PKW wciąż nie podjęła decyzji w sprawie sprawozdania wyborczego Prawa i Sprawiedliwości. Politycy koalicji rządzącej nie są zadowoleni z takiego obrotu spraw i wyrażają swoje niezadowolenie. Skomentował to Ryszard Kalisz i przy okazji skrytykował Romana Giertycha. Na odpowiedź mecenasa i posła KO nie trzeba było długo czekać.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W środę (31 lipca) Państwowa Komisja Wyborczaprzekazała, że decyzje w sprawie sprawozdania finansowego Prawa i Sprawiedliwości zapadną pod koniec sierpnia. PKW wciąż bada między innymi wykorzystanie przez PiSdanych z Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej. W czwartek o tempo prac został zapytany Ryszard Kalisz, członek PKW.
– Nic Państwowa Komisja Wyborcza nie przeciąga. Wczoraj prof. Balicki, członek PKW, wybitny polski konstytucjonalista, po przeanalizowaniu całości materiału stwierdził, że w zakresie informacji o NASK jest informacja dotycząca prowadzenia różnego rodzaju sondaży, badań, które wykorzystywał komitet wyborczy PiS. Niezbędne było zwrócenie się do NASK o informacje, ile to kosztowało – mówił prawnik i były poseł w "Gościu Wydarzeń" na antenie Polsat News.
Kalisz do Giertycha: "Roman, weź na wstrzymanie". Mecenas odpowiedział błyskawicznie
Kalisz krytycznie odniósł się również do tego, jak w tej sprawie zachowują się politycy koalicji rządzącej, którzy oczekują odrzucenia sprawozdania PiS. To z kolei otworzyłoby furtkę do utraty przez partię Jarosława Kaczyńskiego milionów złotych z subwencji. Wpływowy prawnik został nawet zapytany, czy w tej sprawie "rząd zawalił".
– W sensie przygotowania materiałów i tutaj odnoszę się do ministra Berka (szef Komitetu Stałego Rady Ministrów – red.), który zachowuje się w sposób niezwykle niewłaściwy, obraża nas, zamiast zwrócić się do nas na piśmie, pisze tweety na X, w wyniku których następuje cała seria hejtu – stwierdził.
Prowadzący program Bogdan Rymanowski zacytował na antenie słowa Romana Giertycha. "Zwracam się do członków PKW, nie rżnijcie głupa, że nie macie dowodów na wykorzystanie przez PiS publicznych pieniędzy" – grzmiał mecenas i poseł KO.
Kalisz mocno skrytykował słowa Giertycha. – On to wszystko pisze na X. W ogóle nie zrozumiał. Myli postępowanie karne z postępowaniem wyborczym. Też moje nazwisko wymienił. Tak mi się przykro zrobiło. Roman, obejrzyj sobie ten hejt i weź na wstrzymanie – powiedział Ryszard Kalisz.
Odpowiedź Romana Giertycha przyszła błyskawicznie. Kilka minut po zakończeniu programu mecenas zamieścił kolejny wpis w serwisie X. "To nie gadaj Ryszard bzdur, że dowodów nie macie, jak NIK wam ich przesłał aż nadto. Bo to wkurzyło ludzi" – czytamy.
Na słowa Kalisza zareagował też Maciej Berka. "Nie sądzę też, żeby tweety z cytatami z publicznie dostępnych wyjaśnień/wytycznych PKW i moją interpretacją ich znaczenia mogły kogoś obrazić. Piszę je, bo dostaję w tej sprawie mnóstwo pytań" – napisał.
Minister w KPRM odniósł się także do hejtu: "Z hejtem musimy się – niestety – mierzyć wszyscy. I myślę, że zupełnie gdzie indziej trzeba szukać źródeł jego wprowadzenia do debaty publicznej...".
Co ze sprawozdaniem wyborczym Prawa i Sprawiedliwości?
Po środowym posiedzeniu przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej poinformował, że PKW potrzebuje czasu na analizę zgromadzonego materiału dowodowego. – Zwracam się do dwóch organów państwa, czyli do Rządowego Centrum Legislacyjnego oraz do NASK. Chodzi o wyjaśnienie wątpliwości, które wynikają z pism, które w ostatnim czasie wpłynęły do PKW – przekazał sędzia Sylwester Marciniak.
Jak dodał, na tę chwilę nie ma "szczegółowych wyliczeń dotyczących na przykład wynagrodzenia i zakresu czynności osób zatrudnionych w RCL, które miałyby wspierać kampanię PiS". PKW chce także poznać "wartość rynkową ewentualnych sondaży", stąd zwróciła się w tej sprawie do NASK.
By odrzucić sprawozdanie finansowe komitetu wyborczego, PKW musi wskazać na przynajmniej 1 proc. nieprawidłowo wydatkowanych pieniędzy w kampanii. W przypadku PiS to około 400 tys. – Jest kilkaset, ale jeszcze nie ma 400 tys. zł. Jestem za tym, żeby we własnym zakresie wyliczyć korzyści z Funduszu Sprawiedliwości. Jestem przekonany, że to przekroczyłoby 400 tysięcy – powiedział w czwartek Ryszard Kalisz.