– Kiedy ostatnio zrobiło się głośno o koncepcji zawieszonej kawy, spodobała mi się "mechanika" tej akcji. Pomyślałem jednak, że pomysł z kupowaniem kawy osobom potrzebującym jest nieco nietrafiony, ostatecznie to nie jest produkt pierwszej potrzeby. Według mnie realną pomocą byłby raczej ciepły posiłek – mówi Bartek Dajer, właściciel jednej z wrocławskich knajp.
Od niedawna w polskim internecie głośno jest o idei zawieszonej kawy. Pomysł jest prosty: płacisz, a sprzedawca "odkłada" jedną filiżankę dla dowolnej osoby, która może ją kiedyś odebrać za darmo. Choć idea powoli staje się coraz popularniejsza, internauci spierają się jednak o sens tej akcji. Jedna z internautek tak pisała o pomyśle:
Wielu naszych użytkowników twierdziło też, że zawieszona kawa to tylko kolejna hipsterska moda bez żadnego znaczenia. Niektórych irytowało też dorabianie do tego pomysłu głębszych sensów, takich jak np. pomoc ubogim. Argumentowano, że osobom potrzebującym nie trzeba kawy, tylko ciepłego posiłku. Okazuje się, że do podobnych wniosków doszedł wrocławianin Bartek Dajer, który zainspirowany ideą zawieszonej kawy postanowił rozpocząć w należącej do niego knajpie “Pogaduchy” akcję “Zupa po sąsiedzku”.
Właściciel Pogaduchy Cafe&Restaurant opowiedział naTemat więcej o swoim pomyśle.
Jak narodził się pomysł “Zupy po sąsiedzku”?
Bartek Dajer: Kiedy ostatnio zrobiło się głośno o koncepcji zawieszonej kawy, spodobała mi się “mechanika” tej akcji. Pomyślałem jednak, że pomysł z kupowaniem kawy osobom potrzebującym jest nieco nietrafiony, ostatecznie to nie jest produkt pierwszej potrzeby. Według mnie realną pomocą byłby raczej ciepły posiłek. Stąd “zupa po sąsiedzku”.
Jesteśmy niedużym, osiedlowym lokalem, w większości dobrze znamy naszych klientów. Od początku istnienia zależało nam na tym, żeby integrować lokalną społeczność. Poza tym myślę, że wspieranie potrzebujących sąsiadów przyjdzie ludziom łatwiej niż pomoc dla osób zupełnie anonimowych.
Nie boicie się, że skoro obdarowujący i obdarowany się znają, to ten drugi może mieć opory przed przyjmowaniem takiego wsparcia?
To prawda, że sytuacja przyjmowania czegoś za darmo może powodować dyskomfort. Ale także ktoś, kto wręcza pomoc, może czuć się niezręcznie. Myślę, że rozwiązanie, które proponujemy, nieco upłynnia cały “proces”, bo nie ma bezpośredniego kontaktu między obiema stronami. To łagodzi stres towarzyszący obu stronom.
Nie obawiacie się, że klienci będą źle reagować np. na obecność bezdomnych?
Wątpię, żeby lokal zaczął nagle przyciągać jakieś niesamowite tłumy takich osób. Jesteśmy osiedlową knajpką, z ulicy raczej nikt do nas nie przyjdzie. Poza tym nawet, jeśli czyjaś obecność będzie przeszkadzała klientom, nie widzę problemu, żeby poczęstować kogoś zupą na wynos. Coś na pewno się wymyśli.
Czy myśli pan, że wasza inicjatywa może zyskać na popularności także w innych lokalach?
Liczę, że tak będzie, ale trudno mi powiedzieć. Boję się, że dużej internetowej popularności całej idei “zawieszania” nie będzie wcale towarzyszyć wiele realnych działań. Ale nawet, kiedy internetowy “buzz” wokół zawieszonej kawy i podobnych pomysłów szybko się wyczerpie, my będziemy robić swoje.
Ja nie wierzę większości właścicieli takich przybytków. Dadzą jedną kawą, skasują za dwie, a z dodatkowej kasy cieszyć będą się za trzech. CZYTAJ WIĘCEJ
Pogaduchy Cafe&Restaurant
Każdy z naszych Gości może od dzisiaj ufundować gorącą zupę dla ludzi, którzy tego potrzebują. Jeśli znacie osoby, które mogą skorzystać z naszej akcji prosimy, dajcie znać. Ta akcja przyniesie zamierzony skutek tylko dzięki Waszej hojności i dotarciu z informacją do osób w potrzebie. Niech Twoja sąsiadka i jej dzieci też zjedzą coś ciepłego w ciągu dnia... CZYTAJ WIĘCEJ