla siebie": – Całe życie byłem dla kogoś i prywatnie i pół zawodowo, bo to też działalność charytatywna. Cały czas myślałem o kimś, a nie o sobie. I tak oto mam prawie 40 lat: brak swojego miejsca – w wydaniu materialnym i niematerialnym – przyznał.
Jeszcze niedawno Chajzer, goszcząc w podcaście "WojewódzkiKędzierski" zapierał się, że nie zawalczy we freakach, bo... "ma swoją godność". Jak widać, zdanie zmienił. W rozmowie z naTemat zdradził dwa powody.
Chajzer jednak zdecydował się na walkę w Fame MMA. Zdradził nam powody
– Szukałem swojego miejsca na Ziemi w pogubieniu troszeczkę. Wyjechałem z Polski, żeby zobaczyć, czy Hiszpania jest moim miejscem. Tak, okazało się, że jest moim miejscem – zaczął wątek.
Filip Chajzer
– To był pierwszy powód, który mi się wydawał. A drugi przyszedł już w trakcie treningów – kontynuował.
Przypomnijmy: Chajzer na początku konferencji Fame MMA wyznał, że "był ćpunem, walił kokę hardkorowo". Ostatecznie udało mu się pokonać uzależnienie.
– To wyznanie, które powiedziałem na początku konferencji, było dla mnie bardzo ważne, bo jeśli rzucasz te substancje: nie ćpasz, nie pijesz, albo nie chodzisz do kasyna, ale cały czas masz to gdzieś z tyłu głowy i walczysz, no to umówmy się, że cały czas jesteś uzależniony, ale jesteś twardy i tego nie robisz. Natomiast mnie sport – w tym regularne treningi – dał coś, czego ja nie znałem od bardzo dawna: naturalna dopamina. To jest coś, co próbujemy zastępować substancjami takimi, jak na przykład alkohol, narkotyki, próbujemy zagłuszać problemy – opowiadał dla naTemat.
– Ta naturalna dopamina, to jest za***e ćpanie, bo to jest ćpanie życia i ja dzisiaj ćpam życie. I ile hejtu by się na mnie nie wylało, to jestem totalnie wdzięczny za tę propozycję. Wykorzystuję ją w stu procentach – zapewnił.
Oni też mieli swoje "pięć minut". Rozpoznasz tych celebrytów po jednym kadrze? [QUIZ]
1 / 12 Mężczyzna ze zdjęcia był mieszkańcem domu "Wielkiego Brata". Kto to jest?
Fot. youtube.com / @Telewizja dawniej
Na koniec nawiązał do kolejnej rocznicy śmierci swojego syna Maksa. – 16 lipca – rocznica śmierci mojego dziecka. Pierwszy raz tego dnia – od 2015 roku – nie chodziłem, jak zabity. Chodzę z głową podniesioną do góry i piersią na przód. Mogą mnie hejtować, mogą mnie jechać, mogą pisać o mnie najgorsze rzeczy, a ja wiem, że pokonałem największe demony. A cała reszta jest już po prostu błahostką – określił, przekonując dalej, że treningi dają mu siłę do działania.
– Podsumowują, dla mnie to jest walka z samym sobą, a moim przeciwnikiem są wszystkie moje demony. To jest walka o nowe życie... – skwitował.
Nie da się jednak ukryć, że kolejne decyzje Chajzera są mocno krytykowane i często hejtowanie w sieci. Świat freak fightów rządzi się swoimi prawami. Jest tam mnóstwo hejtu, wyzwisk, próżno szukać szacunku. Filip Chajzer mimo wszystko dołączył do tego środowiska, co spotkało się z bardzo negatywnym odbiorem.
Zobacz także