"Obcy: Romulus" w reżyserii Fede'a Álvareza jest kontynuacją kultowego "Obcego – ósmego pasażera Nostromo" Ridleya Scotta. Widzowie, którzy mieli przyjemność widzieć już film, wiedzą, że na jego potrzeby przywrócono do życia zmarłego cztery lata temu legendarnego aktora. Słabe CGI da się jednak obronić.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Fabuła "Obcego: Romulusa"śledzi losy Rain Carradine (Cailee Spaeny z "Civil War"), która razem z przyszywanym bratem, syntkiem Andym (David Jonsson z "Branży"), zamieszkuje górniczą kolonię Jackson's Star. Dziewczyna jest pewna, że wyrobiła swoją normę i może wreszcie osiedlić się na planecie, której nie spowijają zabójcze opary. Niestety wyzyskująca pracowników korporacja Weyland-Yutani przymusowo przedłuża jej pracę o kolejne pięć lat.
Rain wraz z przyjaciółmi, którzy podobnie jak ona są zmęczeni wyniszczającą i ciągnącą się bez końca pracą, postanawia wykraść z opuszczonej stacji badawczej komory do kriostazy (hibernacji). Dzięki nim można przeżyć podróż na Yvagę. Jak to w kosmicznym horrorze bywa, coś musi pójść nie tak.
W filmie "Obcy: Romulus" przywrócono znanego aktora do życia
"Obcy: Romulus" zarzuca publiczność mniejszymi lub większymi spoilerami. Do tych drugich z pewnością należy kwestia przywrócenia do życia zmarłego w 2020 roku gwiazdora "Ostatniego pasażera Nostromo", trylogii "Władcy Pierścieni" i "Na Zachodzie bez zmian", czyliIana Holma. U Ridleya Scotta brytyjski aktor wcielił się w rolę oficera naukowego i androida – Asha.
W dziele Fede'a Álvareza bohaterowie znajdują zniszczone ciało jednego z wariantów Asha w pomieszczeniu laboratoryjnym porzuconej stacji badawczej należącej do Weyland-Yutani. Po ponownym włączeniu android staje się antagonistą filmu, który za wszelką cenę chcę wypełnić dyrektywę korporacji.
– Historycznie rzecz biorąc, liczba syntków jest w tym świecie ograniczona, dlatego niektórzy wracają po kilka razy – zdradził urugwajski reżyser w rozmowie z "Entertainment Weekly". – Więc razem z Rildeyem (red. przyp. – który był producentem wykonawczym filmu) uznaliśmy, że pora przywrócić tego najlepszy ze wszystkich – podkreślił.
Iana Holma ożywiono za pomocą efektów praktycznych oraz CGI. Twarz legendarnego aktora momentami daje efekt tzw. uncanny valley – nie wygląda to zbyt dobrze, aczkolwiek widz zawsze może tłumaczyć to sobie tym, że w końcu widzi na ekranie androida, a nie prawdziwego człowieka.
Zanim ruszył plan filmowy, Álvarez skontaktował się z osobami zarządzającymi majątkiem Holma. – Rozmawiałem z wdową po nim. Uznała, że w ostatnich latach swojego życia Ian został potraktowany chłodno przez Hollywood. Po "Hobbicie" chciał wziąć udział w większej liczbie projektów, ale tak się nie stało. Więc była podekscytowana naszym pomysłem – dodał filmowiec.
"Álvarez już w pierwszych minutach wskazuje, że zamierza oddać hołd staremu 'Obcemu', a nie bezcześcić jego dziedzictwo. Pod pewnymi względami to mu się udaje, aczkolwiek chęć pozostania wiernym oryginałowi sprawia, że część publiczności może potraktować 'Romulusa' jako ten film, który raz zobaczysz i nigdy więcej" – czytamy w naszej recenzji "Obcego: Romulusa".