Kobiety szalejące za rabinem? To nie żart, a zjawisko, do którego przyczyniła się jedna z nowszych serialowych komedii romantycznych Netfliksa, która stała się takim hitem, że błyskawicznie została wznowiona na drugi sezon. Co takiego ma w sobie Noah Roklov z "Nikt tego nie chce"? Podpowiedź: nie chodzi tylko o to, że wciela się w niego niegdysiejszy idol nastolatek, Adam Brody.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Już sam opis fabuły "Nikt tego nie chce" (inspirowanej zresztą życiorysem jego twórczyni, Erin Foster) brzmi intrygująco. Na swojej drodze stają bowiem współautorka podcastu o relacjach i seksie Joanne oraz rabin Noah.
Ona ma dosyć po serii nieudanych randek z Tindera, a on właśnie zakończył długoletni związek. Czy to może się udać? Początkowo samym zainteresowanym wydaje się, że nie, jednak przyciąganie pomiędzy nimi jest zbyt silne, by zrezygnować na starcie.
Na przestrzeni dziesięciu (trwających około dwudziestu minut) odcinków jesteśmy świadkami perypetii pomiędzy bohaterami, które często wynikają z diametralnie różnych środowisk ich pochodzenia, ale nie tylko.
O czym jest "Nikt tego nie chce"? To komedia romantyczna o rabinie
Konserwatywna żydowska rodzina Noah ma problem z zaakceptowaniem gojki, a sam mężczyzna mierzy się z dylematem, czy powinien namawiać nową partnerkę na konwersję (mężczyzna jako rabin nie ma przyszłości, jeśli ona nie zgodzi się zostać Żydówką).
Joanne natomiast walczy ze swoimi przyzwyczajeniami z poprzednich, niekoniecznie zdrowych relacji oraz zastanawia się, na ile jest w stanie poświęcić siebie, żeby dopasować się do nowego partnera i jego otoczenia.
"Nikt tego nie chce" to przyjemna, naprawdę zabawna i inteligentna (choć lekka) komedia romantyczna, która zaskakuje, bo często nie idzie utartymi ścieżkami. Dość powiedzieć, że jak na standardy gatunku bohaterowie są dość "starzy" - grający ich aktorzy są równolatkami (co także jest raczej wyjątkiem od hollywoodzkiej reguły, zgodnie z którą "love interest" męskiego bohatera ma przynajmniej kilkanaście lat mniej od niego) i mają po 44 lata.
Twórcy serialu wiedzieli jednak dobrze, co robią, powierzając główne role Kristen Bell oraz Adamowi Brody’emu, czyli dawnym ulubieńcom nastolatków. Ta pierwsza była gwiazdą kultowego, ale w Polsce mniej znanego serialu kryminalnego dla młodzieży "Weronika Mars", a także głosem tytułowej "Plotkary". Brody z kolei sympatię widzów zaskarbił sobie rolą w młodzieżowej telewizyjnej produkcji "Życie na fali" ("The O.C").
Chociaż serial potrafi zauroczyć, jak słusznie zauważa w swojej recenzji Katarzyna Czajka-Kominiarczuk, nie jest pozbawiony wad czy głupotek. W oczy na pewno może się rzucić niemal kompletna niewiedza Joanne na temat kultury żydowskiej, co nie wydaje się szczególnie wiarygodne – akcja serialu dzieje się bowiem w Nowym Jorku, czyli mieście, w którym jest ona bardzo żywa i wszechobecna.
Na plus można z kolei zaliczyć to, że pomiędzy bohaterami (jak to w klasycznej komedii romantycznej bywa) nie doszło praktycznie do żadnego wydumanego konfliktu z byle powodu, a małe pożary były szybko gaszone. Niestety, ciężar dramatyzmu przeniesiono na relacje pomiędzy kobietami, w związku z czym można odnieść wrażenie, że w "Nikt tego nie chce" kobieta kobiecie największym wilkiem.
W mediach społecznościowych od premiery serialu toczy się wiele dyskusji na temat jego bohaterów, jednak ulubieńcem kobiet zdecydowanie jest Noah. Co takiego ma w sobie ten rabin, że fanki na całym świecie oszalały na jego punkcie?
Adam Brody znów na fali, czyli dlaczego kobiety zakochały się w rabinie z "Nikt tego nie chce"?
To nie pierwszy raz, kiedy Adam Brody stał się bożyszczem kobiet. Jak pisałam wcześniej, amerykański aktor popularność zdobył wspomnianym już serialem "Życie na fali", w którym zagrał uwielbianego Setha Cohena. Tym razem chodzi jednak o coś więcej, niż tylko ładną buźkę i ironiczne żarty.
Noah bowiem… potrafi rozmawiać. Oczywiście nieco umniejszam w tym momencie postaci rabina, ale o tym, jak nisko zawieszamy poprzeczkę dla mężczyzn pisała już dla naTemat Ola Gersz.
Bohater grany przez Brody’ego nie boi się trudnych pytań, nie irytuje się, ani nie reaguje złością czy lekceważeniem, gdy partnerka wyraża swoje niepewności. Daje jej poczucie bezpieczeństwa. Zależy mu na pogłębieniu relacji, słucha z cierpliwością, co jego druga połówka ma do powiedzenia. I wreszcie – nie boi się pokazać, że mu zależy i wie, kiedy przejąć inicjatywę. W dodatku jest przystojny, czarujący i zabawny…
Choć mogłoby tak to brzmieć, rabin wcale nie jest chodzącym ideałem z kartek romansu. W internecie można się natknąć na krytykę jego "problematycznych" zachowań oraz wyrażane wątpliwości, czy naprawdę są powody do zachwytu nad bohaterem.
Rabin Noah zdecydowanie nie zawsze staje na wysokości zadania, ale te wszystkie pęknięcia na szkle dodają bohaterowi granemu przez Brody’ego autentyczności. Niewygodna prawda wygląda bowiem tak, że świat zasadniczo nie dzieli się na toksyków i nie-toksyków, bo do toksycznych (czy zwyczajnie niefajnych) zachowań niemal każdy jest zdolny. Ważne, by umieć przyznać się do błędu, wyjaśnić swoje zachowanie, a co najważniejsze – przeprosić za nie, bez udawania, że nie zrobiło się nic złego.
Można by się też zastanowić, jak na niektóre kobiety wpływa to, że Noah jest duchownym. Czy chodzi o zakazany owoc, czy pokusę "pokalania" świętości? Zdecydowanie mężczyźni związani religijnymi więzami poruszają fantazje części kobiet, a popkultura skrzętnie to wykorzystuje. W ostatnich latach w mediach społecznościowych karierę zrobił grany przez Andrew Scotta"Hot Priest" z "Fleabag", czyli katolicki ksiądz, w którym kochała się główna bohaterka serialu.
Bohaterem "napalonych" TikToków zaczyna być również ojciec Charlie Mayhew z "Makabreski" (nowego serialu Ryana Murphy’ego, który niebawem pojawi się na polskich platformach streamingowych), w którego wciela się Nicholas Alexander Chavez, rodzimym widzom znany z roli Lyle’a Menendeza w serialu "Potwory". Naprawdę odważni mogą wygooglować fabułę książki "Lekcje grzechu"...
"Nikt tego nie chce" wieści koniec ery "bad boyów"?
Popularność rabina Noaha może o tyle dziwić, że niesamowitą karierę w popkulturze kierowanej dla kobiet robią "źli chłopcy". Książkowe półki (te realne i wirtualne) uginają się pod ciężarem romansów i erotyków o "bad boyach", których zachowania zresztą często wychodzą poza to, co powinno się wydarzać w zdrowej relacji (nikomu niestety nie trzeba chyba przypominać "365 dni").
Fantazje to jedno, ale w prawdziwym życiu wydaje się, że kobiety szukają właśnie tego, co uosabia Noah, czyli ciepłego faceta, który potrafi rozmawiać, a nie tylko rzucić na kanapę. Entuzjazm wyrażony w stronę bohatera granego przez Brody’ego (który zaowocował wznowieniem serialu na drugi sezon) jest tego najlepszym dowodem.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.