Politycy PiS chętnie wzięli udział w tegorocznym Marszu Niepodległości. Wśród nich był też Daniel Obajtek, z którym krótką rozmowę przeprowadził dziennikarz Onetu. Jego jedna reakcja pokazuje, że chyba zapomniał, jak wyglądały obchody 11 listopada kilka lat temu, kiedy władzę sprawowała jeszcze partia Jarosława Kaczyńskiego.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Każdy patriota powinien dziś być – mówił przed kamerą OnetuDaniel Obajtek, zapytany o udział w Marszu Niepodległości. Dopytywany o to, czy w czasie zgromadzenia może dojść do jakichś niepokojących zdarzeń, odparł, że nic się nie wydarzy, jeśli nie będzie "prowokacji".
Jego zdaniem za czasów PiS "nie było generalnie żadnych przykrych zdarzeń". – Jeżeli będą zdarzenia, będą to prowokacje. Szedłem z Dworca Centralnego i bardzo spokojni ludzie, w duchu patriotycznym – dodał.
Nie odniósł się jednak do uwagi, że za czasów PiS nie było spokojnych marszów. Przypomnijmy choćby 2020 r., kiedy podpalono racą mieszkanie w al. 3 Maja w Warszawie. Na celowniku atakującego znalazł się balkon, na którym wisiały tęczowa flaga i transparent Strajku Kobiet.
Obajtek dalej w rozmowie stwierdził, że prezes PiS też na pewno będzie na marszu. I jak się zresztą okazało, panowie nawet się spotkali, ponieważ były szef Orlenu pochwalił się zdjęciem w sieci.
Przypomnijmy, że około godz. 17:00 marsz dotarł na błonia Stadionu Narodowego. Według danych Stołecznego Biura Bezpieczeństwa w tegorocznym Marszu Niepodległości bierze udział ok. 90 tys. osób. Takie informacje przekazała zastępca rzecznika stołecznego ratusza Marzena Gawkowska.
Pamiętajmy jednak, że z danymi o frekwencji na marszu każdego roku jest duże zamieszanie. Zwykle swoje dane mieli ludzie odpowiedzialni za marsz, ale różniły się one z tymi, które podawało miasto i służby.