Chociaż liczba przydrożnych prostytutek wraz z biegiem lat maleje, to ten typ "biznes" wciąż istnieje. W zimę prostytutek przy drogach jest zdecydowanie mniej niż w lecie. Ale i tak tam są – mróz, śnieg i wiatr nie odstraszają klientów.
Sutenerzy zmuszają swoje dziewczyny do stania nawet przy minus kilkunastu stopniach Celsjusza.
Niestety, nie istnieją żadne oficjalne dane, które mogłyby określić dokładnie skalę zjawiska. Według szacunków podawanych przez TVN24 w 2011 roku, prostytutek w Polsce ogółem może być nawet 200 tysięcy. Z raportu "Sex work in Europe" opublikowanego w 2010 roku wynika, że "przydrożne dziewczyny" stanowią około 20 procent ogólnej liczby prostytutek. Na podstawie tego szacunkowo i bardzo ogólnie można by więc stwierdzić, że w Polsce przy drogach pracuje nawet do 40 tysięcy kobiet.
W takie liczby trudno uwierzyć, bo dzisiaj – wbrew pozorom – przydrożnych prostytutek nie widuje się aż tak często, jak np. w latach 90-tych. Rzecznik Komendanta Głównego Policji Mariusz Sokołowski podkreśla, że wszelkie liczby dotyczące prostytucji to tylko szacunki, bo samo prostytuowanie się nie jest w Polsce karane – wymiar sprawiedliwości ściga tylko sutenerów. Policja nie prowadzi więc oficjalnych danych i trudno jest dokładnie stwierdzić, ile kobiet może tak pracować. Tym bardziej w zimie.
Zima niestraszna prostytucji
Jedno jest jednak pewne: również wtedy, gdy wszyscy chowają się w domach przed mrozem, prostytutki pracują przy drogach. Nie na taką skalę, jak wiosną i latem, ale i tak jest ich sporo. – Czasem są miejsca, gdzie prostytutki się pojawiają. Wzmacniamy tam nadzór np. nad legitymowaniem takich osób, by móc zaobserwować jak się to zmienia – mówi nam Mariusz Sokołowski.
Jednocześnie rzecznik zaznacza, że policja nie zauważyła, by sutenerzy przymuszali kobiety do prostytucji w zimie. – Ale proszę pamiętać, że dzisiaj internet daje nowe możliwości – podkreśla nasz rozmówca. Niewątpliwie wiedzą o tym, że już nie trzeba stać przy drodze, by oferować takie usługi. Wystarczy kilka kliknięć. Na pewno więc część prostytutek na zimę "przenosi się" do internetu, niektóre zapewne na stałe.
Lepiej się sprzedać na Zachodzie
W Polsce zmienia się nie tylko liczba prostytutek, ale też ich narodowośći. Podczas gdy w 2008 roku, według raportu TAMPEP, 70 proc. pań lekkich obyczajów były Polkami, tak w 2010 roku było to już 10 proc. mniej. Prawie 1/3 z nich to obywatelki Ukrainy, Rosji, Białorusi, Bułgarii czy Litwy. Dzieje się tak, bo wiele polskich pań lekkich obyczajów woli wyjeżdżać na Zachód. Docelowo do państw, gdzie prostytucja jest pod ochronnym parasolem państwa i zapewnia im badania, prawa itd.
Dzisiaj jednak częściej trafiają one do agencji towarzyskich, niż na drogę. Instytucja "tirówek" jest coraz mniej popularna również ze względu na złą sławę, jaką cieszą się te kobiety: często kojarzą się z chorobami wenerycznymi i brakiem higieny. I chociaż "tirówek" jest coraz mniej, to ich amatorzy zawsze się znajdą.
Mężczyźni korzystający z drogowych prostytutek mają nawet swoje fora w sieci, gdzie dyskutują o miejscach postoju dziewczyn, jakości ich usług. Przyglądając się takim serwisom, można dojść do dwóch – nieco innych niż sugeruje policja – wniosków. Po pierwsze, prostytutki pracują przy drogach nawet przy największych mrozach: w grudniu, styczniu i lutym. Po drugie – kalendarzowa wiosna to moment, w którym kobiet przy drogach robi się zdecydowanie więcej, chociaż w tym roku zima trwa w najlepsze.
Droga w internecie
Analizując jedno z takich for łatwo zauważyć, że od marca pojawia się znacznie więcej informacji o stojących przy drogach dziewczynach, niż w najbardziej zimowych miesiącach. I to pomimo tego, że tak naprawdę zima nie opuściła nas nawet na chwilę. Czy to oznacza, że sutenerzy przymuszają do pracy "według kalendarza", a zupełnie bez patrzenia na pogodę? Wygląda na to, że tak, chociaż jest to tylko hipoteza, a brak danych powoduje, że trudno ją zweryfikować.
Na stronie praktycznie co kilka minut pojawiają się – nawet teraz – kolejne wpisy informujące o "jagodziankach". Niektórzy jednak wskazują, że w miejscach, gdzie tradycyjnie dziewczyny stoją, teraz się nie pojawiają – właśnie ze względu na pogodę. Chojnów, zjazd na A4.
Podobnie jest na innym portalu służącym do wymiany informacji o prostytutkach. Praktycznie w każdej części Polski kierowcy donoszą, że "jagodzianki" stoją przy drogach. Chociaż trzeba też powiedzieć, że najmniej jest ich na zachodzie Polski, a najwięcej w centrum i na wschodzie.
Oczywiście, policja walczy z sutenerami, również w zimie, ale jak podkreśla Mariusz Sokołowski – jest to trudna walka. – Często w swojej pracy trafiamy na mur milczenia, albo bardzo przemyślane odpowiedzi – mówi nam rzecznik KGP. Co policja robi, by łapać sutenerów? – Patrzymy, czy ktoś tych kobiet nie podwozi, czy nie przekazują komuś pieniędzy – opowiada Sokołowski. W ten sposób funkcjonariusze próbują dotrzeć do sedna problemu, czyli alfonsów, ale łatwo nie jest – wszak wiedzą oni, że są ścigani.
Są jednak miejsca gdzie policja wyjątkowo twardo walczy z prostytucją przy drogach. W Ciechanowie nawet podczas szalejącej zimy funkcjonariusze złapali sutenera, który dowoził panie na "siódemkę". Po tym incydencie komendant Komendy Powiatowej w Ciechanowie powołał specjalną jednostkę, która ma "zlikwidować prostytucję przy drodze krajowej nr 7".
Grupa składa się z funkcjonariuszy ruchu drogowego, prewencji i kryminalnych – w tym policyjnych "tajniaków", którzy pracują bez mundurów. – Uważamy, że prostytutki stojące przy "7" nie przynoszą splendoru powiatowi ciechanowskiemu. Ponieważ ich klientami są przeważnie kierowcy przemieszczający się w stronę Warszawy lub Gdańska, stwarzają one zagrożenie w ruchu drogowym – tłumaczył wówczas serwisowi strefamlawy.pl inspektor Krzysztof Matusiak.
… A tabloidy się śmieją
I chociaż przydrożna prostytucja to wciąż poważny problem, największe polskie media wciąż postrzegają go w kategoriach ciekawych historii bądź żartów. "Super Express" swojego czasu nabijał się z prostytutek, które musiały odśnieżać drogi. Tabloid pytał wówczas, czy "klienci narzekali na zaspy".