Zbliża się Black Friday, a niedługo później święta Bożego Narodzenia, więc sklepy prześcigają się z promocjami. Biedronka kusi niezwykłą okazją, w której dorzuca telewizor za 1 zł. Czy są jakieś haczyki? No pewnie, ale i tak jest tylu chętnych, że zostały już ostatnie sztuki.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Biedronka poza stacjonarnymi placówkami, ma też sklep internetowy Biedronka Home. To właśnie tam można wyhaczyć naprawdę niezłą promocję z telewizorami. Jeśli jesteście stałymi klientami tego dyskontu, to na pewno domyślacie się, na czym ona polega.
Telewizor UD za 1 zł w Biedronce. Jest haczyk: trzeba kupić drugi model
Trzeba kupić jeden telewizor, a wtedy drugi możemy kupić za 1 zł. Dla wielu osób to może być idealna okazja, bo można się z kimś złożyć na spółkę, dzieląc kosztami, albo np. można mieć dwa odbiorniki w różnych pokojach.
Na dobrą sprawę to największy haczyk, ale jest jeszcze inny ważny warunek. Nie można kupić np. dwóch tych samych telewizorów, bo wtedy promocja "nie zaskoczy". Za złotówkę będziemy mogli dostać tylko najmniejszy 32-calowy model (trzeba go dodać do koszyka). Normalnie kosztuje prawie 1000 zł.
Do wyboru nie mamy sprzętów znanych marek. W sklepie internetowym promocją objęte są tylko trzy modele (32, 55 i 65 cali) wyprodukowane przez czeską markę UD. Pod względem specyfikacji technicznej nie ma się do czego przyczepić. Oferują to, co powinien każdy nowoczesny telewizor.
Mają na pokładzie system od Google (tak więc bez problemu zainstalujemy aplikacje np. do streamingu), a te z największe mają QLED-owe ekrany pozwalające wyświetlać obraz w 4K, a dźwięk usłyszymy w standardzie Dolby Atmos.
Krótko mówiąc, promocja działa tylko w dwóch konfiguracjach: TV 55 cali (2499 zł) +TV 32 cale za złotówkę lub TV 65 cali (2999 zł) + TV 32 cale za złotówkę. Sprawdzałem w koszyku i tylko wtedy pokazuje się taka obniżka. Chętnych i tak nie brakuje. Kiedy to piszę, zostało 20 sztuk tych najmniejszych modeli.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.