Kaczyńskiemu puściły nerwy po stracie immunitetu. Groził dziennikarce [WIDEO]
redakcja naTemat
07 grudnia 2024, 10:24·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 07 grudnia 2024, 10:24
Jarosław Kaczyński aż zagotował się po uchyleniu mu immunitetu w sprawie domniemanego pobicia Zbigniewa Komosy podczas miesięcznicy smoleńskiej. Na sejmowym korytarzu wzburzony końcem bezkarności prezes PiS nie tylko mówił o lumpach, ale też obrażał reporterów. Jednej z dziennikarek wydawał się wręcz grozić za zadawanie pytań.
Reklama.
Reklama.
Prezes PiS ma powody do obaw. W piątek Sejm zgodził się na pociągnięcie Jarosława Kaczyńskiego do odpowiedzialności karnej, co oznacza, że może on zostać oskarżony o pobicie aktywisty Zbigniewa Komosy. Miało do niego dojść 10 października tego roku. Za uchyleniem immunitetu Kaczyńskiego głosowało 241 posłów, przeciwko było 206 i nikt się nie wstrzymał. Jarosław Kaczyński był wyraźnie wzburzony końcem bezkarności – do tego stopnia, że groził dziennikarce. – Zapamiętamy – powiedział do reporterki.
– Nie czuję się winny w najmniejszym stopniu. Uważam, że zrobiłem jedyne, co w tej sytuacji można było zrobić – stwierdził Jarosław Kaczyński. Dodajmy, że Sejm nie wyraził zgody na pociągnięcie byłego premiera do odpowiedzialności w innej sprawie – za zniszczenie wieńców podczas miesięcznic smoleńskich.
Tusk komentuje odebranie immunitetu Kaczyńskiemu
– Ważne jest, że w tym kluczowym głosowaniu, w którym decydowaliśmy o immunitecie Jarosława Kaczyńskiego za czyn przeciwko obywatelowi, że przynajmniej w tej kwestii uzyskaliśmy większość wystarczającą, by odebrać immunitet. Żeby polityk za krzywdę wyrządzoną zwykłemu człowiekowi odpowiadał przed wymiarem sprawiedliwości – skomentował piątkowe głosowania premier Donald Tusk.
Dalszy ciąg tekstu pod zdjęciem.
Czytaj także:
Jarosław Kaczyński grozi dziennikarce w Sejmie
Jak pisaliśmy w naTemat, prezes Prawa i Sprawiedliwościwyraźnie się zdenerwował po uchyleniu immunitetu w sprawie pobicia podczas miesięcznicy. – Każdy obywatel ma prawo do samoobrony. To była reakcja obronna – mówił na sejmowym korytarzu.
Kiedy dziennikarze zaczęli dopytywać Jarosława Kaczyńskiego, w jaki sposób aktywista miał go zaatakować, że musiał się posunąć do rękoczynów, polityk stracił nerwy. Jak relacjonuje TVN24, w pewnym momencie zwrócił się do dziennikarzy słowami: "Jak macie w ogóle czelność ze mną w ten sposób rozmawiać?". – Szczególnie pani. Zapamiętamy to – zwrócił się Kaczyński do jednej z reporterek.
– Was nie można w ogóle traktować jako dziennikarzy, tylko jako funkcjonariuszy bardzo złej sprawy – dodał Jarosław Kaczyński.
Kaczyński obraża i mówi o lumpach
Oprócz tego prezes PiS wciąż obrażał Zbigniewa Komosę i mówił o... lumpach. – Spodziewałem się tego i można powiedzieć, że [...] zawsze uważałem, że to, co działo się w drugiej połowie lat 40. – sojusz, wtedy intelektualistów, z lumpami, w tej chwili jest sojuszem tych, których wypromował PRL – mówił Kaczyński.
Kiedy jedna z dziennikarek dopytała go, czy sugeruje tym samym, że to "lumpy uchyliły mu immunitet", odparł: "To ludzie, którzy popierają lumpów" i stwierdził, że Zbigniew Komosa "niewątpliwie jest lumpem", a być może także "reprezentuje siły zewnętrzne".
Uderzenie aktywisty w twarz Kaczyński określił natomiast... "bardzo łagodną karą". – W pewnym momencie został, powiedzmy sobie, ukarany bardzo łagodnie. [...] To niewątpliwie jest lump, a być może także człowiek, który reprezentuje siły zewnętrzne, bo to jest propaganda putinowska – powiedział.
Na sugestię dziennikarki, że były premier może dochodzić sprawiedliwości przed sądem, więc rękoczyny nie są konieczne, Kaczyński stwierdził: – Niech pani nie żartuje. My wrócimy do władzy, wtedy będą porządne sądy i wtedy będzie można to zrobić, a w tej chwili te sądy, proszę wybaczyć, to nie są sądy.