– Nie wyobrażam sobie ani jednego dnia w pracy, bez mojej asystentki – wyznał Richard Branson, jeden z najbardziej charyzmatycznych miliarderów na świecie. Biznesmen docenia wartość nowinek technicznych, smartfonów czy tabletów. Jednak jego zdaniem, to właśnie "genialny" asystent jest filarem jego działalności. Kim są asystenci? Bohaterami drugiego planu, czy podstawą działania największych tego świata? – To stuprocentowe podporządkowanie własnego życia pod kalendarz osoby, której się asystuje – wspomina Krzysztof Kwiatkowski, były asystent Jerzego Buzka.
Asystentka Richarda Bransona z pewnością nie należy do tych "przybocznych", którzy przez całe lata harują na czyjś sukces i odchodzą niezauważeni. Miliarder, który niedawno odwiedził nasz kraj, w swoisty sposób wyraził wdzięczność za jej wkład Helen w jego działalność i umieścił w internecie niezwykle miły wpis. – Zanim ją o coś poproszę, ona już o tym wie, jakby czytała w moich myślach – mówi Branson.
– Asystenci, to bohaterowie drugiego planu – zauważa bloger naTemat przedsiębiorca Jerzy Mazgaj, który także nie wyobraża sobie pracy bez pomocy młodej osoby. – Moja asystentka ma na głowie mnóstwo spraw, choćby takich jak planowanie licznych podróży służbowych, kupowanie biletów lotniczych, jest też odpowiedzialna za kontakt z mediami. To bardzo dużo obowiązków – mówi właściciel delikatesów Alma.
W roli asystenta Jerzego Buzka kilkanaście lat temu sprawdzał się późniejszy minister sprawiedliwości, Krzysztof Kwiatkowski. – Początkowo człowiek jest dostępny 24 godziny na dobę. To stuprocentowe podporządkowanie własnego życia pod kalendarz osoby, której się asystuje. To niezwykle inspirujące zajęcie – wspomina bloger naTemat Krzysztof Kwiatkowski.
Richard Branson napisał, jak ważne są dla niego elektroniczne gadżety. Jednak nic nie zastąpi mu osób takich jak jego asystentka, które otaczają go każdego dnia, niezależnie od miejsca na świecie. – Helen jest moją pamięcią – napisał wdzięczny biznesmen. Bo choć z pewnością jego asystentka nie może narzekać na niskie zarobki, to praca każdego asystenta wymaga częściowej rezygnacji z własnego życia, na rzecz swoje pracodawcy.
Branson docenił pełne zaangażowanie Helen, która musi nie tylko pilnować wszystkich jego spraw, ale także umieć odnaleźć się w towarzystwie najróżniejszych ludzi z całego świata, których Branson często odwiedza. Dobry asystent musi bowiem posiadać nie tylko dobrą pamięć, wiedzę, ale i odpowiednio "elastyczną" osobowość, która nie tylko nie zaszkodzi wizerunkowi szefa, ale wręcz będzie jego ozdobą.
Przewidzieć myśli szefa
Podstawą działania sprawnego asystenta jest dobra znajomość zachowań, zwyczajów i reakcji swojego szefa. Nie może obawiać się zadawania nawet najtrudniejszych pytań pracodawcy, aby w razie potrzeby wybrnąć z trudnej sytuacji. Z biegiem czasu jednak każdy asystent staje się "mózgiem" swojego szefa i musi nauczyć się wyprzedzać jego myśli, chęci czy też zadania, które może zlecić w ostatniej chwili. O tym, jak ważną rolę odgrywa dobry asystent, który niekiedy staje się nie tylko prawą ale i obiema rękoma, Richard Branson stwierdza:
Miliarder posiada tak naprawdę większą liczbę pomocników, którzy codziennie pomagają mu pilnować swoich interesów. Jak sam mówi, zauważa i docenia ich ciężką pracę. – Czasem mam wrażenie, że ci ludzie pracują znacznie ciężej, niż osoby którym pomagają – stwierdza biznesmen. Podobne spostrzeżenia w kwestii roli, jaką odgrywają asystenci w życiu zawodowym swoich szefów, ma przedsiębiorca Jerzy Mazgaj. – To naprawdę bardzo trudna praca. Osobiście zdarza mi się wysyłać sms-y z Hong Kongu, gdzie przecież jest inna strefa czasowa, z prośbą o jakieś dane. Niezależnie od pory dnia czy nocy, otrzymuję je – mówi Mazgaj.
Asystentura drogą do kariery?
Każdy asystent musi "przecierpieć" swoje. Często przez lata przebywa w cieniu, znosząc zachcianki swojego szefa, ciągłe zmiany decyzji. Asystent bywa też najbliższą osobą, na której pracodawca może wyładować swoją wściekłość, często nie związaną z pracą swojego najbliższego podwładnego. Jednak czy rezygnacja z części własnego życia, weekendy w pracy, a niekiedy nawet poniżenia są warte zachodu?
Jerzy Mazgaj także docenił swoją poprzednią asystentkę, którą po wielu latach bardzo dobrej pracy uczynił szefową swojego działu Public Relations. – Bycie asystentem to absolutnie droga do kariery, bardzo szybkiej kariery. Jeśli asystentka jest sprawna, zwinna, ma się do niej duże zaufanie, to pracodawca chce ją trzymać przy sobie – mówi Jerzy Mazgaj. Jak mówi nam przedsiębiorca, było mu żal rozstawać się z poprzednią pracownicą. Ostatnim jej zadaniem było znalezienie i przeszkolenie swojej następczyni.
Nieco inne spojrzenie na tę "drogę do kariery" do kariery ma były minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. Jego zdaniem, nie jest to nic pewnego, szczególnie w polityce. – Asystentura jest przede wszystkim drogą do nauki w ramach dziedziny, którą dany pracodawca się zajmuje. Ja byłem asystentem kilkanaście lat temu, a później wykonywałem różne funkcje. Z okresu asystentury można wynieść przede wszystkim wiedzę, umiejętności, oraz poznać ważne osoby – mówi były asystent Jerzego Buzka. Dziś Krzysztof Kwiatkowski nie ma już asystenta, ale posiadał go podczas sprawowania funkcji ministra. – To był bardzo dobry asystent, który dziś jest dyrektorem gabinetu ministra kultury – mówi dumny Krzysztof Kwiatkowski.
Asystent też się myli...
Nawet najlepszemu asystentowi zdarzają się wpadki. Jerzemu Mazgajowi asystentka zafundowała kiedyś święta w podróży, bo pomyliła się przy organizowaniu jego pobytu za granicą. – Zdarzyło mi się, że asystentka zarezerwowała mi hotel na Sardynii, a wsadziła mnie w samolot, który wylądował 300 kilometrów od hotelu. To pokazuje, jak trudna jest ta praca – wspomina Mazgaj.
Również Krzysztof Kwiatkowski nie ustrzegł się wpadek, podczas pełnienia swojej asystentury. I choć wspomina ją jako "sympatyczną", to kilkanaście lat temu zapewne nie było wesoło ani jemu, ani świeżo wybranemu premierowi Jerzemu Buzkowi. – Uczestniczyłem w pierwszej wizycie zagranicznej pana Jerzego Buzka. Lecieliśmy do Włoch, gdzie premier miał spotkać się najpierw z papieżem Janem Pawłem II, a później z premierem Romano Prodim. Byłem wówczas odpowiedzialny za prezenty. Podczas spotkania z papieżem byłem jednak tak podekscytowany, że na ręce papieskiego sekretarza kardynała Dziwisza złożyłem nie jeden, a dwa prezenty – wspomina Krzysztof Kwiatkowski.
Podczas drogi na spotkanie z premierem Romano Prodim okazało się, że nie ma drugiego prezentu. Na szczęście udało się znaleźć mały antykwariat i kupić grafikę dla premiera. Wizyta była uratowana.
Posiadanie asystenta, który jest z nami całkowicie związany, sprawia, że możemy zdążyć ze wszystkim. Ludzie często pytają mnie, jak to się dzieje, że jestem w stanie utrzymać utrzymać swoją firmę na szczycie, w dziesiątkach różnych krajów. Cóż, posiadam asystentkę, która jest ze mną 24 godziny na dobę, przez siedem dni w tygodniu. To jeden z głównych powodów, dlaczego jest to możliwe.