W ostatnim czasie Ukraina zmieniła dość wyraźnie swoje stanowisko ws. negocjacji z Rosją. Kijów nie wyklucza, że mógłby usiąść do stołu z przedstawicielami Kremla. Również w Moskwie coraz bardziej skłaniają się do takich rozmów. Co jednak stoi za zmianą strategii i czy faktycznie może dojść do przełomu w tej wojnie? W rozmowie z naTemat.pl tłumaczy to generał Stanisław Koziej. Były szef BBN nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia "z pewnym manewrem politycznym".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Przypomnijmy: według rzecznika chińskiego MSZ Mao Ninga, minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmitrij Kuleba na spotkaniu z czołowym pekińskim dyplomatą Wangiem Yi miał powiedzieć, że Kijów przygotowuje się do rozmów z Rosją.
Kijów ma negocjować z Rosją. Koniec wojny w Ukrainie coraz bliżej?
– Ukraina jest gotowa do dialogu i rozmów z Rosją i przygotowuje się do tego – powiedział Mao podczas briefingu dla mediów. Z relacji Chińczyków wynika, że Ukraińcy oczekują, że "rozmowy muszą być racjonalne, merytoryczne i ukierunkowane na osiągnięcie sprawiedliwego i trwałego pokoju".
Na te doniesienia od razy zareagowała Rosja. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział, że Rosja zajmuje podobne stanowisko i nie odmówi propozycji negocjacji. – Można powiedzieć, że sam przekaz jest zgodny z naszym stanowiskiem – skwitował, dodając, że potrzebne jest doprecyzowanie szczegółów.
O te dość zaskakujące doniesienia i ich znaczenia zapytaliśmy gen. Stanisława Kozieja, byłego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego. – Mamy do czynienia z pewnym manewrem politycznym ze strony Ukrainy, ze strony Zełenskiego – zaczął tłumaczyć nam wojskowy, dodając, że chodzi tutaj m.in. o to, że Trump może zostać prezydentem USA.
Gen. Koziej w naTemat.pl tłumaczy, o co chodzi Ukrainie i Rosji
– Myślę, że Zełenski przygotowuje sobie taki trochę grunt, aby móc z Trumpem o tym rozmawiać. Tym bardziej że on dzwonił do Trumpa, składając mu gratulacje, że został kandydatem Republikanów na prezydenta – przypomniał. W ocenie gen. Kozieja tak prezydent Ukrainy "tworzy sobie jakieś pole do gry z Trumpem w ten sposób, aby pokazać mu, że Ukraina nie jest znowu taka uparta".
– Ukraina ma też swoje argumenty w tych ewentualnych propozycjach, które by Trump przygotowywał. I można by było uwzględnić tam także stanowisko Ukrainy, a nie tylko widzieć ją jako kraj, który mówi "nie i nie", który nie nie będzie rozmawiać na ten temat, dopóki Putin jest u władzy – wskazał były szef BBN. Takie było stanowisko Ukrainy przez większość czasu trwania tej wojny.
– Myślę, że Ukraina chce zmienić trochę ten swój wstępny warunek, aby po pierwsze dać Trumpowi, czy zdobyć u Trumpa jakąś jego przychylność. Po drugie ten manewr polityczny Zełenskiego widzę w kontekście kontynuacji konferencji pokojowych w sprawie pokoju w Ukrainie – zauważył gen. Koziej, przypominając niedawną konferencję w Szwajcarii w tej sprawie (Rosji nie zaproszono do Szwajcarii-red.).
– W tym kontekście pojawiła się informacja, że Ukraina chce, aby Rosja w tych rozmowach, w następnej fazie tej konferencji uczestniczyła – zauważył.
– W związku z tym Ukraina stwarza jakoś takie pole manewru, zmiękczając swoje warunki wstępne – zawyrokował gen. Koziej. Przypomniał, że te wcześniejsze warunki wstępne to m.in. brak rozmów, dopóki w Rosji rządzi Putin i wycofanie się Rosjan z zagarniętych terytoriów.
– Z drugiej strony są również twarde warunki rosyjskie, które też blokują ewentualne rozmowy czy negocjacje polityczne – stwierdził były szef BBN. Tutaj chodzi o m.in. żądania Rosji, aby zatrzymać okupowane tereny czy brak zgody na to, że Ukraina kiedyś dołączy do NATO.
– Po obydwóch stronach mieliśmy do tej pory twarde warunki wstępne, które uniemożliwiały nawet myślenie o rozpoczęciu jakichś rozmów pokojowych. Rosja te warunki, póki co podtrzymuje. Natomiast Ukraina jak gdyby jeden punkt tych warunków usuwa. Ukraina pokazuje się w tej chwili jako ta strona, która chciałaby pokoju, zrzucając niejako winę za brak szans na stronę rosyjską – wyjaśnił wojskowy, podkreślając, że teraz "piłeczka jest jakby rzucona do ogródka rosyjskiego".
"Na polu militarnym nie zanosi się na przełom"
– Ten polityczny manewr Ukrainy warunkowany jest także tym, że widać, iż na polu militarnym nie zanosi się na jakiś przełom, ani w jedną, ani w drugą stronę. Co prawda Rosja ma dzisiaj inicjatywę wojskową na froncie, ale nie może ruszyć z jakąś większą ofensywą – stwierdził wojskowy.
I wyjaśnił: – To jest taka inicjatywa taktyczna w różnych punktach, taka pełzająca, ale nie dająca szans na jakieś rozstrzygnięcie w bitwie zbrojnej w Donbasie czy na południu Ukrainy. Tak samo Ukraina stara się to powstrzymać, ale czeka na broń. Ma jakieś szanse, że przygotuje rezerwy i je uzbroi w broń zachodnią, która będzie docierać. I być może kiedyś zacznie ona przejmować inicjatywę militarną.
Zełenski nie chce utracić zainteresowania Zachodu
W ocenie gen. Kozieja nie widać w dającej się przewidzieć perspektywie, chociażby tego roku, jakiegoś przełomu militarnego w tej wojnie. – Ta sytuacja sprawia, że zmęczone tą wojną stają się już nie tylko Ukraina i Rosja, które bezpośrednio walczą, ale także Zachód, który wspiera Ukrainę. On też jest zmęczony tą wojną, brakiem perspektywy zakończenia tej wojny – nie ma wątpliwości wojskowy.
– Myślę, że Zełenski i Ukraińcy to dostrzegają, i nie chcieliby utracić w ogóle zainteresowania Zachodu Ukrainą. W związku z tym muszą coś temu Zachodowi pokazać, że oni gotowi są także na jakieś rozmowy pokojowe – podsumował gen. Koziej, wskazując, że chodzi tutaj o to, aby pokazać, że jest szansa zakończenia tej wojny w miarę normalny sposób, również z uwzględnieniem interesów Zachodu, prawa międzynarodowego i ładu międzynarodowego.
– W tym postrzegam ten manewr ukraiński – brak szans na rozstrzygnięcie militarne, próba znalezienia jakiegoś styku z Trumpem oraz próba zapobieżenia temu zniechęceniu Zachodu wspomaganiem Ukrainy – skwitował gen. Koziej.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.