Gdy Izabela Leszczyna została powołana na nową wiceminister finansów, w mediach zawrzało. To ósma osoba na takim stanowisku. Zajmować ma się m.in interesami podatników i edukowaniem ekonomicznym społeczeństwa. Ale czy była nauczycielka polskiego, jak niektórzy złośliwie wytykają, spełni pokładane w niej nadzieje?
Mianowanie Izabeli Leszczyny było sporym zaskoczeniem. Po pierwsze dlatego, że dotychczasowa posłanka PO ma się w Ministerstwie Finansów zajmować czymś, czego do tej pory tam nie było. Jako pełnomocnik rządu ds. informacji i edukacji finansowej oraz ochrony finansów publicznych, Leszczyna ma, między innymi, edukować obywateli ekonomicznie i być swoistym "wewnętrznym rzecznikiem podatników".
Polonistka w finansach
Jak wyjaśnia w pierwszym wpisie po swojej nominacji wiceminister Leszczyna, Jacek Rostowski uznał, że "w Ministerstwie Finansów jest miejsce nie tylko dla finansistów i ekonomistów". To odpowiedź na ataki, które pojawiły się po ogłoszeniu nominacji – Izabela Leszczyna wcześniej bowiem pracowała m.in. jako nauczycielka języka polskiego, skończyła filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim.
W komentarzach do tej nominacji często pojawiają się złośliwości dotyczące tej kwestii. "Jak polonistka może być wiceministrem finansów?" – pyta część internautów. Ale akurat, zdaniem prezydenta Centrum im. Adama Smitha Roberta Gwiazdowskiego, wykształcenie może być atutem nowej wiceminister. – Nie mam nic przeciwko wykształceniu pani minister, wręcz przeciwnie. Może być ono nawet przydatne, bo przetłumaczenie na język polski tego podatkowego bełkotu, który powstaje w ministerstwie, to bardzo trudne zadanie – ocenia prof. Gwiazdowski.
Aktywna czy wątpliwa?
Oczywiście, Izabela Leszczyna zajmowała się w swojej karierze nie tylko edukacją, choć jak sama wielokrotnie podkreślała, to właśnie jest jej konik. Jeśli jednak chodzi o finanse i zarządzanie, to – jak informuje Ministerstwo Finansów – Leszczyna ukończyła
podyplomowe studia "w zakresie filozofii i etyki, zarządzania jakością w organizacjach wg. normy ISO 9001:2000, konstruowania i ewaluacji programów nauczania oraz audytu i kontroli zarządczej w sektorze finansów publicznych".
Posłanka PO jest również członkinią komisji finansów publicznych w Sejmie, zasiadała w podkomisji stałej do monitorowania systemu podatkowego. Czy to jednak wystarczy, by zasiadać w ministerstwie? Przewodniczący komisji finansów Dariusz Rosati tak ocenia Izabelę Leszczynę: – Bardzo aktywna, dobrze przygotowana, to wartościowy członek komisji. Na pewno będzie musiała jeszcze sporo popracować w ministerstwie.
Nieco mniej optymistyczny jest poseł PiS Zbigniew Kuźmiuk z tej samej komisji. – Nie pamiętam jej z głębokich, merytorycznych wypowiedzi na jakikolwiek temat. Jest to osoba o raczej wątpliwych kwalifikacjach. W resorcie finansów powinni zasiadać ludzie, którzy się na tym znają. Mają nie tylko odpowiednie wykształcenie, ale i praktykę w instytucjach skarbowych – wykazuje Kuźmiuk.
Czego chce ministerstwo
Zbigniew Kuźmiuk podkreśla też, że trudno jest zarządzać resortem, w którym jest aż ośmiu wiceministrów. I zdaniem posła PiS zakres obowiązków nowej wiceminister jest raczej "fikcyjny". – Trzeba było coś dopisać do nazwiska – ocenia parlamentarzysta. Jego opinię popierają też inni politycy opozycji. Niektórzy nawet wykazują, że powołanie "rzecznika podatników", jak nazwali Leszczynę dziennikarze, było zaplanowane pod względem wizerunkowym. Ponieważ to podatki najbardziej irytują ludzi w systemie finansowym, to powołanie takiego "rzecznika" byłoby dobrze widziane, szczególnie przed wyborami.
Z drugiej strony, Zbigniew Kuźmiuk wątpi, by taka nominacja miała przynieść korzyści Jackowi Rostowskiemu. Inni politycy są co do tego podzieleni, niektórzy wskazują, że to sprawa wewnętrzna rządowej koalicji. – Z tego co wiem, to miała być nominacja dla PSL-u, a tu nagle dostaje ją ktoś z PO. To bardzo zastanawiające, bo myśleliśmy, że Platforma dotrzyma swoich koalicyjnych zobowiązań – mówi nam jeden z posłów opozycji.
Kto się liczy w resorcie
Nominacja nie budzi jednak takich emocji u Sławomira Kopycińskiego z Ruchu Palikota. Parlamentarzysta podkreśla, że nie "czuje się na siłach", by oceniać kompetencje Izabeli Leszczyny do pełnienia funkcji wiceministra. Ale mówi wprost: – Kompetencje nie mają żadnego znaczenia. Decyzje w tym resorcie podejmuje jednoosobowo, niczym car, Jacek Rostowski. Reszta ma tylko wykonywać jego polecenia, bo on nie liczy się ze zdaniem swoich współpracowników – stwierdza Kopyciński.
– Na to stanowisko można by powołać Jarosława Gowina, Sławomira Nowaka albo kogokolwiek innego, to bez różnicy – podkreśla poseł Ruchu Palikota.
Ustawy do śmieci
Jak widać, powołanie Izabeli Leszczyny na nową wiceminister finansów to gorąca sprawa, która zastanawia opozycję. I po raz kolejny stawia pod znakiem zapytania trwałość i relacje w koalicji PO - PSL. Nie wiadomo też, czy to tylko zabieg wizerunkowy,
czy może faktycznie PO wychodzi ludziom naprzeciw i postara się uprościć system podatkowy, który dzisiaj jest jedną wielką kpiną z obywateli. Szczególnie ustawa o podatku VAT, nie tylko długa, ale i wyjątkowo zawiła. Na tyle, że nawet specjaliści od prawa i doradcy podatkowi nie są czasem pewni, jak ją interpretować.
Jak przekonuje Dariusz Rosati, może to być faktyczna chęć ze strony rządu. – Wszystkie ustawy podatkowe wymagają w zasadzie napisania ich od nowa. System faktycznie jest nieprzejrzysty. W tej kwestii działamy w komisji, może będziemy prosić o patronat pana prezydenta, działamy na wszystkich frontach i akurat tutaj pani minister może coś z tym zrobić – twierdzi przewodniczący komisji finansów.
Nie wierzę rządowi
Oczywiście, wspaniale byłoby wierzyć w słowa Dariusza Rosati, ale jak wskazuje Robert Gwiazdowski, państwu nie zależy na upraszczaniu podatków. Wręcz przeciwnie, im bardziej są one skomplikowane, tym lepiej dla rządu. – To służy różnym grupom interesów – mówi prezydent Centrum im. Adama Smitha i podkreśla, że wśród tych grup są urzędnicy i politycy. – Po pierwsze, dla polityków takie przepisy to doskonała tuba propagandowa. Po drugie, im bardziej zawiłe przepisy, tym urzędnicy mają więcej władzy. Po trzecie, może ci urzędnicy zaraz zostaną doradcami podatkowymi, co już raz się stało – wyjaśnia Gwiazdowski, przypominając o przypadku prof. Witolda Modzelewskiego, który najpierw współtworzył skomplikowaną ustawę o VAT, a teraz doradza w kwestiach podatkowych.
– Wątpię, by politykom zależało na zmianie. Jeśli przez tyle lat nic się nie wydarzyło w tej kwestii, to czemu nagle miałoby to się zmienić? – pyta Gwiazdowski. I zaraz dodaje: – Ale trzymam kciuki za panią minister, bardzo chciałbym, żeby jej się udało. Jestem tylko jak niewierny Tomasz: dopóki nie zobaczę, to nie uwierzę.