Sebastian M. umknie jednak polskim władzom? Miał dostać specjalny status w ZEA
redakcja naTemat
10 września 2024, 19:43·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 10 września 2024, 19:43
Według prokuratury Sebastian M. wjechał rozpędzonym BMW w Kię, którą podróżowała trzyosobowa rodzina. Wtedy ich samochód stanął w płomieniach, wszyscy zginęli. Mężczyzna zbiegał następnie do Dubaju, a media dowiedziały się właśnie, że miał tam uzyskać tzw. złotę wizę.
Reklama.
Reklama.
Jak informowaliśmy, sprawa Sebastiana M. wstrząsnęła całą Polską we wrześniu 2023 roku. To wtedy na autostradzie A1 na wysokości Piotrkowa Trybunalskiego doszło do dramatycznego wypadku drogowego.
Według ustaleń prokuratury M. prowadząc BMW z niebezpieczną prędkością 250 km/h uderzył w tył Kii. W drugim pojeździe znajdowała się trzyosobowa rodzina wracająca do województwa śląskiego z wakacji nad morzem.
W wyniku zdarzenia pojazd stanął w płomieniach. Pomimo natychmiastowej interwencji służb, nie udało się uratować pokrzywdzonych. Wszyscy zginęli na miejscu zdarzenia.
Niedługo później Sebastian M. uciekł z Polski. Po wielu dniach udało się go zatrzymać w Dubaju. Kilka miesięcy później wyszedł na wolność po opłaceniu kaucji. Śledczy prowadzą procedurę ekstradycyjną, by móc postawić mężczyznę przed wymiarem sprawiedliwości.
Sebastian M. miał dostać tzw. złotą wizę
We wtorek "Gazeta Wyborcza" podała jednak, iż w poniedziałek Sebastian M. dostał tzw. złotą wizę (jest to status rezydenta w ZEA-red.). "Zwrócono mu też kaucję, którą wcześniej musiał wpłacić" – dowiedziała się gazeta.
Źródła w Prokuraturze Generalnej przekazały "Wyborczej", że przedstawiciel Polski w ZEA wystosował do tamtejszego resortu spraw zagranicznych notę z pytaniem. Nie ma na nią jeszcze odpowiedzi.
Co ciekawe, na przykład inwestorzy nieruchomości mogą uzyskać złotą wizę ZEA, jeśli kupią nieruchomość wartą co najmniej dwa miliony dirhamów.
A jak doskonale wiadomo, zbyt wolna reakcja ówczesnych polskich władz na sprawę wypadku doprowadziła do tego, że mężczyzna szybko uciekł właśnie do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Nie wiadomo teraz, czy kiedykolwiek odpowie za spowodowanie śmiertelnego wypadku.
– Być może on siedzi w 30-stopniowym upale w Dubaju, pije drinka i kąpie się w basenie. I to dla rodziny jest niezrozumiałe… Że ktoś nie ponosi konsekwencji swoich czynów – powiedział nie tak dawno adwokat Łukasz Kowalski w rozmowie z "Uwagą" TVN24.
Ekstradycja z Dubaju to nie jest łatwa procedura
Dlaczego mimo podpisanej umowy ekstradycyjnej ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi i zatrzymaniu przez tamtejszą policję Sebatian M. nadal nie trafił do Polski? Umowa między naszymi krajami zakłada, że ekstradycja dotyczyć będzie czynów uznawanych w obu krajach za przestępstwa karane minimum rokiem pozbawienia wolności.
– W przypadku, kiedy dochodzi do zabójstwa, Emiraty przewidują nawet karę śmierci. W Polsce ta kara jest do lat 8 – przyznała ekspertka z zakresu prawa karnego prof. Monika Płatek.
Wątpliwości Emiratczyków ma budzić fakt, że minimalny wyrok za spowodowanie wypadku w Polsce to 6 miesięcy. Nie pomagają tłumaczenia, że w przypadku wypadków ze skutkiem śmiertelnym kary są zawsze wyższe.