
Publicysta stwierdził, że chrześcijańska miłość bliźniego nie pozwala mu "męczyć swoją obecnością ludzi, którzy na łamach chcą uprawiać wolność myśli, pod warunkiem, że są to ich własne myśli" i ogłosił, że kończy współpracę z tygodnikiem. Według niego rzetelne tytuły prasowe powinny publikować rzeczowe polemiki, przedstawiać różne spojrzenia na kontrowersyjne kwestie, a nie ograniczać się do wypuszczania "emocjonalnych wystąpień pań, które po łapach biją nieprawomyślnych Szymusiów".
Właściwie ta informacja mnie nie zaskakuje. Szymon Hołownia, który najpierw naraził się Newsweekowi, dziś odchodzi z Wprost. Po prostu właściciele lub wydawcy tych tytułów stosują starą zasadę cuius regio eius religio, która po wojnach religijnych pozwalała udzielnym książętom decydować, jaką wiarę będą wyznawali ich poddani. Dziś jeden czy drugi Red Nacz czuje się właśnie takim udzielnym księciem. I ma racje Szymon, że ostatecznie to oni są talibami współczesnej Polski.