Ostatnio w moje ręce wpadło zaskakująco interesujące auto elektryczne, a mianowicie Volvo EC40, kompaktowy crossover, który swoją premierę miał w... 2021 roku. Wtedy jeszcze jako C40, ale Szwedzi postanowili w międzyczasie zmienić i ujednolicić nazewnictwo. Mimo upływu lat to nadal bardzo ciekawa konstrukcja, chociaż jest kilka rzeczy, które już trącą myszką.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Czy po trzech latach od premiery to nadal ciekawa propozycja na rynku motoryzacyjnym? Uważam, że zdecydowanie tak. Ale od początku.
EC40 to kompaktowy crossover z charakterystycznym, opadającym dachem. Ma 444,0 cm długości, 187,3 cm szerokości i 159,1 cm wysokości. Jego rozstaw osi to 270,2 cm. To idealny kompromis – nadaje się świetnie do miejskiej dżungli, a zarazem jest bardzo pakowny.
Mimo że to elektryk z ukrytą pod podłogą i bagażnikiem baterią, ma 413 litrów przestrzeni bagażowej. Ale to nie wszystko, bo z przodu ma tzw. frank, czyli przedni bagażnik o pojemności 31 litrów. Wiem, nie ma szału, ale nadal schowacie tam kable, płyn do spryskiwaczy i jakieś szpargały. Miło, bo wielu producentów elektryków nie wykorzystuje przestrzeni pod maską.
Mimo upływu trzech lat Volvo EC40 ma bardzo świeży design nadwozia. Najbardziej podoba mi się wykończenie auta z tyłu z opadającym dachem, spoilerem oraz stylowymi lampami zachodzącymi za szybę.
Z kolei przedni pas to raczej klasyka Volvo, ale z racji, że to samochód elektryczny, ma zabudowany szczelnie grill, co poprawia aerodynamikę pojazdu, a jedyne wloty powietrza są na dole zderzaka.
Volvo EC40 – jak jest ze środkiem?
I tutaj mam problem, bo z jednej strony jest on wykonany całkiem solidnie, ma bardzo ciekawe rozwiązania, między innymi podświetlane dekory z fakturą, designerskie kratki nawiewów. Jest bardzo napakowany różnymi schowkami, ma nawet śmietniczek na konsoli środkowej oraz świetnie działające nagłośnienie Harman Kardon.
Ale zdarzają się też pewnego rodzaju niedoróbki, na przykład nad nawiewem jest plastikowa kratka i widać w niej źle wycięty plastik. Do tego ten filcowy materiał, którym zostały obite boki tunelu środkowego, który moim zdaniem latem będzie dosyć nieprzyjemny w dotyku, zwłaszcza jak nosicie krótkie spodenki.
Co ciekawe, podobnym materiałem obito wnętrze boczków drzwi, ale ten nie jest już taki szorstki – jest delikatniejszy. Trzeba przyznać, że wnętrze jest przyzwoicie wykończone. Może poza górą deski rozdzielczej, która została wykonana z twardego plastiku. Wygodne są też obicia siedzeń, które obszyto tapicerką z mieszanki wełny i włókien syntetycznych.
Z minusów, w środku jest sporo plastiku w kolorze piano black w newralgicznych miejscach, jak na obudowie ekranu, kratek wentylacyjnych oraz wokół selektora zmiany biegów, czyli będzie na nich widać kurz, zarysowania i palcowanie. Kiepski wybór moim zdaniem.
Jeśli chodzi o multimedia, to są one wyświetlane na 12-calowym, pionowym ekranie, którego interface poważnie trąci już myszką. Owszem, mamy tutaj Google Maps, YouTube, Sklep Play oraz Apple CarPlay, ale już nie Android Auto, co jest mocno irytujące.
Do tego część funkcji, jak sterowanie temperaturą klimatyzacji czy też ogrzewania foteli oraz kierownicy przeniesiono na dolny pasek ekranu. Na szczęście oszczędzono trochę fizycznych przycisków, jak odszranianie szyb, przełączanie utworów czy pokrętło głośności multimediów. Warto docenić też, że EC40 ma pompę ciepła, więc jest w stanie oszczędzić trochę energii, zwłaszcza zimą.
W testowanym przeze mnie aucie zamontowano opcjonalny szklany dach, przez co na tylnej kanapie pasażerowie stracili trochę miejsca nad głową ze względu na roletę. A niestety nie było go zbyt wiele przez opadający dach. Mimo wszystko przestrzeni jest wystarczająco, żeby podróżować w komfortowych warunkach w 4, a nawet w 5 osób.
Jak jeździ Volvo EC40?
EC40 występuje w trzech wersjach silnikowych:
Single Motor (238 KM, 420 Nm) z akumulatorem o pojemności 66 kWh netto i tylnym napędem, przyspieszeniem 0-100 km/h: 7,3 s, prędkością maksymalną: 180 km/h, średnim zużyciem energii: 16,4 kWh/100 km, zasięgiem: do 478 km
Single Motor Extended Range (252 KM, 420 Nm) z akumulatorem o pojemności 79 kWh netto i tylnym napędem, przyspieszeniem 0-100 km/h: 7,3 s, prędkością maksymalną: 180 km/h, średnim zużyciem energii: 16,3 kWh/100 km, zasięgiem: do 582 km
Twin Motor (408 KM, 670 Nm) z akumulatorem o pojemności 79 kWh netto i napędem na wszystkie koła, przyspieszeniem 0-100 km/h: 4,7 s, prędkością maksymalną: 180 km/h, średnim zużyciem energii: 17,1-17,3 kWh/100 km, zasięgiem: do 550 km
Testowany przeze mnie model ma podwójny silnik elektryczny, a generowane przez ten układ 408 KM mocy skutecznie wgniatają w fotel. 4,7 sekund do setki, to serio więcej niż przyzwoity rezultat. Ale co do deklarowanego zużycia energii... te 17 kWh z hakiem na 100 km może i jest osiągalne, ale w laboratoryjnych warunkach.
Jeździłem EC40 przy temperaturze od -2 do 8 stopni i moje zużycie w mieście wynosiło około 21 kWh/100 km. Kiedy włączyłem dodatkowo ogrzewanie foteli i kierownicy, wzrosło do 22 kWh/100 km. A kiedy wyjechałem na autostradę... powiedzmy, że z tych deklarowanych 550 km wg. WLTP wychodzi maksymalnie 300 km, jeśli pruje się 140 km/h.
Co do innych właściwości jezdnych, to auto naprawdę bardzo dobrze się prowadzi, a zawieszenie idealnie wybiera nierówności. Jeśli chodzi o miasto, jest bardzo zwrotne. Jedno zastrzeżenie mam do kamery cofania, którą umieszczono zbyt głęboko, przez co widok z niej jest lekko ograniczony. Za to jakość kamer 360 – mucha nie siada.
Do tego sporo przydatnych systemów jak front assist, line assist, rozpoznawanie znaków drogowych. Świetną funkcją jest też to, że auto jednym przyciskiem w opcjach da się przestawić na prowadzenie przy pomocy jednego pedału – niezwykle wygodna sprawa.
Cena Volvo EC40
No i tutaj zaczynają się schody, bo jego ceny zaczynają się od 265 900 zł przy wariancie wyposażenia Plus w przypadku wersji Single Motor Extended Range/252 KM. Za Twin Motor/408 KM trzeba zapłacić odpowiednio: 287 900 zł (przy wyposażeniu Plus) oraz302 900 zł (przy wersji Ultimate).
Jak na miejskie auto elektryczne kompaktowy crossover od Volvo wypada dość drogo. Wolałbym już kupić elektryczną "Megankę", ale ta jest oczywiście mniej pakowna. Z kolei jeśli chciałbym kupić auto elektryczne na dłuższe trasy, to celowałbym w ID7, ale to już jest o wiele wyższa półka cenowa.
Dlatego sami musicie ocenić, bo może dla was EC40 okaże się całkiem rozsądnym kompromisem.