
Stuart M. brał udział w orgiach z 12-14 letnimi chłopcami. Choć prokuratura ma na to dowody i zeznania świadków, Anglik prawdopodobnie nie zostanie skazany i będzie mógł wrócić do Polski. Wielka Brytania odmawia ekstradycji, a za trzy lata przestępstwo się przedawni.
REKLAMA
1991 rok. Rzeszów staje się modnym miejscem seks-wycieczek. Z Niemiec, Wielkiej Brytanii i innych europejskich krajów przyjeżdżają tam pedofile, by brać udział w orgiach z bardzo młodymi nastolatkami. Biznes organizowało dwóch Polaków, którzy nie tylko pomagali w kontaktach, ale także dystrybucji nagrań pedofilskich. Zostali skazani – jeden na pięć, drugi na sześć lat więzienia.
Jak pisze "Gazeta Wyborcza", w sprawę zamieszanych było także dwóch Anglików. Jeden miał już do czynienia z polskim wymiarem sprawiedliwości. Drugiego prokuratura wciąż ściga. Od 22 lat. Stuart M. miał uprawiać z chłopcami w wieku 12-14 lat seks oralny, analny i masturbować się w ich towarzystwie. Dowodami w sprawie są zeznania samych poszkodowanych, Polaków organizujących spotkania i listy Anglika do znajomego Niemca.
Czytaj więcej: Skąd się bierze pedofilia? "Społeczeństwo często nie rozróżnia pedofilii od czynu pedofilskiego" [wywiad]
Polska stara się o ukaranie M. od wczesnych lat 90. Mimo że od tego czasu zaszły zdecydowane zmiany w prawie (między innymi wprowadzenie Europejskiego Nakazu Aresztowania), Wielka Brytania wciąż nie chce wydać swojego obywatela. Zasłania się jego złym stanem psychicznym. Polskie władze twierdzą jednak co innego: "Anglicy nie mają do nas zaufania i stwarzają problemy z wydawaniem osób ściganych europejskimi nakazami aresztowań" – mówi "Gazecie Wyborczej" Janusz Nowiński z departamentu wykonania orzeczeń i probacji Ministerstwa Sprawiedliwości.
Polska prokuratura chce opublikować za Anglikiem list gończy.
Więcej na temat pedofilskiej turystyki pisała nasza blogerka:
Turystyka ma swoją ciemną stronę. Bywa, że celem podróży jest miejsce, gdzie kontakty seksualne z dziećmi są dla „turystów” łatwiejsze – gdzie prawo nie jest restrykcyjne, służby nie są czujne, a podaży usług seksualnych sprzyjają skumulowane problemy społeczne. CZYTAJ WIĘCEJ
Źródło: Gazeta Wyborcza

