Południe Polski walczy ze skutkami powodzi. Udał się do nich Andrzej Duda. Prezydent pojawił się w Lądku–Zdroju, Stroniu Śląskim oraz Głuchołazach. O dziwo nie do końca pozytywnie jego wizytę skomentował prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Podczas piątkowej konferencji prasowej Jarosław Kaczyński został zapytany o wyjazd prezydenta na południe Polski.
Kaczyński zaskoczył komentarzem ws. wizyty Dudy na południu Polski
– Wizyty polityków najwyższego szczebla w hierarchii państwowej, to są przedsięwzięcia o charakterze, powiedzmy sobie niemałej mierze propagandowej – ocenił prezes PiS.
Jego zdaniem takie wizyty "mogą jakoś też wspierać tych, którzy rzeczywiście fizycznie walczą z powodzią, a tacy są najbardziej potrzebni".
Co Duda powiedział powodzianom?
– Straty są straszliwe, to są przepiękne miejscowości. Trzeba tu będzie włożyć nie tylko dużo pieniędzy, ale i dużo serca. Każda pomoc, każda łopata jest potrzebna. Apeluje do wszystkich o wsparcie – stwierdził na miejscu prezydent.
Jak podkreślił, "obiecał mieszkańcom, że pomoc będzie niesiona cały czas". – Potrzebne wsparcie finansowe, ale też sprzęt, przede wszystkim osuszacze przemysłowe, środki czystości – wyliczał.
Andrzej Duda podziękował również organizatorom wszystkich zbiórek na rzecz poszkodowanych – w tym m.in. Episkopatowi Polski. W najbliższą niedzielę instytucja przeprowadzi zbiórkę dla poszkodowanych we wszystkich diecezjach po każdej mszy świętej.
Odniósł się do pytań, czemu pojawił się na południu Polski dopiero teraz. – Nie było to po prostu potrzebne – przekazał. I dalej tłumaczył: – Moja obecność by zakłócała proces ratowania. Lepiej, że był tu mój przedstawiciel, który ochrony nie wymaga.
Należy jednak zaznaczyć, że reakcja Dudy na początku powodzi nie zachwyciła. Jak informowaliśmy kilka dni temu, prezydent mógł pojechać wcześniej do powodzian. Wybrał jednak wówczas dożynki w swojej kancelarii.
Potem tłumaczyła go jedna z jego współpracownic, ministra Małgorzata Paprocka. – Odwoływanie uroczystości, na którą przyjeżdżają ludzie przygotowani z całej Polski, na kilka godzin przed, myślę, że spotykałby się z taką samą krytyką. Powiem szczerze, to był gest podziękowania dla polskich rolników, polskich twórców i myślę, że on był potrzebny – stwierdziła na antenie Radia Zet.
Dodała, że prezydent pojawi się na zalanych terenach, odpowiedziała jednak, że stanie się to wtedy, gdy jego obecność nie będzie "kolidowała z działaniami służb".
Jednocześnie poinformowała, że prezydent planujeprzekazać prezydencki ośrodek w Wiśle małym szkołom. Plan jest taki, że niewielkie ośrodki, które ucierpiały w powodzi, mogą się przenieść do dworku w Wiśle. To tzw. prezydencka rezydencja, ale jest też wykorzystywana do organizacji konferencji. Ten ośrodek idealnie nadaje się do prowadzenia zajęć przez jakiś czas. Jest on też w miarę dogodnie położony.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.