"Gazeta Wyborcza" przyjrzała się kwestionowanym przez śledczych wydatkom podejrzanego m.in. o pranie pieniędzy ks. Michała Olszewskiego. W ustawionym konkursie miał on dostać dziesiątki milionów na budowę ośrodka dla młodzieży. Spora część tych pieniędzy została sprzeniewierzona, a duchowny miał wieść królewskie życie za pieniądze polskiego podatnika.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Z ponad 68 mln zł, jakie fundacja ks. Michała Olszewskiego dostała z resortu sprawiedliwości w latach 2020-23, na budowę ośrodka w Powsinie pod Warszawą poszło ponad 55 mln zł. A co z resztą? Prokuratura twierdzi, że pozostałe 13 mln zł zostało wydane w sposób budzący co najmniej wątpliwości.
Ustaleniom prokuratury przyjrzała się "Gazeta Wyborcza". Okazuje się, że tylko z bankomatów ksiądz Olszewski wybrał 515 tys. 620 zł. Na co było mu ponad pół miliona gotówką, czyli prawie 10 tysięcy miesięcznie? Nie wiadomo. Wydatków nie ma w papierach.
Prawie 200 tys. zł i 50 tys. euro duchowny wyciągnął gotówką z banku. Ale to nie oznacza, że nie lubi płacić kartą. Lubi, bo przez ten czas z karty powiązanej z rachunkiem fundacji Profeto wydał w sklepach, restauracjach, hotelach i na bilety (kolej, samolot) 1 mln 74 tys. 800 zł. Podsumujmy: zapłacił ponad milion kartą, pół miliona gotówką z bankomatu i prawie drugie tyle gotówką z banku.
Co z kolejnymi wydatkami?
"Wyborcza" pisze, że w 2020 roku Olszewski przekazał 152 tys. zł swojej matce Grażynie. Tytuł przelewu: "wpłata". Rok później z konta matki nastąpił zwrot części tej kwoty: 36 tys. 700 zł. Tytuł przelewu: "wpłata, ofiara, intencja".
Pieniądze z Profeto dostał też od księdza jego ojciec Jan. Tym razem był to przelew na 100 tys. zł, określony jako "pożyczka". Przypomnijmy, że ciągle mówimy o rachunku fundacji, nie prywatnym koncie ks. Olszewskiego.
Osobnym wątkiem są wydatki na budowę. "GW" pisze, że zajmowała się nią nie firma, która figurowała w dokumentach, lecz ojciec przedsiębiorczego księdza. Podczas budowy miało dochodzić do mnóstwa nieprawidłowości.
Wiele faktur miało być zawyżanych, by ukryć w ten sposób różne dziwne wydatki i rozliczenia. Opowiadał o tym w jednym z wywiadów szef firmy, która miała budować ośrodek dla fundacji księdza Olszewskiego.
Jak przypomina "Wyborcza", śledczy zakwestionowali 11 operacji finansowych, z których część osobiście dokonywał ks. Olszewski, a których celu oraz pokrycia w rachunkach na razie nie są w stanie ustalić. Przypomina, że od marca, gdy został zatrzymany przez ABW, ksiądz odmawiał składania jakichkolwiek wyjaśnień. Miał do tego prawo, ale brak współpracy w śledztwie był jednym z powodów, dla którego siedział w areszcie.
Miliony na dźwięki i skarpetki
Łącznie około miliona złotych ks. Olszewski miał przekazać szefowi firmy zajmującej się realizacją nagrań i obróbką dźwięku. Za co? Nie wiadomo. Wiadomo za to, że właścicielem większości udziałów w tej firmie jest inna firma, której właścicielką jest Ewelina Z. To wiceprezeska Profeto i to w jej obecności służby zatrzymały ks. Olszewskiego.
Do wyjaśnienia jest też prawie 5 mln zł, jakie fundacja zapłaciła spółce zajmującej się nagłośnieniem. No i 3,5 mln zł, jakie poszły m.in. na... skarpetki.
Bo wyszło też na jaw, że mniej więcej 3,5 mln zł Pfofeto zapłaciła spółce Many Mornings. Jak podkreśla "Wyborcza", to chyba jedyny w tym układzie podmiot, którego nie można powiązać ani z działalnością religijną, ani osobowo z Profeto.
To znana w Polsce firma produkująca "skarpetki nie do pary". Chętnie współpracuje z organizacjami charytatywnymi, a część zysków przeznacza na cele dobroczynne. Wiadomo, że Profeto sprzedawało swoje skarpetki, produkowane właśnie przez Many Mornings. Ale to oznacza, że fundacja ks. Olszewskiego musiała zamówić – uwaga – kilkaset tysięcy par.
"W aferze Profeto i Funduszu Sprawiedliwości nic nie jest przypadkowe i wszyscy – poza chyba firmą skarpetkową – są ze sobą powiązani. Czasem są to bardziej rozbudowane relacje, czasem znajomość z przeszłości. Ojciec księdza już z czteroletnim wyprzedzeniem wie, że będzie łatwa inwestycja. Choć nie ma jeszcze nawet działki. W jej znalezieniu pomaga wiceminister Marcin Romanowski, prawa ręka Zbigniewa Ziobry" – tak "Wyborcza" opisuje ten skomplikowany układ zależności.