Z najnowszego sondażu prezydenckiego w USA wynika, że Kamala Harris już ma przewagę nad Donaldem Trumpem. Co musi zrobić, żeby wygrać? Cóż, teoretycznie wystarczyłoby, żeby w ogóle... zaczęła kampanię. Ale przed nią jest też bardzo poważne zagrożenie, bo w amerykańskich wyborach de facto nie decydują wyborcy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Z najnowszego sondażu prezydenckiego w USA (zrealizował go Ipsos na zlecenie Reutersa) wynika, że obecna wiceprezydent Kamala Harris już ma (niewielką, ale zawsze) dwupunktową przewagę nad republikaninem Donaldem Trumpem.
Sondaż został przeprowadzony w poniedziałek i we wtorek, zarówno po Narodowej Konwencji Republikanów, podczas której Trump w czwartek formalnie przyjął nominację swojej partii, jak i po niedzielnym ogłoszeniu przez Joe Bidena, że odchodzi z wyścigu i poprze swoją wiceprezydentkę.
W tamtym momencie Harris już prowadziła z Trumpem w stosunku 44 do 42 procent. Przypomnijmy jeszcze, że obecna wiceprezydentka USAnie ma jeszcze formalnej nominacji swojej partii i nie jest de facto kandydatką.
Dopiero we wtorek wieczorem pojawiła się na chwilę na konwencji Demokratów w Milwaukee w stanie Wisconsin. Na scenę wyszła przy dźwiękach piosenki "Freedom" Beyonce. Artystka oficjalnie "przekazała" tę piosenkę na rzecz kampanii Harris.
Co więc jest potrzebne, by potencjalna kandydatka, która de facto jeszcze nie rozpoczęła kampanii, wygrała z Trumpem? Cóż, teoretycznie wystarczy, by zaczęła... przekonywać wyborców do siebie.
Ale takie myślenie nie wystarczy
Faktem jest, że Kamala Harris bardzo szybko zdobywa popularność i poparcie. To poważny problem dla Donalda Trumpa, który do tej pory prowadził kampanię w sposób mocno obcesowy, teraz zaś stał się po prostu agresywny.
Trump stracił też potężny oręż. Do tej pory wyśmiewał się z wieku Joe Bidena. Zauważmy, że 78-ośmiolatek naigrawał się ze starości 81-latka. A teraz musi współzawodniczyć w wyścigu z 59-latką. To dla niego z pewnością frustrujące.
Ale przypomnijmy, że w USA o tym, kto zostaje prezydentem (bądź prezydentką) decyduje kolegium elektorów. Wyborcy w wyborach powszechnych wybierają właśnie elektorów, którzy obiecują im, że zagłosują za konkretnym kandydatem. Zwykle jest tak, że o byciu najważniejszym człowiekiem na świecie decydują głosy z zaledwie kilku konkurencyjnych stanów.
W USA żyje prawie 335 milionów osób, ale formalnie w wyborach prezydenckich głosuje zaledwie 538 elektorów. System jest skomplikowany i narażony na błędy i manipulacje. Zresztą w 2021 roku Donald Trump osobiście ogłosił, że został okradziony z wygranej, a jego poplecznicy zaatakowali Kapitol. Takiego wydarzenia w historii USA do tej pory nie było.
Czym przekonuje Kamala Harris?
56 proc. badanych przez Ipsos Amerykanów uważa, że 59-letnia Harris jest "bystra psychicznie i potrafi radzić sobie z wyzwaniami". 78-letni Trump wypada tu gorzej, te cechy zauważa u niego 49 proc. badanych. Ale i tak oboje biją na głowę Joe Bidena, któremu te przymioty przypisywało zaledwie 22 proc. Amerykanów.
Co więcej: Harris bardziej przekonuje wyborców Demokratów. 80 proc. z nich pozytywnie oceniało Bidena, 91 proc. popiera Harris. Trzy czwarte wyborców Demokratów zgodziło się ze stwierdzeniem, że partia i wyborcy powinni teraz stanąć po stronie Harris. Tylko jedna czwarta twierdzi, że o nominację partii powinno rywalizować wielu kandydatów.
Wiadomo też, co może dramatycznie pogorszyć sytuację Donalda Trumpa. Jest to... obecność trzeciego kandydata. Kiedy wyborcom biorącym udział w ankiecie pokazano hipotetyczną kartę do głosowania, na której znalazło się nazwisko niezależnego kandydata na prezydenta (Roberta F. Kennedy'ego Jr.), Harris wyszła na zdecydowane prowadzenie.
Uzyskała 42 poparcia w sondażu, co w porównaniu z 38 proc. Trumpa jest już naprawdę poważną różnicą. A Kennedy, popierany w sondażu przez 8 proc. wyborców, w wielu stanach nie zakwalifikował się jeszcze do głosowania.
Ale i przed Kamalą Harris jest jeszcze poważne zagrożenie. Na konwencji w stanie Wisconsin uniknęła odpowiedzi na kluczowe pytanie: kto miałby być jej wiceprezydentem (albo wiceprezydentką).
Mniej więcej jeden na czterech zarejestrowanych wyborców stwierdził, że nigdy nie słyszał o sekretarzu transportu USA Pecie Buttigiegu, byłym kandydacie Demokratów na prezydenta, który uzyskał w ankiecie najwyższą ocenę przychylności – 37 proc. – wśród potencjalnych kandydatów na wiceprezydenta.
Jedna trzecia nie słyszała o gubernatorze Kalifornii Gavinie Newsomie, ale mniej więcej tyle samo twierdziło, że patrzy na niego przychylnie. Połowa zarejestrowanych wyborców biorących udział w sondażu nigdy nie słyszała o senatorze Arizony Marku Kellym, a dwie trzecie nic nie wiedziało o gubernatorze Kentucky Andym Beshearze.