
"Nieważne, że od 30 lat, żyjąc z książek płacę podatki. Chociaż wydałam 30 książek, nie przysługuje mi ubezpieczenie, chorobowe ani pisarska emerytura. Za chwilę kończę 60 lat i nie przysługuje mi nic, dla mojego kraju jestem przecież darmozjadem. A wkład w kulturę się nie liczy" – tak zaczyna się felieton Manueli Gretkowskiej, który 5 sierpnia opublikowaliśmy w naTemat.pl.
"Postanowiłam więc pójść na kurs glazurnictwa. (...) Jakby co, mam fach w ręku i papier. Myślę o znalezieniu koleżanki po piórze dołującej finansowo, żeby założyć firmę 'Kładziemy kulturalnie'" – czytamy.
I dalej: "Jeżdżąc po całym kraju, dowiaduję się od bibliotekarek, że moje książki są wypożyczane chętnie i często. W efekcie dostaję kilkaset zł rocznie, mniej więcej tyle, ile płacę miesięcznie za prąd. Więcej zarobię, kładąc kafelki przy cenach robocizny: 120 za metr kwartowy".
Gretkowska stwierdza też, że na "biblioteczne tantiemy nie ma co liczyć", a gdy lata temu przypomniała publicznie o niewywiązywaniu się naszego państwa z unijnego obowiązku płacenia za biblioteczne wypożyczenia, została wybrana "Obciachem roku". A oburzeni czytelnicy obiecywali wyrzucać jej książki z półek.
Zerknąłem w komentarze i żałuję. Serio kogoś to bawi?!
Felieton opublikowaliśmy na Facebooku naTemat.pl. Do tej pory doczekał się ponad 2200 reakcji. Pierwsze moje zdziwienie – wśród tej liczby ponad 850 to reakcje tak zwanymi emotikonkami wyśmiewającymi coś ("Ha ha"). I pierwsze pytanie, jakie przyszło mi do głowy: śmiejecie się z tego, że 60-latka czuje się "darmozjadem" w swoim kraju, bo jest pisarką i nie przysługuje jej nic? Serio?
Dalej jest jeszcze "lepiej", ponieważ pod postem zaroiło się od komentarzy (obecnie blisko 1500). I czytam wpisy internautów:
Takie komentarze zostawiają kobiety i mężczyźni. Starsi i młodsi. Z dziećmi na zdjęciach profilowych. I z flagami Polski. Odpaliłem listę z komentarzami i się nie zawiodłem – od razu tego pożałowałem. To tak wygląda ta miłość i szacunek do drugiego człowieka ("zdrajczyni", "darmozjad to właściwe określenie")?
Zdaję sobie oczywiście sprawę, że pewnie większość osób, które zareagowały na Facebooku "heheszkiem" albo niewybrednym komentarzem, pewnie nie przeczytało nie tylko całego tekstu, ale nawet jego części. Ale – jasny gwint! – serio kogoś dziwi/bawi/śmieszy to, że 60-letnia pisarka czuje się darmozjadem? I to prowokuje, żeby obrzucić kogoś błotem? Jestem ciekaw, czy tak samo ktoś by zareagował, gdyby chodziło o jego mamę, babcię, tatę czy dziadka. O kogoś, kto po 30 latach pracy dostaje kwitek z emeryturą, a na nim widnieje "1000 zł".
Niektórzy mają też wielki ubaw i krytykują, że pisarka kładzie kafelki i w ten sposób zarabia pieniądze. Przepraszam bardzo: jest w czymś gorsza? Kradnie?
Czy uważasz, że Manuela Gretkowska ma rację, narzekając na sytuację swoją i innych artystów w Polsce?
2932 odpowiedzi
W komentarzach przewijają się także przede wszystkim tego typu stwierdzenia: "Trzeba było płacić składki na ZUS, a nie teraz narzekać na emeryturę". Jakie to na nasze polskie "nie wiem, o co chodzi, ale się wypowiem"...
Po pierwsze: to NIE jest tekst o ZUS i ubezpieczeniu społecznym! To felieton o prawach autorskich. Pisarze również mają prawo do tantiem. Po drugie: tak, pisarze nie mogą liczyć na emeryturę. Nie biorą udziału we freak fightach, nie dostają miliona złotych za walkę i nie mogą sobie z tego "odłożyć na emeryturę". W zamian za to od lat są kantowani przez państwo. Dlatego Manuela Gretkowska i inni pisarze w Polsce czują się darmozjadami. Kraju, który jest ponoć dumny z polskiej kultury.
Skoro zawód pisarza tak bardzo kłuje niektórych w oczy, to może wywalić wszystkie książki do kosza i zakazać pisarzom pisać? Wtedy nie będzie problemu ani z czytaniem ze zrozumieniem, ani z czytaniem w ogóle.
Zobacz także