Przed nami kampania prezydencka, prawdopodobnie brutalna i pełna nieczystych zagrań. Ale już wiemy, czym zwolennicy jednego kandydata będą okładać drugiego kandydata. Sprawdźcie to już dziś, by nie musieć się ekscytować tym przez kolejne pół roku. Oto wszystko, co zostanie wyciągnięte na Nawrockiego i Trzaskowskiego.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Dwie najważniejsze polskie partie polityczne przedstawiły swoich kandydatów na prezydenta. Wiadomo już, że to na Rafale Trzaskowskim i Karolu Nawrockim będą się koncentrować wyborcy. Oraz siewcy wszelkiego hejtu, propagatorzy informacji zarówno prawdziwych, jak i zmyślonych.
Oto rzeczy, które o obu kandydatach usłyszycie. Część z nich wyjaśnijmy od razu, by nie powielać kłamstw i informacji niesprawdzonych. Zauważmy jeszcze, że już dziś pojawiają się pogłoski o tym, że Karol Nawrocki może nie być ostatecznym kandydatem. A PiS może zdecydować się na wycofanie go z wyścigu i zastąpienie kimś, kto będzie jednak gwarantował lepszy wynik. Ale to oczywiście zależy od tego, jak Nawrocki będzie sobie radził.
Co usłyszycie o Karolu Nawrockim?
Miękkim podbrzuszem Nawrockiego jest jego przeszłość. Jak ujawniła "Gazeta Wyborcza", w młodości kandydat PiS imał się różnych zajęć. Pracował m.in. w ochronie sopockiego hotelu, gdzie miał się zajmować się m.in. stręczycielstwem. Jak pisze "Wyborcza": robił w tej branży również po odejściu z pracy w hotelu. Tym doniesieniom Nawrocki nie zaprzeczył.
Nie zaprzecza również swojej znajomości z ludźmi z półświatka. Fotografował się z "Wielkim Bu" i "Śledziem". Ten pierwszy to Patryk Masiak (190 cm, 130 kg), obecnie zawodnik MMA w jednej z freak fightowych organizacji. "Wielki Bu" był skazany za porwanie, siedział w celi dla niebezpiecznych więźniów, a "prokuratura wiąże go z trójmiejskim gangiem sutenerów" – czytamy w "Rzeczpospolitej".
Z kolei "Śledziu" to Grzegorz H. Był przed laty przybocznym prałata Jankowskiego, też siedział w więzieniu. Jak pisze "Wyborcza", należy do klubu motocyklowego Olgierda L. o nazwie Bad Company i jawnie "przedstawia się jako nazista – co zresztą trudno ukryć, ponieważ na plecach ma wytatuowane motto SS: 'Meine Ehre heißt Treue', czyli 'Moim honorem jest wierność'.
To nie wszystko: na ramieniu wydziergał podobiznę Adolfa Hitlera wśród swastyk. Kiedy wylądował w areszcie, Nawrocki zbierał dla niego pieniądze. Śledziowi pomagało nawet Ministerstwo Spraw Zagranicznych. W 2017 roku został dotkliwie pobity przez duńską policję, po tym jak brał udział w ataku na funkcjonariuszy.
Nie jest wykluczone, że Nawrocki ma więcej dziwnych znajomości z trójmiejskiego półświatka i że wyjdą jeszcze na jaw inne kompromitujące fakty z jego przeszłości. Na razie Nawrocki podkreślał, że nie odpowiada za wybory życiowe swoich kolegów, teraz zaś przestępczą działalnością się nie zajmują.
Nawrocki i "zbyt dorosły syn"
Kilka dociekliwych osób policzyło już, że Karol Nawrocki był podejrzanie młody, gdy zostawał ojcem. To nie tak, wyjaśnijmy to. Nawrocki ma 41 lat, jego żona Marta – 38 lat. Mają trójkę dzieci – najstarszy Daniel Kryspin – urodził się w 2003 roku, kiedy jego mama miała 17 lat. Jak piszą media, Karol Nawrocki nie jest jego biologicznym tatą, Daniel to syn z poprzedniego związku jego żony. Sensacji w tym nie ma za grosz.
Uważajcie też na zdjęcia "hajlującego Nawrockiego". Nie dalej jak dziś dostałem fotkę wykonującego "salut rzymski" mężczyzny, podpisanego jako Karol Nawrocki. Nie, to nie on. Na zdjęciu jest nieco do niego podobny Tomasz Greniuch, który w 2021 został pełniącym obowiązki szefa wrocławskiego oddziału. Pomimo wcześniejszych doniesień o jego faszyzującej przeszłości, dopiero wtedy (po medialnej burzy) Greniuch zrezygnował z szefowania wrocławskiemu oddziałowi. Ale i tak pracował dalej jako historyk w IPN.
Niezależnie od kontrowersji wokół IPN i sympatii bądź antypatii dla Nawrockiego pamiętajmy: to nie on jest na słynnym zdjęciu. Widać zresztą, że obaj panowie są tylko trochę podobni. Nie identyczni, wiele w ich wyglądzie się różni. Takich wątpliwości nie miało niestety wielu polityków oraz dziennikarzy, którzy w mediach społecznościowych podawali zdjęcie Greniucha twierdząc, że to Nawrocki.
Co więcej: w sieci krąży też zdjęcie Greniucha połączone ze screenem tekstu "Gazety Wyborczej" opisującej mało przyjemne sprawy z przeszłości Karola Nawrockiego (m.in. domniemane stręczycielstwo i przyjaciół z półświatka). Sprawia wrażenie ilustracji do tego tekstu. W prawdziwym materiale "Wyborczej" taka fotografia się nie pojawiła. To manipulacja.
Nawrocki to "wielki naukowiec"? Nie większy od Trzaskowskiego
Teraz możemy przejść do kandydata Koalicji Obywatelskiej. Przede wszystkim nie dajcie się zwieść politykom PiS twierdzącym, że Trzaskowski to "kandydat partyjny", a Nawrocki to "kandydat obywatelski". To ściema. Nawrockiego wybrał Jarosław Kaczyński, szefem jego sztabu ogłoszono Pawła Szefernakera, znanego organizatora farm internetowych trolli. Niezależność Nawrockiego ma polegać na tym, że poparli go Marek Citko i Jerzy Grunwald? No nie róbmy kurtyzany z logiki.
Na dodatek prawica mocno podkreśla, że Nawrocki ma tytuł doktora. Cóż, Trzaskowski też, tylko po prostu rzadko go używa. Czyli obaj kandydaci mają doktorat. Nawrocki nie ma jakiegoś imponującego dorobku naukowego. W bazie Uniwersytetu Gdańskiego odnotowano zaledwie dwie jego publikacje oraz doktorat.
Warto w tym kontekście przypomnieć doniesienia, że pomysł prawyborów w Koalicji Obywatelskiej miał zmobilizować Trzaskowskiego do wysiłku na rzecz swojej kandydatury i pokazać mu, że musi powalczyć.
Poza tym w sieci już krążą zdjęcia Trzaskowskiego na tle tęczowej flagi, podkreśla się, że "zdjął krzyże z urzędów". Wyborca lewicowy czy liberalny może zapytać: co w tym złego. Prawica będzie twierdzić, że sporo.
Najpoważniejszym ciosem, jak PiS z pewnością wyprowadzi w Trzaskowskiego będzie rzekoma agenturalna przeszłość jego mamy. Już podczas poprzedniej kampanii samorządowej w 2018 roku prawicowe media pisały, że mama Rafała Trzaskowskiego mogła być tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa PRL pod pseudonimem "Justyna".
Rodzina stanowczo zaprzeczyła tym doniesieniom. W 2018 roku w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Rafał Trzaskowski bronił mamy.
– W kampanii samorządowej ludzie z PiS szukali brudów, rozmawiali nawet z moimi studentkami. Wyciągnęli jakieś informacje z IPN i próbowali z mojej matki robić agentkę Służby Bezpieczeństwa. Matki, która wtedy była w ostatnich dniach życia, ciężko chora na Parkinsona, nie mogła się obronić. Widziałem, że te oskarżenia do niej dotarły, bo ostatnie dni były bardzo trudne… – mówił wtedy Trzaskowski.
Teresa Trzaskowska zmarła 24 czerwca 2019 roku po długiej chorobie. Została pochowana na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie, obok męża Andrzeja Trzaskowskiego, kompozytora.
Trudno przypuszczać, by w rozpoczynającej się kampanii prawicowe trolle nie wykorzystały takich lub podobnych doniesień. Być może coś zależy tu od stanowiska Karola Nawrockiego, który przecież jest szefem IPN.
W przypadku Trzaskowskiego prawica z pewnością będzie też wyciągała jego słowa o byciu "dupiarzem" i przypominała awarię oczyszczalni ścieków, podczas której odsądzano Trzaskowskiego od czci i wiary. Można się też spodziewać ataków z powodu jego rzekomego złego zarządzania stolicą. Cóż, ta stoi i ciągle wygląda nieźle.
Będą i tacy, którzy wypomną Trzaskowskiemu, że niepotrzebnie kandydował na prezydenta Warszawy, bo jak zostanie prezydentem, to trzeba będzie wydać pieniądze na kolejne wybory.
W przypadku wielu oskarżeń, które będą leciały pod adresem Trzaskowskiego, trzeba pamiętać, że jest on prezydentem Warszawy, samorządowcem, który nie ma na przykład wpływu na działania policji. Już pojawiły się w sieci opinie, że odpowiada za strzelaninę w stolicy, w której zginął policjant. To oczywista bzdura, choć władze samorządowe mają jakiś wpływ na bezpieczeństwo w swoich rejonach.