Pierwszy raz po 1989 roku polski polityk otrzymał azyl za granicą, a ta decyzja węgierskiego rządu w Warszawie została uznana za "akt wrogi wobec Rzeczypospolitej Polskiej". Zdawałoby się więc, że to wszystko sprawy, którymi żywo zainteresowany powinien być ktoś aspirujący do roli głowy państwa. Innego zdania jest jednak Karol Nawrocki, który w wyborach prezydenckich ma wystartować z poparciem PiS.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Decyzję rządu Viktora Orbána o przyznaniu azylu politycznego podejrzanemu o przestępstwa kryminalne, poszukiwanemu europejskim nakazem aresztowania Marcinowi Romanowskiemu uznajemy za akt nieprzyjazny wobec Rzeczypospolitej Polskiej i zasad Unii Europejskiej" – oznajmił natychmiast szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski.
W piątek Ministerstwo Spraw Zagranicznych zdecydowało, że polski ambasador na Węgrzech Sebastian Kęciek zostanie wezwany do ojczyzny na "bezterminowe konsultacje", co oznacza de facto obniżenie rangi stosunków dyplomatycznych z Madziarami. Przedstawiciel ich rządu w Warszawie otrzymał zaś oficjalną notę protestacyjną.
Sytuacja bez wątpienia dotyka więc obszarów, w których zdanie (i to raczej wyrobione) powinna mieć głowa państwa. Na temat węgierskiego azylu Marcina Romanowskiego milczy jednak Andrzej Duda, a podobną linię zaprezentował także jego potencjalny następca.
– O sprawie posła Marcina Romanowskiego nie uważam nic – oznajmił Karol Nawrocki na piątkowej konferencji prasowej, gdy został zapytany o gościnę, jakiej Orbán udziela zbiegowi znad Wisły.
– Nie jest to sprawa, która budzi moje zainteresowanie. To sprawa pana posła, która jest częścią debaty publicznej. Natomiast kandydat na prezydenta nie zajmuje się tego typu sprawami – dodał człowiek, którego Prawo i Sprawiedliwość popiera w wyścigu o prezydenturę.