Na ogół użytkownicy Google Maps są zadowoleni z kolejnych aktualizacji map. Z ostatniej najbardziej ucieszyli się Rosjanie, którym Google pokazało pozycje ukraińskich wojsk. Ukraińskie dowództwo po pilnym telefonie do przedstawicieli amerykańskiego giganta dowiedziało się, że teraz się nie da, bo pracownicy mają weekend. Sytuacja została już naprawiona.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
O nieprzemyślanym ruchu Google'a poinformował w mediach społecznościowych Andrij Kowalenko, szef ukraińskiego Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji. Kowalenko pisał, że Google zaktualizował mapy, ale przy okazji ujawnił pozycje ukraińskich systemów wojskowych.
Według Kowalenki informacje o tych lokalizacjach zaczęli szybko wymieniać między sobą Rosjanie. Były na nich zdjęcia ukraińskich systemów. Kowalenko narzekał też, że strona ukraińska natychmiast zwróciła się do Google'a z prośbą o naprawienie błędu. W odpowiedzi Ukraińcy mieli usłyszeć, że teraz to niemożliwe, bo pracownicy mają weekend.
Dwie godziny po pierwszym wpisie w mediach społecznościowych, w których Kowalenko pytał wymownie "Co jest nie tak z tym światem?", szef Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji dodał kolejny, w którym informował, iż Google zapewnił go o tym, że już naprawia swój błąd.
Ukraina ma problemy
Obecna sytuacja militarna w Ukrainie jest niezwykle trudna. Po latach walk z prorosyjskimi separatystami w Donbasie oraz rosyjską inwazją rozpoczętą w 2022 roku kraj zmaga się z poważnymi brakami zarówno w zasobach ludzkich, jak i w uzbrojeniu.
W odpowiedzi na te wyzwania, rząd Ukrainypostanowił ogłosić mobilizację. Stan wojenny, który został wprowadzony na początku konfliktu, został przedłużony do pierwszej połowy listopada 2024 roku, co również wskazuje potrzebę utrzymania wysokiej gotowości do obrony.
W ostatnich miesiącach Ukrainaodnosiła kolejne sukcesy na polu bitwy. Mimo to nadal potrzebuje wsparcia w postaci nowych rekrutów, aby uzupełnić straty i wzmocnić swoją pozycję na froncie. Mobilizacja 160 tys. żołnierzy ma na celu nie tylko zwiększenie liczebności armii, ale także podniesienie morale wśród żołnierzy i społeczeństwa, które od początku wojny nieprzerwanie odpiera ataki ze strony Rosji.
Czy Koreańczycy przechylą szalę zwycięstwa?
Od kilku tygodni wiadomo, że do Rosji na front trafiło kilka tysięcy żołnierzy z Korei Północnej. Informacje pojawiły się wkrótce po wielokrotnych ostrzeżeniach prezydenta UkrainyWołodymyra Zełenskiego, że zacieśniający się sojusz Rosji i Korei Północnej doprowadził do przyłączenia się północnokoreańskich wojsk do wojny.
– Z informacji wywiadowczych, które posiadam, wynika, że przygotowują 10 tys. różnych żołnierzy, wojska lądowe, personel techniczny – powiedział Zełenski reporterom na szczycie NATO w Brukseli w miniony czwartek.
Jak na przerzucenie wojska z Korei Północnej do Rosjipatrzą polscy wojskowi? – Przede wszystkim widać wyraźnie, że Putin ma problemy z pozyskaniem żołnierzy do tej wojny – tych z wielkich miast, bo ściąga tych z ubogich kresów, którzy widzą szansę na zmianę pozycji życiowej, zarobienie pieniędzy – powiedział już na wstępie rozmowy z naTemat gen. Roman Polko, doktor nauk wojskowych, wieloletni dowódca jednostki GROM i były wiceszef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Przypomniał jednocześnie o najemnikach z Afryki czy Syrii, a obecnie właśnie z Korei Północnej.
– Otóż, do końca chyba to nie będzie się Putinowi opłacało, gdyż Korea Południowa to jest kraj dużo bardziej zaawansowany technologicznie, a już powiedział, że odpowie na działania Korei Północnej – wskazał wojskowy. Koreańczycy z południa, jak podały media, rozważają bezpośrednie dostarczanie broni Ukrainie.