– Nie wyobrażam sobie, żeby to Polska mogła sama, swoimi środkami, według własnej decyzji zorganizować taką wysuniętą strefę – mówi naTemat generał Stanisław Koziej. To jego reakcja na apel Kijowa, dotyczący możliwości ochrony ukraińskiego nieba. A z takim do naszego kraju zwróciła się wiceprzewodnicząca Rady Najwyższej Ukrainy Ołena Kondratiuk.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Ta prośba jest trochę źle sformułowana. Tu nie chodzi o to, by pojedyncze państwa zachodnie osłaniały granicę, tylko o decyzję NATO, dotyczącą wysuniętej obrony przeciwrakietowej, przeciwdronowej wzdłuż granicy z Ukrainą. Jeśli sami zaczęlibyśmy to realizować bez akceptacji innych członków NATO, mogłoby dojść do rozłamu w Sojuszu. A to jest wbrew naszym interesom – wyjaśnia w naTemat gen. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Przypomnijmy, że chodzi o reakcje po ostatnim spotkaniu na Litwie. W sobotę 6 lipca w Wilnie spotkały się wiceprzewodnicząca Rady Najwyższej Ukrainy Ołena Kondratiuk, marszałkini polskiego SenatuMałgorzata Kidawa-Błońska oraz przewodnicząca litewskiego Sejmu Viktorija Čmilytė-Nielsen.
Kondratiuk ze specjalnym apelem do Polski
Kondratiuk zamieściła później w mediach społecznościowych wpis, w którym potwierdziła kluczową prośbę adresowaną do Polski. "Poprosiłam o rozważenie możliwości wykorzystania polskiej obrony powietrznej do ochrony przestrzeni powietrznej regionów przygranicznych Ukrainy" – napisała.
W dalszej części dodała, że "jeśli NATO nie jest gotowe przyjąć Ukrainy w swoje szeregi podczas wojny, musimy wymagać od krajów Sojuszu wystarczających środków, aby powstrzymać wroga i pokonać oraz zapewnić Ukraińcom prawo do życia".
Gen. Koziej: Można postawić Putina przed dylematem
Kiedy zapytaliśmy o ten pomysł gen. Kozieja, wskazał on, że to racjonalne strategicznie w kontekście incydentów, które mieliśmy na naszym terytorium czy na przykład w Rumunii. – NATO deklaruje, że nie odda nawet cala swojego terytorium w razie rosyjskiej agresji. To dotyczy też przestrzeni powietrznej – przypomina generał.
Jednocześnie były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego dokładniej opisał, na czym tak naprawdę zależy Ukraińcom w kontekście wypowiedzi o ochronie nieba.
Gen. Koziej dodaje: – Nie chodzi o przeniesienie środków obrony powietrznej na terytorium Ukrainy, tylko zwalczanie rakiet już na jej terytorium. A to oznaczałoby ochronę części ukraińskiego terytorium przy naszej granicy.
Były szef BBN podkreśla, że nie wyobraża sobie, żeby to Polska mogła sama, swoimi środkami i według własnej decyzji zorganizować taką wysuniętą strefę obrony.
– To musiałaby być decyzja całego Sojuszu. Myślę, że Ukraina nieprzypadkowo podnosi ten temat krótko przed szczytem NATO w Waszyngtonie. Jest okazja, by zainteresowane państwa zajęły się tą sprawą. Nie sądzę jednak, by NATO było gotowe podjąć teraz taką decyzję – ocenia wojskowy.
Czy NATO powinno bardziej wesprzeć Ukrainę w "ochronie nieba"
248 odpowiedzi
To uzasadnione, aby móc zwalczać rakiety, które lecą w kierunku granicy NATO, zanim one wlecą w naszą przestrzeń powietrzną, bo wtedy już jest za późno. I właśnie o to chodzi Ukraińcom. Rosja używa rakiet dalekiego zasięgu, my je śledzimy i one kierują się w stronę naszej granicy. To są w dużej mierze rakiety także do przenoszenia broni nuklearnej. NATO mogłoby sformułować komunikat ostrzegawczy do Rosji, że od konkretnego dnia ustanawia specjalną strefę i zestrzeli te rakiety w ochronie własnego terytorium. Można w ten sposób postawić Putina przed dylematem.