Michał Rachoń i wciąż tajemniczy brat zakonny wpłacili kaucje za ks. Michała Olszewskiego i dwie urzędniczki, którzy są podejrzani w aferze Funduszu Sprawiedliwości. W odwodzie byli jeszcze Daniel Obajtek i Mateusz Morawiecki – oni również zgłaszali gotowość. Co łączy ich dobroduszność? Dzięki rządom PiS stali się milionerami i przelew 350 tys. zł na konto prokuratury z tytułem "w obronie swoich" to dla nich jak kupno trochę lepszego smartfona.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Prawica i jej zwolennicy oszaleli ze szczęścia. Ks. Michał Olszewski oraz Urszula D. i Karolina K., urzędniczki Departamentu Funduszu Sprawiedliwości, opuścili w piątek areszt, ponieważ wpłacono za nich kaucje. Cała trójka została zatrzymana pod koniec marca i jest podejrzana w sprawie nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości.
Zarzuty, jakie postawili im śledczy, są poważne. W czwartek sąd orzekł, że materiał dowodowy jest na tyle mocny, że podejrzani mogą warunkowo opuścić areszt. Wysokość kaucji sąd ustalił na 350 tys. zł za każdą z aresztowanych osób.
Sąd dał na to czas do 15 listopada, ale przelewy na konto prokuratury trafiły niemal błyskawicznie. Z odsieczą ruszyli bowiem ci, którzy dzięki czasom "dobrej zmiany" na liczbę zer na swoich kontach narzekać nie mogą.
Sygnał do obrony księdza z zarzutami dał już w momencie jego zatrzymania (kilka miesięcy temu) prezes PiS Jarosław Kaczyński. I dostarczył także narrację: odpowiedzialność za swoje czyny to tortury, o ile rzecz jasna sprawa dotyczy środowiska poprzedniej władzy. Podobnie było przecież w przypadku Kamińskiego i Wąsika.
Wybawcy urzędniczek i ks. Olszewskiego. Skąd Rachoń miał 700 tys. zł na kaucje?
Zapytacie, skąd czołowy propagandysta PiS miał na koncie "wolne" 700 tys. zł. Tu trzeba cofnąć się do czasów, kiedy w kraju rządziła partia Jarosława Kaczyńskiego.
Jak wyliczył Business Insider, czołowy funkcjonariusz TVPiS w ostatnim czasie miał inkasować miesięcznie 39 tys. zł. Choć kontrakty miały charakter poufny, "Dziennik Gazeta Prawna" już w 2017 roku informował, że dotarł do dokumentów, z których wynikało, że miesięczna pensja Rachonia była na poziomie blisko 25 tys. zł. Jego roczne zarobki miały wynosić kilka lat temu około 340 tys. zł.
"Jak wyglądała lista płac 'gwiazd' TVP w 2022 r. i jak to jest teraz? Wie to tylko niewielka grupa ludzi z telewizji i sami zainteresowani. Gdybyśmy jednak przeliczyli na teraz wspomniane 25 tys. zł z 2017 r. według przeciętnego wzrostu wynagrodzeń w Polsce, to wyszłoby aktualnie około 39 tys. zł" – podał BI.
To jednak nie koniec, bo jak przypomniał OKO.press, w 2017 roku Rachoń miał jeszcze dodatkową, standardową umowę o pracę w TVP na 4 tys. zł. Ale jego dochody musiały być znacznie wyższe, bo Rachoń był chociażby współtwórcą propagandowego programu "Reset", który uderzał w Tuska i jego bliskich współpracowników.
"To musiało podwyższyć jego dochody" – sugerował OKO.press. I wygląda na to, że tak było. Według ustaleń "Gazety Wyborczej" Rachoń miał wypłacać sobie honoraria za ten serial – łącznie 472,5 tys. zł.
W styczniu Onet ujawnił nieoficjalnie, że jeden z bulterierów PiS zarabiał także w innym medium publicznym. W 2023 roku miał zarobić kolejne 76 tys. zł – za to, że był gospodarzem audycji przedpołudniowej na antenie Polskiego Radia 24. Współpracował też z Radiem Opole. W połowie 2023 ograniczył jednak współpracę w radiu, ponieważ przygotowywał dla TVP wspomniany serial "Reset".
Jak pokazują ujawnione przez media zarobki Rachonia z czasów w TVP, było go stać na przelanie 700 tys. zł na konto prokuratury za kaucje na urzędniczki. A nie zapominajmy też, że w mediach publicznych pracowała również jego żona Katarzyna Gójska.
Michał Rachoń był związany z TVP od lutego 2016 do grudnia 2023 roku. Poza prowadzeniem kilku programów w TVP Info był krótko zastępcą dyrektora Telewizyjnej Agencji Informacyjnej ds. publicystyki. Tylko z ustaleń, do jakich dotarły media, wynika, że w kilka lat jego zarobki w mediach publicznych oscylowały wokół 3 mln zł.
Ani Morawiecki, ani Obajtek. To on wpłacił kaucję za ks. Olszewskiego
Z pieniędzmi na kaucję za ks. Michała Olszewskiego, który zasłynął tym, że odprawiał egzorcyzmy za pomocą salcesonu, planowali ruszyć także prominentni politycy PiS.
Europoseł Piotr Müller poinformował w czwartek na X, że "Mateusz Morawiecki deklaruje wsparcie w wysokości 350 tysięcy złotych w zapłacie kaucji" za duchownego. "Solidarność z osobami, które przez ostatnie miesiące były poddawane represjom" – dodał były rzecznik rządu.
W czwartek wieczorem Daniel Obajtek, w przeszłości prezes Orlenu, a obecnie europoseł PiS, również przekazał w mediach społecznościowych, że chce wpłacić kaucję za prezesa fundacji Profeto.
Dla Morawieckiego i Obajtka 350 tys. zł to również drobne. Ten pierwszy wraz z żoną posiada fortunę. We wrześniu 2023 Onet ujawnił, że małżonka byłego premiera w ostatnich latach obracała nieruchomościami wartymi w sumie nawet 120 mln zł.
W swoim oświadczeniu majątkowym z końca kwietnia polityk PiS wpisał natomiast, że ma ponad 328 tys. zł oszczędności w gotówce. Morawiecki pochwalił się także ponad 4 mln zł w obligacjach skarbowych.
Były wójt Pcimia za rządów Zjednoczonej Prawicy również zgromadził potężny majątek. W 2023 roku TVN24 informował, że Obajtek zarabiał na godzinę 1200 zł. To było aż 51 razy więcej niż ówczesne minimum krajowe, które wynosiło 23,50 zł. Tylko w2021 roku europoseł PiS zarobił w Orlenie 2,276 mln zł, w 2020 – 2,199 mln zł, w 2019 – 1,97 mln zł a w 2018 – 867 tys. zł.
W 2022 roku, jak podał money.pl, Obajtek wzbogacił się o kolejne 1,4 mln zł. Dodatkowo mógł liczyć na premie rzędu 1,1 mln zł. W latach 1998-2020 kupił też 38 nieruchomości, na które miał wydać prawie 6 mln zł.
– Dokonywał cudów – tak Daniela Obajtka jako wójta Pcimia chwalił sam prezes PiS Jarosław Kaczyński. Przy tej okazji "cudowny" awans na stanowisko prezesa Orlenu w 2018 roku zapewnił mu ogromny zastrzyk gotówki.
W piątek pełnomocnik ks. Olszewskiego, Michał Skwarzyński, przekazał, że przelew na kaucję "jest już zaksięgowany". Jak dodał, poręczenie zostało wpłacone przez "brata zakonnego" ks. Olszewskiego.
– Z punktu widzenia prawnego wstąpienie do zakonu powoduje, że relacje między tymi osobami, które są w zakonie, to są relacje takie same jak rodzinne, więc można powiedzieć, że poręczenie złożył brat. Z uwagi na to, że jest to zakon, to jest oczywiście osoba funkcyjna w tym zakonie – powiedział Skwarzyński.
Tożsamości "brata zakonnego" jednak nie ujawnił. Ani tego, w jaki sposób tak szybko zgromadził 350 tys. zł.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
O co jest oskarżony ks. Michał Olszewski?
Ks. Olszewski i dwie urzędniczki opuścili areszt, co jednak nie oznacza, że ich status się zmienił. Cała trójka nadal jest podejrzana w aferze z Funduszem Sprawiedliwości i ciążą na nich zarzuty. Mają też dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju, o czym przypomniała w piątek Anna Adamiak, rzecznika prokuratora generalnego.
– Postępowanie jest na końcowym etapie, większość materiału dowodowego jest zgromadzona. Niebawem do sądu trafi akt oskarżenia – poinformowała prokurator Adamiak. Dodała, że wątek sprawy Funduszu Sprawiedliwości dotyczący księdza i urzędniczek "jest pełny i zupełny".
– Chcemy publicznie wyjaśnić tę sprawę i pokazać, że te wszystkie zarzuty są zarzutami fikcyjnymi, motywowanymi politycznie – powiedział w piątek pełnomocnik ks. Olszewskiego. Kilka dni temu zapowiedział też złożenie skargi do Międzynarodowego Trybunału Praw Człowieka.
Przypomnijmy, pod koniec marca prezes fundacji Profeto, która otrzymała z Funduszu Sprawiedliwości kilkadziesiąt milionów złotych, został zatrzymany przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Trafił do aresztu, a pod koniec sierpnia sąd zdecydował o jego przedłużeniu o kolejne trzy miesiące.
Duchowny ze Zgromadzenia Księży Sercanów został aresztowany ws. potencjalnych wyłudzeń pieniędzy. Zarzuty śledczychdotyczą m.in. wypłaty z Funduszu Sprawiedliwości ponad 66 mln zł dla fundacji Profeto, która – w ocenie prokuratury – nie spełniała wymagań formalnych i merytorycznych, by otrzymać te pieniądze. Urzędnicy, którzy decydowali o przyznaniu środków, mieli zdaniem śledczych działać wspólnie i w porozumieniu z prezesem fundacji, czyli ks. Olszewskim.
W połowie sierpnia ksiądz i dwie urzędniczki pracujące w departamencie FS za czasów rządów PiSusłyszeli nowe zarzuty. Jak poinformowała wtedy Prokuratura Krajowa, dotyczą one "udziału w zorganizowanej grupie przestępczej mającej na celu popełnianie przestępstw przeciwko mieniu".
Pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości miały pomagać ofiarom przestępstw.