
Warszawska prokuratora orzekła, że Grzegorz Braun, który we wrześniu 2012 roku publicznie mówił o rozstrzelaniu dziennikarzy "Gazety Wyborczej" i TVN-u, nie nawoływał do zbrodni. Według prokuratorów słowa o "wyprawieniu na tamten świat" zostały wyrwane z kontekstu.
To jest kolejny przesąd polskiej inteligencji, pacyfizm. Wiara w to, że tu można cokolwiek załatwić, jak nie zostaną wyprawieni na tamten świat w sposób nagły, drastyczny i nieprzyjemny. No powiedzmy, wziąłbym tak z tuzin redaktorów "Gazety Wyborczej", ze dwa tuziny pracowników drugiej gwiazdy śmierci, centralnej dzisiaj, TVN-u, nie wspominam oczywiście o etatowych zdrajcach i sprzedawczykach, którzy zawsze nimi byli (...)., no jeżeli się tego nie rozstrzela, co dziesiątego, to znaczy, że hulaj dusza piekła nie ma. CZYTAJ WIĘCEJ
Prokuratura podkreśliła, że sam Braun podkreślał, że nie nawołuje do przemocy, a tylko przedstawiał swe monarchistyczne poglądy nt. modelu państwa, krytykując system demokratyczny i "odwołując się do nieskonkretyzowanych przykładów i fikcyjnych stanów rzeczy".
Decyzja o umorzeniu jest prawomocna. Przypomnijmy, że Braun nie wycofał się ze swoich słów. W listopadzie na antenie Polsat News poszedł nawet dalej, mówiąc, że wcześniej "chyba nie doszacował" liczby dziennikarzy, których należałoby rozstrzelać.

