W piątek 27 września w Tatrach panowały fatalne warunki, które jednak nie zatrzymały turystów. TOPR kilkukrotnie ruszał z pomocą wędrowcom, ale to nocna akcja przelała czarę goryczy. Ratownik nie miał litości dla turystek, które nieprzygotowanie prawie przypłaciły życiem.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W sobotę rano na łamach naTemat pisaliśmy o akcji ratunkowej w Tatrach, która miała miejsce w nocy z piątku na sobotę. 44 ratowników ruszyło na poszukiwania trzech turystek z Litwy, które wzywając pomoc, nie były w stanie powiedzieć nawet, gdzie się znajdują. Warunki w górach były wtedy fatalne, a kobiety kompletnie nieprzygotowane.
Zgubiły się w Tatrach i wezwały TOPR na pomoc. Jedna jest w stanie hipotermii
Informacja o turystkach potrzebujących pomocy wpłynęła m.in. od ratowników ze słowackiej Horskiej Zachrannej Służby. – Wskazywała na szeroko pojęty masyw Świnicy, Zawratu, Małego Koziego Wierchu, generalnie Orlej Perci, od Kasprowego do nie wiadomo tak naprawdę dokąd – mówił podczas sobotniej konferencji prasowej przedstawiciel TOPR.
W związku z tak nieprecyzyjną informacją dotyczącą lokalizacji, w akcję ratunkową zaangażowano ogromne siły. Kluczowe było bowiem jak najszybsze znalezienie kobiet w skrajnie złych warunkach. W górach trwała ulewa, a porywy wiatru dochodziły do 120 km/h. Widoczność była w zasadzie zerowa. Mimo tego ratownikom udało się namierzyć zaginione kobiety.
– Jedną z tych poszukiwanych znaleziono dopiero o godzinie 4:20 na Liliowym – przekazało TOPR. – Leżała tuż przy ścieżce, nieprzytomna, wychłodzona – dodano. Kobieta była przez dwie godziny ogrzewana przez ratowników. Następnie przetransportowano ja na Kasprowy Wierch, skąd kolejną linową zwieziono do Kuźnic. Następnie na pokładzie LPR przetransportowano ją do Krakowa. Temperatura jej ciała wynosiła zaledwie 21 st. C.
– Była to hipotermia głęboka – podkreślił ratownik TOPR.
Czytaj także:
Turystki poza szlakiem. Jedna upierała się, że mieszka w Katowicach, a nie w Kuźnicach w Zakopanem
Ratownikom z dala od oficjalnych szlaków udało się odnaleźć także drugą Litwinkę. – Drugą turystkę znaleziono w okolicy Gąsienicowej Przełączki i przetransportowano w godzinach porannych śmigłowcem do Zakopanego – przekazano podczas konferencji prasowej.
Trzecia z kobiet była w najlepszej kondycji. Tę sprowadzono do Murowańca. Po zakończeniu akcji jedynie z nią dało się porozmawiać. Jednak nie było to łatwe. Kobieta upierała się, że mieszkała w hotelu Katowice, ale w Zakopanem taki nie istnieje. Dopiero w trakcie rozmów ustalono, że chodziło jej o Kuźnice.
Jak dodał ratownik TOPR, kobiety się rozdzieliły, a żadna z nich nie była nawet w najmniejszym stopniu przygotowana na taką wędrówkę. – One były nieprzygotowane do tej wycieczki, zupełnie chyba nieświadome tego co robią – podsumował przedstawiciel ratowników. Dodał, że do takich sytuacji w Tatrach dochodzi coraz częściej. Jego zdaniem jest to już "pseudoturystycznym standardem".
– Zero pojęcia, a jakieś tam ambicje, pewnie przeczytamy na Facebooku, czy gdzieś zobaczymy film na jakimś YouTubie i taka korporacyjna turystyka. Mamy cel, musimy go zrealizować. A warunki? Warunkami nie musimy się przejmować – podkreślił ratownik TOPR.
Czytaj także:
Warunki w Tatrach będą coraz trudniejsze. Uważajcie podczas wędrówek
Choć w większości kraju dopiero rozpoczyna się jesień, to w górach warunki są znacznie trudniejsze i możemy mówić o przełomie jesieni i zimy. Dzień jest coraz krótszy, w nocy temperatura spada do wartości ujemnych, a szlaki są coraz bardziej oblodzone. Dlatego wędrówki wymagają teraz już nie tylko dobrej kondycji, ale przede wszystkim odpowiedniego sprzętu, przygotowania i umiejętności.
– Prognozy przewidują opady śniegu. Czeka nas ochłodzenie, oblodzenie tych wyższych partii. W związku z tymi prognozami nie powinniśmy planować żadnych wycieczek w wysokogórskie partie Tatr – podkreślił przedstawiciel TOPR.