Nastolatki oszalały i znów ruszyły do Maka. Po hejtowanym zestawie Maty, zapomnianym Ralfa Kamińskiego, przyszedł czas na Bambi – raperkę i jedną z idolek dzisiejszych nastolatków. Kurczak, smażony ser, a na koniec lody ze zdrowiem mają niewiele wspólnego, ale w końcu nie o to chodzi w Maku.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Mam chyba spore szanse na zostanie główną testerką niezdrowych rzeczy w redakcji naTemat. Wysłali mnie już po kebaba do Chajzera, więc kiedy przyszedł czas na spróbowanie zestawu z Maka, stwierdziłam, że to żaden problem. Kiedy przekroczyłam próg biura, a za mną ciągnęła się świetnie znana woń świeżutkiego Maczka, zaczęła się afera na pół redakcji. Każdy chciał wiedzieć, jak wygląda zestaw Bambi, a przede wszystkim, jak smakuje.
Afera na pół redakcji przez zestaw z Maka. Poruszenie było też w lokalu
Dziennikarska ciekawość na pewno wpłynęła na zainteresowanie moim wczesnym lunchem, ale i nasza ludzka natura dała o sobie znać. Już w Maku widziałam, że zainteresowanie może być spore. Stało tam 4-6 stolików, a na trzech z nich trwały właśnie testy zestawu Bambi. Dodam, że było południe. Główna grupa odbiorców, czyli nastolatkowie, byli wtedy w szkole.
Nie dało się nie słyszeć rozmów przy stolikach. Klienci najwięcej miejsca poświęcali sosowi, ale i lodom. Ten pierwszy miał intrygować słodkością, ale i wyraźnie pieprznym aromatem. Lody natomiast być kwaskowate, ale i słodkie dzięki Skittlesom. Mnie ostatecznie zaskoczyło coś zupełnie innego.
Pierwszą niespodzianką był rozmiar. Choć wiedziałam, że zestaw nie jest jakoś wielce rozbudowany, to jednak kiedy otworzyłam pudełko, byłam dość rozczarowana. Kilka nuggetsów, trzy serowe gwiazdki, mizernie wyglądające frytki, których miłośniczką i tak nie jestem, a do tego napój i lody na deser.
Pierwszy kęs zestawu Bambi w Maku był miłą niespodzianką
Pierwsze rozczarowanie szybko minęło. Wystarczył jeden kęs, żeby zestaw mnie zaciekawił. Bez wątpienia jego dużą zaletą jest sos. Jego czarna barwa intryguje (niektórych może odstraszać). Trudno tu nie zauważyć nawiązania do mody na czarne jedzenie, która opanowała Japonię już kilka lat temu i nadal ma się tam całkiem dobrze. Zresztą czarny kolor jest motywem przewodnim całego zestawu. Jest on też popularny w stylizacjach Bambi.
Może zanurzony w niej kurczak nie wygląda dobrze, ale smakuje całkiem nieźle. Sos jest słodki, ale czuć w nim pieprzną nutę. Nie jest to klasyczne połączenie, dlatego porusza kubki smakowe. I naprawdę nie miałabym nic przeciwko, gdyby został w ofercie maka na stałe, np. jako dodatek do frytek zamiast ketchupu.
Największym zwycięzcą zestawu Bambi są jednak serowe gwiazdki. Te, które trafiły do mojej porcji, nieco się ciągnęły, ale przede wszystkim rozpływały się w ustach. Od jakiegoś czasu jestem wręcz obsesyjną fanką sera. Za to kocham zimowe drwale z McDonald's. I choć nie spodziewałam się fajerwerków, to próbując tych smażonych gwiazdek, naprawdę czułam w nich nutkę cheddaru, co pozytywnie mnie zaskoczyło.
Quiz: Czy rozpoznasz te smakołyki z Tunezji, Hiszpanii, Włoch i Bałkanów? Sprawdź się w naszym pysznym quizie!
Najsłabszy punkt zestawu Bambi w McDonald's to lody. Naprawdę mnie pokonały
Żeby przynajmniej zachować pozory właściwego żywienia, na koniec sięgnęłam po lody. I to mnie ostatecznie dobiło. Fakt, przy pierwszej łyżce czułam, że nie jest to klasyczny waniliowy czy śmietankowy smak. Lody były lekko kwaskowate, co wydawało się ciekawe.
Jednak każda kolejna łyżka zawierała tyle Skittlesów, że już w połowie było mi za słodko. I to o wiele za słodko. Do końca porcji niestety nie dotrwałam. Choć nie lubię marnować jedzenia, to niestety tym razem nie miałam innego wyjścia.
Dodam też, że całość na pewno nie jest lekkostrawna. Już frytki i nuggetsy są wyzwaniem dla układu trawiennego, a dołożenie do tego serków i lodów skutkowało uczuciem ciężkości. Od 13:00 naprawdę marzyłam o drzemce, ale do końca dnia pracy było baaardzo daleko.
Zestaw Bambi z Maka fajny na raz, ale za więcej dziękuję
To przejdźmy do ostatecznych szczegółów. 29,90 zł – tyle trzeba zapłacić za główny zestaw Bambi w McDonald's. W jego skład wchodzi 6 nuggetsów, 3 serowe gwiazdki, frytki, mały napój i lody mcflurry i posypką scittles. Do tego jest też autorski sos sojowo-pieprzowy. Za 23,90 zł można kupić zestaw bez lodów, a jeśli zrezygnujesz z napoju, zapłacisz 19,90 zł.
Ale czy warto? Dla spróbowania i zaspokojenia ciekawości na pewno tak. Całość jest ciekawa i doceniam to, że zestaw jest naprawdę autorski – pierwsze serowe gwiazdki i bardzo charakterystyczny sos. Ale czy poszłabym na niego kolejny raz? Raczej podziękuję.
1 / 20 Na początek coś prostego. Ten deser składa się z biszkoptu nasączonego kawą espresso, kremu z sera mascarpone, żółtek jaj i cukru, a całość posypuje się płatkami gorzkiej czekolady. We Włoszech spożywane jest na drugie śniadanie. To ciasto nazywa się...