Z prędkością wirusa Eboli po internecie rozprzestrzeniała się informacja, że zmarł Piotr Kaszubski – właściciel kliniki medycyny estetycznej, nazywany dwudziestoletnim milionerem. – To niesamowite uczucie zobaczyć swoją śmierć, dowiedzieć się jak to by wyglądało – mówi Kaszubski w rozmowie z naTemat.
Całe szczęście przeżyłem, ale to było niesamowite. Spojrzałem na telefon, a tam kilkadziesiąt wiadomości, nieodebrane połączenia – zupełnie nie wiedziałem o co chodzi. Kiedy dzieje się coś dziwnego, zaraz wchodzę od internetu, a tam jestem na wszystkich serwisach. Kwejk: "Piotr – spoczywaj w pokoju. Na zawsze w naszych sercach" i 11 tysięcy udostępnień na Facebooku. Nie mogłem uwierzyć. W sumie w różnych miejscach udostępniło to około 40 tysięcy ludzi, a po mojej medialnej śmierci na fan page'u przybyło około 2 tysiące fanów.
Na Facebooku ludzie podają sobie linki do strony TVN24, która zresztą później usunęła informację. Podobnie zresztą jak Demotywatory. To było wszędzie – na Sadisticu, Wikipedii, Wiedzy Bezużytecznej. Wszędzie! Na moim fan page'u pojawiło się 20 tysięcy postów z kondolencjami, świeczki, wpisy typu: "Piotrek, hejtowałam Cię, ale tak naprawdę nic do Ciebie nie miałam. Spoczywaj w pokoju".
Jakie to uczucie, czytać kondolencje dla samego siebie?
To niesamowite uczucie zobaczyć swoją śmierć, dowiedzieć się jak to by wyglądało. Nigdy tego nie zapomnę i będę miał na pewno co opowiadać swoim dzieciom. To było niesamowite przeżycie – widzieć, jak kilkadziesiąt tysięcy osób myśli, że umarłeś. Matko!
Dzwonił ktoś z rodziny, żeby sprawdzić czy wszystko w porządku?
Dzwonili wszyscy moi znajomi, to pokazuje siłę mediów. Członkowie rodziny dzwonili i drżącym głosem pytali "Piotrek, Piotrek. Wszystko okej?".
Do spreparowania tej informacji przyznał się satyryczny fan page "Puchałke".
Mają 60 tysięcy fanów, wystarczy, że 4 tysiące z nich to udostępniło i wirus zaczął się rozchodzić. Poza tym ta informacja pojawiła się także na prawdziwym Onecie, nie tylko w serwisie Oriet, który wykreowali twórcy tego żartu.
No właśnie, to niewinny żart czy próba zaszkodzenia tobie?
Nie przejąłem się tym, chociaż moi znajomi bardzo się tym przejęli i było mi ich niezwykle żal. Wpadli w niepokój, bo przecież na początku nie wiedzieli, że to żarty. A kiedy miałem kilkadziesiąt, czy później kilkaset SMS-ów, nie mogłem odpisywać na wszystkie i ten niepokój u nich narastał. Można mnie hejtować, to co mówię, to jaki jestem, ale ten żart nie do końca był udany.