Sejm odrzucił większością 228 głosów wniosek o udzielenie ministrowi transportu Sławomirowi Nowakowi wotum nieufności. Za odwołaniem szefa resortu transportu, razem z posłami PiS, Solidarnej Polski, SLD i Ruchu Palikota, zagłosowało trzech członków PSL.
Wniosek o odwołanie Sławomira Nowaka złożyła Solidarna Polska. Za jego przyjęciem oddano 210 głosów. Przeciw udzieleniu ministrowi wotum nieufności opowiedziało się 228 posłów. Nikt nie wstrzymał się od głosu.
Za odwołaniem Nowaka była większość posłów PiS, Solidarnej Polski, SLD oraz Ruchu Palikota. Co ciekawe, ministra nie bronili wszyscy członkowie koalicji rządzącej. Trzech posłów PSL - Jarosław Górczyński, Henryk Smolarz i Piotr Walkowski - poparło wniosek Solidarnej Polski.
Premier Donald Tusk, po rozmowie z szefem klubu PSL Janem Burym, ustalił, że dwóch ludowców umyślnie zagłosowało za odwołaniem Nowaka. Jeden poseł natomiast omyłkowo wcisnął niewłaściwy guzik. Szef rządu nie obawia się rozpadu koalicji, ponieważ Bury miał zasugerować, że wyłamanie się trzech ludowców było jedynie "nieszczęsnym incydentem".
Solidarna Polska, uzasadniając wniosek, przekonywała, że Nowak odpowiada za zły stan kolei, niewłaściwe wykorzystywanie środków unijnych oraz opóźnienia w budowie dróg. - Mamy pierwszy kwartał 2013 roku. Z 4,5 tys. obiecanych km dróg ekspresowych zrealizowano dzisiaj zaledwie 705 km dróg ekspresowych, z obiecanych 1,5 tys. km autostrad zrealizowano zaledwie 600 km - przekonywał poseł Patryk Jaki.
Według niego gabinet Donalda Tuska nie walczył efektywnie z oszustami, którzy starali się wykorzystać dla siebie rządowe inwestycje drogowe. - To nie system i prawo zamówień publicznych, preferujące najniższą cenę w przetargach, odpowiadają za upadek licznych polskich firm drogowych, ale właśnie zmowy cenowe i ustawienie przetargów. Rząd nie podjął żadnych działań, by zapobiec fali oszustw. Wielcy gracze upadają i upaść nie mogą, a małe rodzinne firmy z wieloletnią tradycją płaczą pod drzwiami Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, bo nie mogą otrzymać pieniędzy - powiedział poseł.
Jaki uważa również, że koszty związane z budowaniem polskich dróg są wyjątkowo wysokie. Jego zdaniem za każdy kilometr drogi Powązki-Konotopa, będącej obwodnicą Warszawy, płacono ok. 200 mln złotych, dwukrotnie więcej niż "w Niemczech, Alpach czy na Florydzie". Jeszcze gorzej, jak zaznaczył poseł, wygląda sytuacja na kolei. - Pociągi jeżdżą wolniej niż przed wojną, a sieć kolejowa jest mniejsza i w gorszym stanie, niż w czasach PRL. Minister do historii przejdzie jako grabarz polskich kolei - oświadczył Jaki.
Poseł przypomniał także o atakach pluskiew na pasażerów polskich pociągów, wręczając Nowakowi zamkniętego w słoiku insekta (Stefan Niesiołowski, profesor nauk biologicznych, przekonuje, że Jaki pomylił pluskwę z karaluchem).