Cały Facebook udostępnia poruszające posty najbliższych Łukasza i Radosława, którzy błagają o pomoc. Od niedzieli nie ma po nich śladu. I nie ma łódki, którą wypłynęli na Jezioro Kownatki. – Ludzie przepadli bez wieści. Kompletnie nic nie wiadomo. A spekulacji są tysiące – słyszę nad jeziorem. Sprawą żyje cała okolica. I Pabianice, skąd przyjechali.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ich zdjęcia znajdziecie w mediach, na portalach, na Facebooku. To 38-letni Łukasz i 44-letni Radosław z powiatu pabianickiego, którzy z rodzinami i znajomymi pojechali na wypoczynek nad jezioro Kownatki w woj. warmińsko-mazurskim – ok. 15 min drogi samochodem od Nidzicy.
W ostatni weekend wybrali się łódką na jezioro. I słuch po nich zaginął.
– Podobno wypłynęli w nocy. Słyszałam, że rano w niedzielę jeden z kolegów zauważył, że nie wrócili i zaczął alarmować pozostałych znajomych – mówi nam mieszkanka jednej z okolicznych miejscowości.
Od niedzieli zrozpaczona rodzina ich poszukuje.
Partnerka Radosława: "Błagamy o pomoc w poszukiwaniach. Jeśli cokolwiek wiesz, bądź jesteś aktualnie na wakacjach nad Jeziorem Kownatki to może ich gdzieś widziałeś. Błagam również o udostępnienie tego posta wszędzie gdzie się da".
Żona Łukasza: "Jeśli, ktokolwiek przebywa w okolicy Kownatek i jest w stanie pomóc, rozejrzeć się, proszę o pomoc. I modlitwę. Proszę również o udostępnianie na lokalnych grupach, grupach związanych z poszukiwaniem zaginionych lub gdziekolwiek uważacie, że ma sens".
"Od ok. godz. 3 w nocy, z soboty na niedzielę, nie ma z nimi kontaktu"
Zgłoszenie o ich zaginięciu, jak słyszymy, policja otrzymała w niedzielę 21 lipca ok. godz. 14.
– 21 lipca br. otrzymaliśmy informację, że dwóch mężczyzn w wieku 38 i 44 lat z powiatu pabianickiego, którzy wypoczywali nad jeziorem Kownatki, wypłynęli łodzią na jezioro i od ok. godz. 3 w nocy, z soboty na niedzielę, nie ma z nimi kontaktu – mówi naTemat mł. asp. Alicja Pepłowska z Komendy Powiatowej Policji w Nidzicy.
Działania ratowniczo-poszukiwawcze ruszyły w niedzielę. Są kontynuowane każdego dnia. W działaniach biorą udział policjanci, strażacy, PCK, nurkowie. Na przykład we wtorek zaangażowanych było łącznie 22 osoby.
Funkcjonariusze sprawdzają linię brzegową i akwen wodny z wykorzystaniem łodzi. W działaniach wykorzystywany jest także sprzęt specjalistyczny m.in. dron, sonar, wykorzystano również śmigłowiec.
– Na chwilę obecną podjęte działania nie przyniosły rezultatów. Kolejny dzień funkcjonariusze prowadzą działania ratowniczo-poszukiwawcze na terenie jeziora Kownatki, sprawdzają linię brzegową. Na razie nie znaleźliśmy ani mężczyzn, ani łódki – mówiła nam w środę ok. godz. 14. mł. asp. Alicja Pepłowska.
"Wszyscy znają to jezioro jak własną kieszeń"
Ta łódka najbardziej zastanawia mieszkańców okolicy. – Wszyscy tu się zastanawiamy, jak to się mogło stać, że łódki nie ma. Dla wszystkich jest to zaskoczenie – mówi nam jeden z nich.
Mówią też, że Jezioro Kownatka jest bezpieczne. Ale może być zdradliwe. Jak każda woda. Ma 217 ha. Kiedyś podobno przyjeżdżało tu bardzo dużo ludzi. Potem był gorszy czas. Teraz znowu zaczyna przyjeżdżać ich coraz więcej.
– Wszyscy z mieszkańców znają jezioro jak własną kieszeń. Tu jest w miarę równo, nie ma takiego spadu jak gdzie indziej. To jezioro polodowcowe, więc w niektórych miejscach jest głębsze, do 30 metrów. W innych jest płytsze. Na przykład na środku jeziora można wyjść z łódki i pochodzić, bo woda jest po kostki – mówi nam jedna z mieszkanek.
Zaginięciem mężczyzn żyją wszystkie okoliczne miejscowości. Ludzie mówią, że jezioro jest przejrzane wzdłuż i wszerz jak chyba nigdy wcześniej. Oni sami usłyszeli, że na czas poszukiwań nie wolno im korzystać z jeziora, żeby nie przeszkadzać.
– Trzciny, woda, wszytko jest przeglądane. My tu nie mamy szkoły, sklepu, kościoła. Tu nie ma nic, więc jest wielkie wydarzenie i wielkie poruszenie. To bardzo małe miejscowości. Większość to starsi ludzi, którzy spekulują po swojemu. Jak to na wsi. Spodziewają się wszystkiego. Od utonięcia, po to, że może gdzieś wyjechali i tylko nie dają znaku życia. Ale to tylko spekulacje. Trzeba czekać na rozwój wydarzeń – mówi nasz rozmówca.
Sprawa poruszyła też Pabianice. Obaj mężczyźni są z powiatu pabianickiego.
Rzecznik Komendy Powiatowa PSP w Pabianicach: Taki jest Radek
Radosław to strażak – z wieloletnim doświadczeniem i wielką pasją do sportów.
– Jest funkcjonariuszem PSP, służy w Komendzie Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Pabianicach od 1 grudnia 2007 roku. Na początku został zatrudniony jako stażysta i od tego szczebla rozpoczął karierę. Aktualnie jest starszym ogniomistrzem i dowódcą zastępu. Kończył różnego rodzaju szkolenia. Nurek. Ratownik wysokościowy. Zapaśnik. Lubił sporty walki, ale lubił też biegać. Lubił Runmageddony, Barbariany, góry. To człowiek wielu pasji – mówi o nim w rozmowie z naTemat mł. bryg. Michał Kuśmirowski z Komendy Powiatowej PSP w Pabianicach.
I jeszcze: – To człowiek, który innym nie odmawiał pomocy. Brał udział w różnego rodzaju akcjach charytatywnych, które były związane ze sportem. Łączył te rzeczy. Uczynny, koleżeński, co mogę więcej powiedzieć? Taki jest Radek.
O zaginięciu kolegi dowiedział się w niedzielę. – Zrobiło się poruszenie w grupie znajomych funkcjonariuszy, że jest taka sytuacja. Stąd się dowiedziałem. Radek miał wolne dni. W poniedziałek miał być na 24-godzinnej służbie, na swojej zmianie służbowej – mówi.
"Co mogło się tam wydarzyć? To pytanie zadajemy sobie wszyscy"
Od początku, jak słyszymy, byli w stałym kontakcie z kierownictwem jednostek, które działały na miejscu. Nad Jezioro Kownatki prywatnie pojechali też koledzy z jego zmiany i przekazali, że w razie co są do dyspozycji.
– To nie jest tak, że jeżeli nasz kolega ucierpiał w miejscu X, poza naszym terenem, to my rzucamy wszystko i wyjeżdżamy ze sprzętem, by ratować kolegę. Tak to nie działa. Mamy zorganizowany krajowy system ratowniczo-gaśniczy, działamy w oparciu o obowiązujące prawo. Na miejscu podejmowane są decyzje, kto jest potrzebny i te osoby szybko ściągane są na miejsce – wyjaśnia mł. bryg. Michał Kuśmirowski.
Tu, nad jeziorem, widać zwłaszcza jednostki z okolicy.
Co mogło się wydarzyć nad jeziorem Kownatki?
– Nie mam pojęcia. To pytanie zadajemy sobie wszyscy. Prawie 90 funkcjonariuszy, którzy pracują na komendzie w Pabianicach, zadaje sobie to jedno pytanie: co mogło się tam wydarzyć. Tego nie wiemy – mówi młodszy brygadier z Pabianic.
Profil FB Łukasza wskazuje, że jest związany z branżą motoryzacyjną.
Ludzie masowo udostępniają to na FB
Zaginięcie obu mężczyzn wywołało duże poruszenie w mediach społecznościowych. Posty rodziny mają bardzo wiele udostępnień. Co chwila wpadają też komentarze znajomych: "Jesteśmy z wami", "Trzymamy kciuki", "Proszę Boga o szczęśliwe odnalezienie", "Boże, żeby się znaleźli cali i zdrowi".
– Wszyscy jak najszybciej chcieli to masowo nagłośnić. Jeśli ktoś ma wiele pasji, porusza się w różnych środowiskach, to zna wiele osób. I jeśli tak duża grupa dostaje wiadomość, szybko się to później się niesie. Chodziło o to, żeby uzyskać, jak największą możliwą liczbę informacji i danych, które pomogłyby podczas tej akcji – mówi nam rzecznik komendy PSP z Pabianic.
O sprawie informują też profile zajmujące się zaginięciami.
Jeden z pierwszych komentarzy pod tym postem: "Śledzę tę stronę od lat, nigdy nie szukaliśmy jednak na niej osoby znajomej. Znamy Radka… liczymy, że się odnajdzie. Na pewno się nie 'ulotnili', jak niektórzy sugerują, bo Radek to ułożony, rozsądny człowiek".