Znana architektka Ewa Kuryłowicz poszła do sądu walczyć z nocnym klubem w swoim sąsiedztwie. Stwierdziła, że "wszyscy użytkownicy Śródmieścia muszą umieć się pogodzić". Filip Springer skrytykował ją, mówiąc, że "morały o równości i współdziałaniu" prawi się tylko wtedy, gdy "krzywda dzieje się bogatym". Kto ma rację? Jak godzić sprzeczne interesy mieszkańców miast?
“Wszyscy użytkownicy zmieniającego się Śródmieścia muszą umieć się pogodzić. Na równych prawach i zasadach” – apelowała w liście do “Gazety Wyborczej” znana profesor architektury, Ewa Kuryłowicz. W ten sposób architektka broniła swojej decyzji o pozwaniu miasta w związku z hałaśliwym sąsiedztwem klubu “Cud nad Wisłą”, który latem funkcjonował nieopodal jej położonego na Powiślu osiedla.
Kuryłowicz protestowała przeciwko “emocjonalnej demagogii”, polegającej na bezrefleksyjnej obronie “kultury i rozrywki” w przestrzeni miejskiej. Tłumaczyła, że często pod tymi słowami kryją się po prostu “hałas, tłum i alkohol”, które przeszkadzają mieszkańcom.
Biedni głosu nie mają?
List Ewy Kuryłowicz spotkał się z ostrą reakcją Filipa Springera, reportera i fotografa. Zaatakował on architektkę podkreślając, że prawi ona “morały o równości i kooperacji, współdziałaniu i współużytkowaniu miasta”, podczas gdy sama przykłada rękę do prywatyzacji miejskiej przestrzeni poprzez projektowanie zamkniętych osiedli.
– W tej sprawie jestem po stronie FIlipa Springera. Uważam, że wcześniejsza obojętność na losy mieszkańców bloku sąsiadującego z budynkiem Stefana Kuryłowicza, którym bryła Vitkaca zasłoniła okna sprawia, że nie powinna rościć sobie prawa do wypowiadania się na temat dobra wspólnego – ocenia Joanna Erbel, socjolożka i aktywistka miejska. Podkreśla również, że walka o przestrzeń miejską za pomocą pozwów, a nie dialogu, nie przystoi wykładowczyni architektury.
Jak żyć (w mieście)?
– Ta sprawa, podobnie jak zeszłoroczny konflikt wokół PKP Powiśle pokazuje, że potrzebna jest nam dyskusja o przestrzeni miejskiej. Konieczne jest wypracowanie zasad, które sprawią, że wszystkim będzie się w Warszawie dobrze żyło – mówi Erbel. Tylko jak tego dokonać?
Artur Celiński, zastępca redaktora naczelnego "Res Publiki Nowej" i szef programu DNA Miasta podkreśla, że od miejskich konfliktów ucieczki nie ma. Protesty towarzyszyły likwidacji Kupieckich Domów Towarowych, skasowaniu tzw. “ogródków” nad Wisłą na początku wieku, czy budowie obwodnic miasta. Celiński twierdzi jednak, że wielu z nich możnaby uniknąć, gdyby tylko w Polsce uporządkowano wreszcie kwestię ładu przestrzennego.
– Teoretycznie mamy odpowiednie narzędzia prawne, jednak w praktyce wiele decyzji dotyczących ładu przestrzennego polskich miast podejmuje się wbrew istniejącym planom zagospodarowania, a nawet wbrew zdrowemu rozsądkowi – tłumaczy Celiński. Czasem winę ponoszą niekompetentni urzędnicy, czasem chciwi deweloperzy, innym znów razem chodzi o realizację czyichś partykularnych interesów kosztem dobra wspólnego.
– Sytuacja się zmienia i być może w ciągu kilku lat nauczymy się wszyscy, że im więcej uczestnictwa mieszkańców i użytkowników danego miejsca na etapie planowania, tym mniej gorączkowych kłótni w procesie urzeczywistniania – mówi Celiński.
Kto jednak może sprawić, by głos “zwykłych mieszkańców” w takich sporach był słyszalny? Springer niestety ma sporo racji twierdząc, że miejskie konflikty zdobywają rozgłos tylko wtedy, “gdy krzywda dzieje się bogatym”, tymczasem wiele przykładów jawnej niesprawiedliwości przechodzi bez echa.
Więcej miasta w mieście
Joanna Erbel twierdzi, że większą rolę w konfliktach o przestrzeń powinny odgrywać miejskie władze. – Miasto powinno w takich sytuacjach stawać się mediatorem, który przygląda się racjom obu stron – ocenia. Dodaje jednocześnie, że w większości polskich miast urzędnicy nie wywiązują się z tego zadania najlepiej i Warszawa mogłaby dać dobry przykład.
– Często pokutuje przekonanie, że jeśli nie chodzi o tereny komunalne, tylko prywatne, nie ma potrzeby interweniowania, a przecież na miasto trzeba patrzyć jak na całość – mówi Erbel.
Artur Celiński twierdzi, że choć wielu urzędników nie wykazuje chęci do dialogu, dyskusji i tłumaczenia racji stojących za konkretnymi decyzjami, część odpowiedzialności za gwałtowność miejskich sporów ponoszą też sami mieszkańcy.
– Rzadko angażujemy się w sprawy lokalnej społeczności, nie mamy poczucia współodpowiedzialności za wspólne dobro. Mało kto wie, jak funkcjonuje samorząd. Niestety, po 1989 roku Polaków nie uczono, jak być obywatelami swojego miasta – ocenia Celiński. – Wiele osób uważa, że nie warto się angażować, ponieważ spotkać nas może tylko rozczarowanie i frustracja – mówi. Czy jest szansa, że w najbliższym czasie się to zmieni?
Określenie "znany architekt", którego używacie, nie wynika z procesów sądowych, które wszczynam przeciwko miastu, a wręcz odwrotnie - ze współpracy z tym miastem. Moim miastem. I właśnie dlatego, że ono jest również moje, robię wszystko, aby przyszłość jego najpiękniejszego fragmentu nie była opanowana przez wrzask, hałas i piwo. CZYTAJ WIĘCEJ
Filip Springer
reporter, fotograf
Bo w tej sprawie jak na dłoni widać, że równość obowiązuje tylko wtedy, gdy krzywda dzieje się bogatym. Gdy wyburzano unikalny pawilon Chemii, a potem lekceważąc głosy mieszkańców stawiano Wolfa Pani Profesor jakoś nie protestowała. A krzywda bez wątpienia działa się mieszkańcom Śródmieścia. I co ? I nic. Mieszkańcy bloku przy Brackiej 13 też walczyli, ale byli bezsilni. Czarna ściana stanęła przed ich oknami. CZYTAJ WIĘCEJ
Krzysztof
głos w sporze o PKP Powiśle
Dla policji i tzw. służb miejskich najlepszym rozwiązaniem byłoby by wszystkie lokale gastronomiczne były zamykane tuż po 22.00, ludzi z lekkim ADHD po wypiciu kilku głębszych, ciemnych czy jasnych pozmykać w ciupie, ostatecznie wytyczyć im ścieżki z domu do pracy czy uczelni i z powrotem, zaczipować i ogłosić ogólnopolską ciszę nocną od 22.00 z marginesem przysłowiowego kwadransa. CZYTAJ WIĘCEJ
Franciszek Straczyski
fragment listu do redakcji "Gazety Wyborczej"
Życie nocne, knajpy, bary, kawiarnie, w których przesiadują ludzie - to wszystko nadaje charakter miastu. Ciekawe miasto przyciąga ciekawych ludzi. Chcemy być europejską stolicą kultury, ale najlepiej z daleka i bez zmian. CZYTAJ WIĘCEJ