Podpalenie urn wyborczych w Oregonie i Waszyngtonie wywołało poruszenie przed nadchodzącymi wyborami prezydenckimi w USA. Z kolei w wyniku incydentu w Vancouver uszkodzone zostały karty do głosowania. Służby poszukują sprawców.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak poinformowała stacja telewizyjna CNN, we wtorek, 29 października, w stanie Waszyngton i Oregon podpalone zostały dwie urny wyborcze. Karty do głosowania w Portland nie uległy zniszczeniu, jednak te w Vancouver w stanie Waszyngton zostały poważnie uszkodzone.
Urzędnicy odpowiedzialni za organizację wyborów twierdzą, że to wydarzenie ma bezpośredni związek z incydentem, który miał miejsce na początku miesiąca w Vancouver.
Już we wrześniu Departament Bezpieczeństwa Krajowego USAwydał ostrzeżenie w tej sprawie.
"Niektórzy użytkownicy mediów społecznościowych zachęcają do różnych metod sabotowania urn wyborczych, co prawdopodobnie zwiększa ryzyko ataku na infrastrukturę wyborczą w 2024 roku. Pozostaje ona atrakcyjnym celem dla niektórych krajowych ekstremistów stosujących przemoc i innych, usiłujących zakłócić proces demokratyczny i operacje wyborcze" – brzmi treść oświadczenia.
Służby poszukują sprawców
CNN podało, że funkcjonariusze poszukują osób odpowiedzialnych za podpalenie urn, w wyniku którego setki kart do głosowania zostały zniszczone.
W sprawie wypowiedziała się także Sekretarz Stanu Oregon, LaVonne Griffin-Valad, która stwierdziła, że niezależnie od motywów incydentów, nie ma żadnego usprawiedliwienia dla prób ograniczania praw wyborczych. Sekretarz Stanu Waszyngton, Steve Hobbs, podkreślił, że wszelkie groźby i akty przemocy mające na celu podważenie procesu demokratycznego nie będą tolerowane.
Warto dodać, że w Oregonie i Waszyngtonie głosowanie odbywa się niemal wyłącznie drogą pocztową lub poprzez wrzucenie kart wyborczych do specjalnych urn.
CNN poinformowało również, że w hrabstwie Miami-Dade na Florydzie przypadkowy kierowca natrafił na drodze na pudełko i torbę zawierające karty do głosowania z oddanymi wcześniej głosami. Kierowca przekazał je policji.
Wybory w USA
Już za kilka dni w Stanach Zjednoczonych odbędą się wybory prezydenckie, zaplanowane na 5 listopada. Wokół tego wydarzenia narasta wiele emocji. Jak informowaliśmy w naTemat.pl, w ostatnich sondażach przedstawicielka Demokratów, Kamala Harris, ma przewagę nad kandydatem Republikanów, Donaldem Trumpem, wynoszącą zaledwie jeden punkt procentowy.
Sytuacja jest dynamiczna. Jeszcze niedawno Harris miała zdecydowaną przewagę nad byłym prezydentem, jednak od połowy października można dostrzec, że jej poparcie maleje.
Donald Trump zyskuje natomiast wśród wyborców w kwestii zarządzania gospodarką. Były prezydent uzyskał aż 47 proc. poparcia w tej kwestii, podczas gdy Harris zdobyła jedynie 37 proc. Wynik ten może mieć kluczowe znaczenie, zwłaszcza w kontekście rosnących napięć związanych z sytuacją ekonomiczną kraju.
Problemy imigracyjne okazały się słabym punktem Kamali Harris. Aż 48 proc. wyborców popiera poglądy Trumpa na temat imigracji, w tym jego kontrowersyjne propozycje masowej deportacji osób nielegalnie przebywających w kraju. Zaledwie 33 proc. ankietowanych zgadza się z podejściem Harris, co może negatywnie wpłynąć na jej poparcie w kluczowych stanach, gdzie trwa zacięta walka o głosy wyborców.