Na zdjęciu prezes PiS na korytarzu w Sejmie. Jarosław Kaczyński stracił immunitet w sprawie pobicia Zbigniewa Komosy. Stracił też nerwy: groził dziennikarce w Sejmie, która zadawała mu pytania.
Jarosław Kaczyński zdenerwował się po utracie immunitetu. Teraz nie będzie bezkarny za pobicie podczas miesięcznicy. Wyraźnie wzburzony prezes PiS groził dziennikarce za zadawanie pytań. fot. JACEK DOMINSKI/REPORTER
Reklama.

Prezes PiS ma powody do obaw. W piątek Sejm zgodził się na pociągnięcie Jarosława Kaczyńskiego do odpowiedzialności karnej, co oznacza, że może on zostać oskarżony o pobicie aktywisty Zbigniewa Komosy. Miało do niego dojść 10 października tego roku. Za uchyleniem immunitetu Kaczyńskiego głosowało 241 posłów, przeciwko było 206 i nikt się nie wstrzymał. Jarosław Kaczyński był wyraźnie wzburzony końcem bezkarności – do tego stopnia, że groził dziennikarce. – Zapamiętamy – powiedział do reporterki.

– Nie czuję się winny w najmniejszym stopniu. Uważam, że zrobiłem jedyne, co w tej sytuacji można było zrobić – stwierdził Jarosław Kaczyński. Dodajmy, że Sejm nie wyraził zgody na pociągnięcie byłego premiera do odpowiedzialności w innej sprawie – za zniszczenie wieńców podczas miesięcznic smoleńskich.

Tusk komentuje odebranie immunitetu Kaczyńskiemu

– Ważne jest, że w tym kluczowym głosowaniu, w którym decydowaliśmy o immunitecie Jarosława Kaczyńskiego za czyn przeciwko obywatelowi, że przynajmniej w tej kwestii uzyskaliśmy większość wystarczającą, by odebrać immunitet. Żeby polityk za krzywdę wyrządzoną zwykłemu człowiekowi odpowiadał przed wymiarem sprawiedliwości – skomentował piątkowe głosowania premier Donald Tusk.

Dalszy ciąg tekstu pod zdjęciem.

Czytaj także:

Jarosław Kaczyński grozi dziennikarce w Sejmie

Jak pisaliśmy w naTemat, prezes Prawa i Sprawiedliwości wyraźnie się zdenerwował po uchyleniu immunitetu w sprawie pobicia podczas miesięcznicy. – Każdy obywatel ma prawo do samoobrony. To była reakcja obronna – mówił na sejmowym korytarzu.

Kiedy dziennikarze zaczęli dopytywać Jarosława Kaczyńskiego, w jaki sposób aktywista miał go zaatakować, że musiał się posunąć do rękoczynów, polityk stracił nerwy. Jak relacjonuje TVN24, w pewnym momencie zwrócił się do dziennikarzy słowami: "Jak macie w ogóle czelność ze mną w ten sposób rozmawiać?". – Szczególnie pani. Zapamiętamy to – zwrócił się Kaczyński do jednej z reporterek.

– Was nie można w ogóle traktować jako dziennikarzy, tylko jako funkcjonariuszy bardzo złej sprawy – dodał Jarosław Kaczyński.

Kaczyński obraża i mówi o lumpach

Oprócz tego prezes PiS wciąż obrażał Zbigniewa Komosę i mówił o... lumpach. – Spodziewałem się tego i można powiedzieć, że [...] zawsze uważałem, że to, co działo się w drugiej połowie lat 40. – sojusz, wtedy intelektualistów, z lumpami, w tej chwili jest sojuszem tych, których wypromował PRL – mówił Kaczyński.

Kiedy jedna z dziennikarek dopytała go, czy sugeruje tym samym, że to "lumpy uchyliły mu immunitet", odparł: "To ludzie, którzy popierają lumpów" i stwierdził, że Zbigniew Komosa "niewątpliwie jest lumpem", a być może także "reprezentuje siły zewnętrzne".

Uderzenie aktywisty w twarz Kaczyński określił natomiast... "bardzo łagodną karą". – W pewnym momencie został, powiedzmy sobie, ukarany bardzo łagodnie. [...] To niewątpliwie jest lump, a być może także człowiek, który reprezentuje siły zewnętrzne, bo to jest propaganda putinowska – powiedział.

Na sugestię dziennikarki, że były premier może dochodzić sprawiedliwości przed sądem, więc rękoczyny nie są konieczne, Kaczyński stwierdził: – Niech pani nie żartuje. My wrócimy do władzy, wtedy będą porządne sądy i wtedy będzie można to zrobić, a w tej chwili te sądy, proszę wybaczyć, to nie są sądy.

Czytaj także: