Wpływy TVP z abonamentu spadły w 2011 o połowę. Do szokująco niskiej liczby 205 milionów złotych. Polacy, najwyraźniej, nie chcą płacić haraczu na państwowe media. Ale to nie jedyne, na co nie chcemy wydawać pieniędzy. Lista opłat, których unikamy, jest dłuższa.
Abonamentowe dochody Telewizji Publicznej spadają regularnie. Jeszcze w latach 2005-2007 wynosiły one 500-600 milionów. W zeszłym roku Polacy nie byli już tak chętni do przekazywania swoich pieniędzy na TVP, a wpływy spółki z abonamentów drastycznie zmalały.
Do niepłacenia wzywali niektórzy nasi biskupi, wzywał Janusz Palikot. Nie da się sprawdzić, czy to apele polityków i osób publicznych wywołały taki skutek, czy po prostu Polacy coraz mniej poczuwają się do spełniania tego obowiązku. Fakt, że państwo praktycznie nie ma możliwości ścigania obywateli, którzy od opłat się uchylają, na pewno też pozostaje nie bez znaczenia.
- Większość środków z abonamentu, czyli 159,4 mln zł przeznaczać musimy na utrzymanie 16 oddziałów terenowych wskazanych w ustawie o radiofonii i telewizji. Wszystkie programy tworzone na potrzeby pozostałych anten mogły więc otrzymać w całym minionym roku z abonamentu wsparcie w wysokości jedynie 46 mln zł - oświadczył Juliusz Braun w rozmowie z serwisem wirtualnemedia.pl.
Parkowanie powinno być pół-darmo...
Denerwuje nas też płatne parkowanie. W styczniu miesiącu, tylko w Warszawie, Zarząd Dróg Miejskich wystawił aż 22 tysiące opłat dodatkowych. Jak wyjaśniło nam biuro prasowe, opłaty dodatkowe wystawiane są za brak biletu bądź brak dokumentów uprawniających do parkowania.
W przypadku zwykłego kierowcy, nie będącego niepełnosprawnym lub bez abonamentu, należy mieć jednak tylko bilet - to kontrolerom wystarczy. Danych o tym jak duży jest to procent wszystkich samochodów stojących w Stefach Płatnego Parkowania, nie ma. Biuro prasowe przyznaje jednak, że "jest to bardzo duża liczba".
Co więcej, po otrzymaniu wezwania do zapłaty, tylko 10 proc. kierowców uiszcza opłatę dodatkową od razu. Pozostałe 90 proc. podpada pod windykację lub składa reklamację.
… A transport tani
Problem mamy również z biletami za transport miejski. W Warszawie na gapę jeździ ok. 5 proc. pasażerów. Mowa, oczywiście, tylko o tych, których złapali kontrolerzy. Jak podkreśla stołeczny ZTM, liczba przejazdów każdego dnia sięga 3 milionów. W praktyce, jak usłyszeliśmy, oznacza to jedną osobę bez biletu na autobus. Według oficjalnych statystyk, bo ile osób jeździ na gapę i nie zostało złapanych - tego nie wiadomo i nie da się sprawdzić.
Biuro prasowe warszawskiego Zarządu Transportu Miejskiego podkreśla jednak, że wpływy za bilety to tylko 30 proc. ich budżetu. Resztę finansuje miasto, dopłacając gigantyczne sumy. Dlatego też w sierpniu 2011 roku w stolicy znacząco zwiększono ceny biletów. To wywołało falę protestów i oburzenie mieszkańców. W ramach manifestowania swojego niezadowolenia, część z nich na pewno przestała płacić. Jak widać, niesłusznie, skoro ZTM-owi bilety i tak pokrywają tak mało kosztów. A modernizacje transportu przeprowadzać trzeba, bo klienci będą niezadowoleni.
W Poznaniu jest jeszcze gorzej: z informacji rzecznika tamtejszego Zarządu wynika że, w zeszłym roku złapano aż 94 tysiące osób bez biletu. Średnio przy jednej na trzy kontrole pasażerowie dostawali opłaty dodatkowe. Czyli albo nie mieli ważnego biletu, albo dokumentu uprawniającego do zniżki. Ponownie jednak, to dane dotyczące osób skontrolowanych. Przy śmiałym założeniu, że wykrywalność podróżników na gapę wynosi 50 proc., należy doliczyć drugie tyle osób unikających płacenia.
Multimedia kradniemy hurtowo
Jednak to wszystko jest malutkie przy skali polskiego piractwa. Filmy, gry, muzyka - wszystko to ściągamy z internetu na masową skalę.
- Jak wynika z ostatniego światowego badania piractwa komputerowego, 54% oprogramowania używanego w Polsce jest nielegalne - twierdzi Bartłomiej Witucki z Business Software Alliance. Jest on koordynatorem BSA w Polsce, a stan piractwa w naszym kraju oceniał podczas przyznania nagród "Złote Blachy", przyznawanym policjantom walczącym z kradzieżą w sieci.
- Piractwo intelektualne to nie tylko problem twórców, artystów i producentów, czy inaczej mówiąc, branży informatycznej i rozrywkowej. To także problem Skarbu Państwa zważywszy na znacznie mniejsze wpływy z podatków. Jak wynika z szacunków analityków, zmniejszenie tylko o 10 punktów procentowych skali piractwa komputerowego spowodowałoby zwiększenie wpływów Skarbu Państwa z podatków o ok. pół miliarda złotych - mówił na "Złotych Blachach" Witucki.
Realnej skali piractwa w Polsce nie da się jednak dokładnie ocenić. Jeszcze w 2008 roku byliśmy na szóstym miejscu państw udostępniających najwięcej plików w sieci BitTorrent. A BT to tylko ułamek piractwa na świecie. Z państw europejskich wyprzedzają nas m.in. Włosi i Hiszpanie. To nadal jednak dobrze o nas nie świadczy. Chociaż, oczywiście, sprawa piractwa nie jest tak jasna i oczywista, jak może się wydawać, co było widać przy okazji sprawy ACTA.
Mandaty? Policja o opłatach nic nie wie
Nie do końca daje się zbadać też wisienka na torcie niepłacenia Polaków: mandaty. W 2011 roku wystawiono ich ponad 4 miliony. Jak poinformowało nas biuro prasowe Komendanta Głównego Policji, większość z nich przyznano za łamanie przepisów ruchu drogowego. Niestety, policja nie zajmuje się windykacją i nikt nie wie gdzie można uzyskać informacje na temat liczby zapłaconych mandatów. Z relacji osób pytanych na ulicy, znajomych i pracowników redakcji wynika, że opłat za mandaty unikamy jak ognia. Michał Boni: Kościół dostanie 100 milionów
Po pierwsze, bo zawsze istnieje szansa, że nasze przewinienie umknie czujnemu spojrzeniu władzy. Po drugie - bo windykacja potem i tak następuje, pieniądze za mandaty ściągane są z konta. W związku z czym wiele osób nie widzi sensu w uiszczaniu zapłaty za otrzymany przed chwilą świstek.
Z powodu braku oficjalnych danych dotyczących mandatów, pytamy Czytelników: płacicie? A jeśli nie - to za co nie płacicie państwu?