Amerykanie głosują ostatni dzień w wyborach prezydenckich. 5 listopada to główny dzień wyborczy w USA. Tymczasem pojawią się kolejne doniesienia ws. ingerencji Rosjan w proces głosowania. W sprawie głos zabrało nawet FBI.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Amerykańskie media podały we wtorek, iż wideo pokazujące rzekome oszustwa wyborcze w Arizonie zostało wyprodukowane przez ludzi powiązanych z Rosją. FBI wskazało, że zostało ono rozpowszechnione przez "fabrykę trolli".
Tak Rosjanie ingerują w wybory prezydenckie w USA
"Ludzie Rosji wyprodukowali i rozpowszechnili niedawne wideo, które fałszywie przedstawiało wywiad z osobą twierdzącą, że doszło do oszustwa wyborczego w Arizonie, co wiązało się z tworzeniem fałszywych kart do głosowania za granicą i zmianą list wyborczych na korzyść wiceprezydent Kamali Harris" – wyjaśniło FBI, Biuro Dyrektora Wywiadu Narodowego oraz Agencja Bezpieczeństwa Cybernetycznego i Infrastruktury.
Wideo zostało stworzone i rozpropagowane przez "Foundation to Battle Injustice", znaną jako R-FBI. Grupa, która przedstawia się jako organizacja zajmująca się "prawami człowieka", była przedmiotem opublikowanego w zeszłym tygodniu śledztwa CNN w sprawie rosyjskich wysiłków na rzecz szerzenia dezinformacji w proces wyborczy w USA.
Fałszywe wideo zostało udostępnione na platformie X przez szefową R-FBI Mirę Teradę. Zostało już również usunięte. Jak opisuje CNN, pokazuje ono Teradę przeprowadzającą fałszywy wywiad z tak zwanym informatorem, który jest opisywany jako "były doradca" sekretarza stanu Arizona Adriana Fontesa.
Osoba ta – której twarz jest zamazana i której głos wydaje się być generowany przez sztuczną inteligencję – twierdził, że są oszustwa wyborcze w Arizonie. Fontes zaprzeczył, że coś takiego mówił.
Wyjątkowy system wyborczy w USA. Amerykanie głosują ostatni dzień
Warto przypomnieć przy okazji, że system wyborczy w Stanach Zjednoczonych jest znacząco różny od tego, który znamy w Europie. Wybory prezydenckie odbywają się w USA w formie pośredniej – obywatele głosują na elektorów, którzy reprezentują kandydata w ich stanie.
Łącznie wybiera się 538 elektorów, a zwycięstwo wymaga zdobycia co najmniej 270 głosów elektorskich. Co ciekawe, w USA nie obowiązuje cisza wyborcza, a każdy stan może mieć inne zasady dotyczące głosowania – różnią się godziny otwarcia lokali oraz możliwość głosowania korespondencyjnego. I choć kulminacyjny punkt wyborów odbywa się dzisiaj, 5 listopada, to na ostateczne wyniki wyborów poznamy dopiero za jakiś czas.
Na wyniki wyborów szczególnie czekają Europejczycy. A podkreślmy, że za rządów Joe Bidena Ameryka powróciła do bardziej stabilnych i przewidywalnych relacji z Europą. W przypadku zwycięstwa Kamali Harris można oczekiwać kontynuacji polityki Bidena, co Europa przyjęłaby z wyraźną ulgą.
Wygrana Trumpa, który zapowiada kurs "America First" jako priorytet, mogłaby natomiast oznaczać większe napięcia ibrak wsparcia dla Ukrainy, co niepokoi szczególnie Polskę i kraje bałtyckie.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.