Pandemia COVID-19 i ataki byłego prezydenta Donalda Trumpa na głosowanie korespondencyjne całkowicie odmieniły sposób głosowania w amerykańskich wyborach. Po ogłoszeniu wstępnych wyników niemal na pewno nastąpi fala zmian, która może całkowicie odmienić rezultat wyborczy. A to może prowadzić do kolejnego zamieszania. Oby nie do kolejnych zamieszek.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wszyscy pamiętamy, że po amerykańskich wyborach 2020 roku doszło do scen, jakich ten kraj jeszcze nie widział. Podburzony przez Trumpa tłum wdarł się na Kapitol, doszło do rozruchów, padły strzały. Zginęło 5 osób, prawie 140 policjantów zostało rannych.
Powodem zamieszek były szybkie i znaczące zmiany wyników wyborów. Stało się to po tym, jak zaczęto liczyć głosy oddane korespondencyjnie. W tym roku może również dojść do podobnych zmian.
Jak wskazują amerykańscy eksperci, wyborcy Demokratów obecnie są bardziej skłonni głosować wcześniej osobiście lub korespondencyjnie. Z kolei większość zwolenników Republikanów czeka z oddaniem głosu do dnia wyborów.
Te zmienione wzorce głosowania mogą sprawić, że noc wyborcza będzie dla obserwatorów... bez znaczenia. Głosy oddane korespondencyjnie liczone są często jako ostatnie i mogą drastycznie zmienić powyborczy krajobraz. Teraz bowiem poznajemy wyniki głosowania osobistego.
Eksperci od amerykańskich wyborów posługują się pojęciami takimi jak "red mirage" i "blue shift". Czym jest czerwony miraż? To złudzenie, że wygrywa kandydat Republikanów oznaczanych kolorem czerwonym. Ten miraż rozwiewa następnie "niebieskie przesunięcie". Niebieskie, czyli na rzecz Demokratów.
W wyborach w 2020 r. w niektórych stanach mieliśmy do czynienia z tym właśnie zjawiskiem. Prowadził w nich Donald Trump. A potem, gdy policzono głosy oddane drogą korespondencyjną, doszło do "niebieskiego przesunięcia" na rzecz Demokratów i Joe Bidena.
Czytaj także:
"Wczoraj wieczorem prowadziłem, często zdecydowanie, w wielu kluczowych stanach, w prawie wszystkich przypadkach kontrolowanych przez Demokratów. Następnie, jeden po drugim, zaczęły magicznie znikać, gdy niespodziewanie zliczano głosy" – tak tweetował Trump w 2020 roku, gdy jego przewaga nad Bidenem dosłownie wyparowała i jego porażka stała się faktem.
Trump wykorzystał "red mirage" i "blue shift" do oskarżenia obozu Demokratów o sfałszowanie wyborów. Amerykańscy eksperci są niemal pewni, że to samo odstawi w tym roku. Przewidują, że ogłosi swoje zwycięstwo przed zliczeniem wszystkich głosów i będzie – delikatnie mówiąc – podawał w wątpliwość uczciwość głosowania.
"O rany! Czy papież jest katolikiem? Jest niewiele rzeczy w polityce, na które można by postawić pewny zakład. To jest jedna z nich" – powiedział stacji NBC News były doradca Trumpa Robert Reich. Dodał, że jest przekonany, iż Trump stwierdzi, że wygrał przez zakończeniem liczenia głosów. A być może powtórzy swój manewr sprzed 4 lat i zażąda zatrzymania zliczania.
Miraż i przesunięcie działają w obie strony
Eksperci twierdzą, że podczas obecnych wyborów "red mirage" i "blue shift" mogą się powtórzyć, szczególnie w Pensylwanii, Michigan i Wisconsin. Jak to działa w praktyce?
Na przykład w Wisconsin mieszkańcy słabo zaludnionych obszarów wiejskich na ogół popierają Trumpa. Ale one jako pierwsze ogłoszą swoje wyniki. Z kolei bastiony Demokratów, takie jak miasto Milwaukee, wolniej zliczają głosy. To sprawi, że na początku wyborczego wieczoru Wisconsin będzie czerwone, potem sytuacja może się diametralnie zmienić.
Z kolei w Karolinie Północnej i Georgii może dojść do zjawiska przeciwnego ("czerwonego przesunięcia", które przyćmi "niebieski miraż"), bo tam prawdopodobnie więcej Republikanów głosowało drogą korespondencyjną.
Jak podaje NBC News wiele stanów wahających się, w tym Pensylwania, Karolina Północna i Georgia, prawdopodobnie jako pierwsze zgłoszą głosy przesłane pocztą i głosy przedterminowe. A to sprawi, że na początku będą świeciły się na niebiesko. Będzie więc wyglądało na to, że Kamala Harris ma tam sporą przewagę. Ta jednak w miarę liczenia głosów będzie topnieć.
Jak uniknąć miraży i przesunięć?
Starają się to zrobić komisje wyborcze na przykład w Michigan. Tam zezwolono na wstępne przetwarzanie głosów przesłanych pocztą. Przyspiesza to liczenie głosów i pozwala zniwelować huśtawkę wyników.
O ile wszyscy spodziewają się awantur ze strony Trumpa, spokój zachowuje obóz Kamali Harris. W sztabie apelują o cierpliwość i zdają sobie sprawę z tego, że w wielu stanach (takich jak Georgia, Karolina Północna i Michigan) liczenie głosów zajmie zaledwie kilka godzin, ale wyniki z Pensylwanii, Arizony czy Nevady mogą nadejść nawet za kilka dni.
Z wyników, jakie mamy w kilka godzin po zakończeniu głosowania widać już, że wyścig prezydencki jest niezwykle wyrównany i o ostatecznym zwycięstwie mogą zadecydować dosłownie pojedyncze głosy. A to zapowiada tym dłuższą walkę w sądach i ponowne liczenie głosów w wielu miejscach.